Prezydent nie stanie przed komisją; Beger wykluczona
Prezydent Aleksander Kwaśniewski nie stanie
przed sejmową komisją śledczą badającą sprawę Rywina. Renata
Beger (Samoobrona) została wykluczona ze składu komisji.
Prezydent "nie zatańczy"
Na początku obrad komisji śledczej Beger ponowiła wniosek o przesłuchanie prezydenta. Za wezwaniem Kwaśniewskiego głosowało pięciu posłów: Beger, Jan Rokita (PO), Zbigniew Ziobro (PiS), Józef Szczepańczyk (PSL), Bohdan Kopczyński (niezrz.). Również pięciu było przeciw: Tomasz Nałęcz (UP) oraz posłowie SLD Bogdan Lewandowski, Stanisław Rydzoń, Anita Błochowiak i Jerzy Szteliga. To oznacza, że wniosek nie uzyskał większości.
Beger argumentowała, że każda osoba ma obowiązek stawić się przed komisją. Jak dodała, Kwaśniewski jest osobą, obywatelem RP, a dopiero w następnej kolejności prezydentem. Dodała, że wszyscy wobec prawa są równi.
Szteliga, którego głos mógł być decydujący, a który jeszcze kilka tygodni temu chciał głosować za wezwaniem Kwaśniewskiego, ostatecznie jednak zmienił zdanie.
Poseł Sojuszu tłumaczył później dziennikarzom, że zmienił zdanie po zapoznaniu się z opiniami konstytucjonalistów, m.in. tych, z którymi współpracował w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego. "Wiele z tych osób zaproponowało mi żebym sobie przypomniał te czasy, kiedy kroiliśmy określone zapisy konstytucji na miarę ówczesnych czasów, konfliktów pana prezydenta Wałęsy z Sejmem" - powiedział.
Ponadto, według posła SLD, komisja śledcza jest "ciałem politycznym" i istniało domniemanie, że "na użytek doraźnych zdarzeń politycznych" mogłoby się tak zdarzyć, że ucierpiałyby zapisane w konstytucji: rola prezydenta, jego godność, symbolizowanie Rzeczpospolitej.
Życie "polityczne" i "intymne" posłanki Beger
Po przeprowadzeniu głosowań Nałęcz zgłosił wniosek o wykluczenie posłanki Samoobrony z komisji śledczej. Jego wniosek poparło pięciu posłów, nikt nie był przeciw, a wstrzymało się czterech. Beger, zgodnie z ustawą, nie uczestniczyła w głosowaniu.
Beger zrzekła się immunitetu poselskiego w związku z wnioskiem prokuratury o wyrażenie zgody na pociągnięcie jej do odpowiedzialności karnej. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu chce postawić jej zarzut sfałszowania list poparcia dla kandydatów Samoobrony w wyborach parlamentarnych w 2001 r.
Nałęcz argumentował, że niedopuszczalne jest, aby wyjaśnianiem zarzutu o popełnienie przestępstwa zajmowała się w komisji osoba, co do której prokuratura występuje o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej w sprawie popełnienia też przestępstwa.
Natomiast Beger uznała, że wniosek Nałęcza o wykluczenie jej z komisji jest "ewidentnym złamaniem prawa".
Jak argumentowała, kiedy była wybierana do komisji, wszyscy wiedzieli, że prokuratura prowadzi postępowanie dotyczące jej osoby. Zdaniem Beger, sprawa uchylenia jej immunitetu i usunięcia z komisji śledczej nabrała tempa, gdy złożyła wniosek o przesłuchanie prezydenta oraz Michnika.
Powołała się też na wypowiedzi Rokity o tym, że nie może ona być w komisji śledczej. "Panie pośle jest pan prawnikiem, ukończył pan najbardziej szacowną uczelnię w kraju, a opowiada pan publicznie głupoty i rzuca pan bezpodstawne oskarżenia, będąc sam w gorszej sytuacji prawnej" - zwróciła się do posła PO.
Beger powiedziała, że w sądzie są pozwy przeciwko Nałęczowi, złożone przez posła Samoobrony Stanisława Łyżwińskiego, a także pozew Aleksandry Jakubowskiej przeciwko Rokicie. Pytała, jaką wartość będzie miało sprawozdanie przygotowane przez takie osoby.
"Nie macie państwo odwagi przyznać, że prawdziwym powodem usunięcia mnie z komisji jest naruszenie przeze mnie politycznej poprawności" - powiedziała Beger.
Rokita ocenił, że przemówienie Beger było "bardzo nieładne". Dodał, że argumentacja, jakiej użyła posłanka, sprawia przykrość. "Mam takie wrażenie, że to co pani mówi, to jest jakiś taki wyraz braku wstydu. Ja bym panią namawiał, żeby pani zarówno wtedy, kiedy pani mówi o polityce, jak i wtedy, kiedy pani mówi o swoim życiu intymnym, wykazywała więcej wstydu" - powiedział poseł PO.
Szteliga wnioskował, aby zwrócić się o ekspertyzy prawne. Również Rokita i Ziobro wyrażali wątpliwości, co do prawnych aspektów wniosku Nałęcza. Ostatecznie głosowanie się odbyło.
Beger powiedziała później dziennikarzom, że będzie usilnie namawiać swój klub, żeby wytypować jakąś osobę na jej miejsce do komisji śledczej. A ja ustawię się w roli suflera - dodała.
Nie poznamy billingów premiera
Przed usunięciem z komisji Beger wnioskowała o ponowne przesłuchanie naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika; rozpatrzenie wniosku przełożono, do czasu otrzymania ekspertyz w sprawie tajemnicy dziennikarskiej.
Komisja nie przyjęła wniosków Ziobry o dostarczenie telefonicznych billingów z lipca 2002 r. premiera Leszka Millera, szefa Kancelarii Premiera Marka Wagnera i sekretarza Rady Ministrów Aleksandra Proksy.
Ziobro zasygnalizował, że chciałby jeszcze zgłosić wniosek o ponowne przesłuchanie Millera oraz byłego szefa gabinetu politycznego premiera Lecha Nikolskiego, ale jak dodał, uczyni to w późniejszym terminie.
Nałęcz zapowiedział, że najbliższe tygodnie chce wykorzystać do intensywnej pracy nad roboczą wersją sprawozdania.