Prezydent Niemiec: polskie żądania są nieuzasadnione
Prezydent Niemiec Horst Koehler poparł
ewentualny udział Związku Wypędzonych (BdV) w tworzeniu planowanej
w Berlinie placówki mającej upamiętnić i dokumentować powojenne
przesiedlenia. Koehler uznał za nieuzasadnione polskie żądania, by tworzenie tej placówki odbyło się bez udziału
przewodniczącej BdV Eriki Steinbach.
28.12.2007 | aktual.: 28.12.2007 20:02
W wypowiedzi dla sobotniego wydania dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Koehler zaznaczył, że nie istnieje dla niego "żaden przekonujący powód", by wyłączyć BdV z prac nad przewidzianym w niemieckiej rządowej umowie koalicyjnej "widocznym znakiem" pamięci o ucieczkach i wypędzeniach.
Zdaniem Koehlera, "ich (tzn. ziomkostw) kompetencja powinna być tutaj pomocna". Tekst wypowiedzi prezydenta redakcja gazety udostępniła agencji dpa.
Koehler uznał za nieuzasadnione polskie żądania, by tworzenie placówki upamiętnienia wysiedleń odbywało się bez udziału przewodniczącej BdV Eriki Steinbach. Według niego, strona polska "z pewnością wykaże zrozumienie dla tego, że o niemieckich kwestiach personalnych rozstrzyga się w Niemczech".
Jak podkreślił niemiecki prezydent, nie istnieją żadne zasadnicze sprzeczności między planowanym w Berlinie "widocznym znakiem" pamięci o wysiedleniach i polską propozycją stworzenia w Gdańsku muzeum drugiej wojny światowej. Obie instytucje mogłyby stać się elementami europejskiej sieci przypominania, przyczyniającej się do pojednania między narodami - wskazał Koehler.
Niemiecki Bundestag przeznaczył w budżecie na przyszły rok 750 tysięcy euro na rozpoczęcie prac nad tworzeniem w Berlinie stałej placówki, której zadaniem ma być dokumentacja i upamiętnienie przymusowych przesiedleń Niemców po II wojnie światowej.
Powstanie "widocznego znaku" przypominającego o krzywdzie wypędzeń i piętnującego przymusowe przesiedlenia ludności jako instrument polityki zapisały w umowie koalicyjnej z listopada 2005 roku partie tworzące rząd kanclerz Angeli Merkel - CDU/CSU i SPD.
Zarząd Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) potwierdził na początku listopada, iż przy tworzeniu centrum upamiętnienia wypędzeń w Berlinie należy uczynić wszystko "dla zapobieżenia prowokacji", także w aspekcie personalnym - co było niewątpliwą aluzją do osoby Eriki Steinbach.
Czołowi politycy socjaldemokratyczni wypowiadali się już wcześniej przeciwko udziałowi przewodniczącej Związku Wypędzonych w realizacji centrum. Natomiast zdaniem współrządzącego bloku chadeckiego CDU/CSU, sam Związek powinien zadecydować, kogo do tego zadania oddeleguje. (mg)