Protest powodzian w Kłodzku. "Rozbieżność między teorią a praktyką"
Przedsiębiorcy z Kłodzka, poszkodowani przez powódź postanowili zaprotestować. Z banerami pojawili się pojawili się na briefingu ministra Marcina Kierwińskiego w mieście. Przyznają, że liczyli na pomoc rządu - rząd obietnic nie spełnił.
Przedsiębiorcy z Kłodzka, którzy ucierpieli w wyniku ubiegłorocznej powodzi, postanowili wyrazić swoje niezadowolenie z braku realnej pomocy ze strony państwa.
Na briefingu ministra Marcina Kierwińskiego pojawili się z banerami i koszulkami z hasłami: "Pomocy, toniemy", "Państwo obiecuje, przedsiębiorca bankrutuje", "Fala wody, fala obietnic, żadnego wsparcia".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spółka paliwowa za 3 zł? "Bałabym się, że będą ludzie z kałasznikowami za mną biegali"
"Biorą nas na zwłokę"
Przedsiębiorcy, którzy do tej pory ograniczali się do rozmów z politykami i mediami, zdecydowali się na bardziej zdecydowane działania. Jak relacjonuje RMF FM, czują się oszukani przez rząd, który obiecuje pomoc, ale w rzeczywistości niewiele się zmienia.
- Dużo się nam obiecuje, mydli oczy, ale niewiele to ma wspólnego z rzeczywistością. Biorą nas na zwłokę, wszystko jest przeciągane w czasie, panuje ogromna dezinformacja, sami już nie wiemy, co nam przysługuje i na jakich zasadach. Jesteśmy notorycznie wprowadzani w błąd. Tymczasem czas leci, a my jesteśmy bez środków do życia. Nasze firmy nie działają lub kuleją. Czujemy się poszkodowanymi drugiej kategorii, a wielu z nas straciło przecież zarówno domy, jak i źródło dochodu - mówili w rozmowie z reporterką RMF FM.
Problemy z pożyczkami
Rząd obiecał przedsiębiorcom wsparcie finansowe, w tym umarzalne pożyczki do 90 proc. wartości.
Jednak, jak podkreślają protestujący, rzeczywistość wygląda inaczej. Barbara Glińska, właścicielka hotelu w Kłodzku, złożyła wniosek o pożyczkę na 3,5 mln zł, ale okazało się, że umarzalne są jedynie odsetki. - Wprowadzono nas w błąd. (...) W harmonogramie jest jasno napisane, że do spłaty mam 3,5 miliona złotych - tyle samo, co chcę pożyczyć, równe raty po 50 tys. miesięcznie. A przecież my nawet nie wiemy, czy ten biznes się uda, czy turyści tu wrócą, czy się od nas nie odwrócą. Czujemy się bez pomocy, rząd gra na zwłokę i przeciąga wszystko. BGK zostało zasypane wnioskami, bo ludzie myśleli, że to atrakcyjna oferta, ale to jest nieprawda. Nie ma takich prezentów od państwa, a tak to przedstawiali - mówi zbulwersowana Barbara Glińska.
"Jest rozbieżność między teorią a praktyką"
Protestujący domagają się powołania komisji ekspertów, która pomoże wyjaśnić zasady przyznawania pomocy.
Minister Marcin Kierwiński zaprzeczył zarzutom przedsiębiorców, twierdząc, że pożyczki są umarzalne do 90 proc., zgodnie z regułami. - Pożyczki będą do 90 proc. umarzalne, co jest zapisane w regułach. Są to środki zwrotne z funduszy europejskich - powiedział zapewnił w rozmowie z RMF FM.
Przedsiębiorcy jednak podkreślają, że otrzymują sprzeczne informacje i czują się zdezorientowani. - Jest rozbieżność między teorią a praktyką. Chcemy jasnych, przejrzystych reguł, rozmów przy jednym stole. Czujemy się jak takie dzieci niechciane, które muszą tupać nogami, żeby zostać zauważone - podsumowuje Barbara Glińska.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Pomoc dla powodzian. Rusza nowy program. Wsparcie do 150 tys. zł
Źródło: RMF FM