Prezydent: nigdy nie kupowałem głosów wyborców
Prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski w przesłanym oświadczeniu twierdzi, że nigdy nie kupował, nikomu nie zlecał ani nie brał udziału w spotkaniach dotyczących kupowania głosów wyborców. W ten sposób prezydent odniósł się do zarzutów o rzekomej korupcji.
17.12.2010 | aktual.: 17.12.2010 16:55
- Mieszkańcy informowali mnie, że nieznane im osoby proponują pieniądze za oddanie głosu na wskazanego przez nich kandydata. Dlatego apelowałem, by o nieprawidłowościach związanych z wyborami informować organy ścigania. Przed I i II turą wyborów występowałem również do Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu oraz Komendanta Miejskiego Policji w Wałbrzychu, wnosząc o podjęcie stosownych działań operacyjnych - czytamy w oświadczeniu Kruczkowskiego.
Prezydent Wałbrzycha w ten sposób odniósł się do słów Roberta S., który o rzekomej korupcji wyborczej w Wałbrzychu opowiedział dziennikarzowi "Gazety Wyborczej".
Według GW, sprawa kupowania głosów omawiana była na zamkniętym spotkaniu działaczy Platformy Obywatelskiej w Wałbrzychu na tydzień przed wyborami. - Brał w nim udział prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski - stwierdził w prokuraturze Robert S., jeden z organizatorów procederu - czytamy w GW.
GW pisze, że Robert S. był członkiem jednej z kilkunastu dwuosobowych grup, które podczas I i II tury wyborów jeździły po najbiedniejszych dzielnicach miasta i w zamian za pieniądze namawiały do głosowania na kandydatów PO. Przed I turą przez pośrednika otrzymał 2 tys. zł z poleceniem kupowania głosów na Stefanosa Ewangielu, Piotra Głąba i walczącego o reelekcję prezydenta Piotra Kruczkowskiego. Jak twierdzi, kupił ich ok. 200. W zamian za dobrze wykonane zadanie dostał 900 zł i obietnicę zatrudnienia w Wałbrzyskim Związku Wodociągów i Kanalizacji. Ostatecznie - jak twierdzi Gazeta - Robert S. obiecanej pracy nie dostał.
Tymczasem Kruczkowski zaprzecza słowom Roberta S. i "sprawę wiarygodności zeznań S. pozostawia do oceny Prokuratury Okręgowej w Świdnicy".
Prokuratura Okręgowa w Świdnicy wszczęła 10 grudnia śledztwo w sprawie korupcji wyborczej w Wałbrzychu przed I i II turą wyborów samorządowych. Za tego typu przestępstwo grozi do pięciu lat więzienia. Śledztwo wszczęte zostało na podstawie materiałów przekazanych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne we Wrocławiu.
Śledztwem został objęty okres od początku listopada 2010 r. do 5 grudnia 2010 r. w Wałbrzychu. Rzeczniczka przyznała, że pieniądze, ale i alkohol, były oferowane wałbrzyszanom głównie przez sympatyków jednego z komitetów wyborczych, ale pojawiali się też sympatycy drugiego komitetu, którzy namawiali ludzi do głosowania na ich kandydata.
W Wałbrzychu do II tury wyborów przeszli: wieloletni prezydent miasta Piotr Kruczkowski (PO), który ostatecznie wygrał tegoroczne wybory 325 głosami oraz Mirosław Lubiński (niezależny). Kruczkowski zdobył 50,59% (13 880 głosów), a Lubiński 49,41% (13 555 głosów). Natomiast w I turze na Kruczkowskiego głosowało 24,70%, a na Lubińskiego 26,80%.
Dlatego też na początku grudnia Lubiński i Patryk Wild (niezależny), również kandydat na prezydenta Wałbrzycha złożyli do sądu wniosek o ponowne przeliczenie głosów w Wałbrzychu i rozpisanie wyborów. Według Lubińskiego, po dokładnym przeanalizowaniu wyników z wałbrzyskich komisji wyborczych okazało się, że 332 głosy zostały unieważnione, ponieważ postawione zostały krzyżyki przy nazwiskach obu kandydatów.
W trakcie II tury wyborów w Wałbrzychu oddanych zostało w sumie 28 077 głosów, w tym głosów ważnych było 27 435, głosów nieważnych było więc 642.
Z kolei Wild powiedział, że nie ma wątpliwości co do tego, że w Wałbrzychu przed I i II turą wyborów doszło do korupcji wyborczej. - Jest na to wiele dowodów. Są zeznania świadków, materiały dziennikarskie. Ja nie mam podejrzeń, że doszło do korupcji. Ja jestem tego pewien i dlatego też domagam się w swoim wniosku ponownych wyborów - mówił Wild.
Tomasz Białek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Świdnicy, do którego wpłynęły dwa protestu wyborcze (od Lubińskiego i Wilda) powiedział, że termin procesu najszybciej może być wyznaczony po świętach albo nawet po Nowym Roku.