PolskaPrezydent: media olbrzymim problemem polskiej demokracji

Prezydent: media olbrzymim problemem polskiej demokracji

Prezydent Lech Kaczyński powiedział w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2, że obecny rząd jest w mediach oblewany miodem, a czwarta władza jest jednym z olbrzymich problemów polskiej demokracji.

Prezydent: media olbrzymim problemem polskiej demokracji
Źródło zdjęć: © AFP

05.05.2008 | aktual.: 06.05.2008 06:35

Prezydent ocenił też, że w normalnych regułach demokratycznych ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego nie przegrałoby ubiegłorocznych wyborów.

Lech Kaczyński był pytany, czy nie miał lub nie ma poczucia, że 21 października ubiegłego roku (dzień wyborów parlamentarnych) doszło do "referendum" nie tylko w sprawie rządu Jarosława Kaczyńskiego, ale i jego prezydentury.

Prezydent odparł, że wybory te odbyły się w dość szczególnych okolicznościach, bo rząd J. Kaczyńskiego miał olbrzymi postęp w gospodarce, (...) gwałtowny spadek bezrobocia, spadek przestępczości, wzrost inwestycji, olbrzymi wzrost wykorzystania środków unijnych.

Na pytanie co w takim razie się obywatelom nie podobało, prezydent odpowiedział: Pan zapomina o czwartej władzy w Polsce.

Stworzono pewną nadrzeczywistość, krótko mówiąc rzeczywistość, której nie ma. Po wielu miesiącach ile się okazało spraw, w ramach których PiS miałby nadużywać władzy, znaczy poprzedni rząd miałby nadużywać władzy - co chwilę się coś okazuje, a potem się okazuje, że to nieprawda(...) Poprzednie wybory w każdym normalnym państwie, gdzie wszystkie mechanizmy czterech władz funkcjonują normalnie, zakończyłyby się zupełnie inaczej - powiedział Lech Kaczyński. Zapewnił jednocześnie, że uznaje wynik, który jest.

Przez dwa lata trwa nieustająca kampania (...). Tamte rządy - to nie od początku był rząd Jarosława Kaczyńskiego - nie miały ani jednej godziny, ani jednej, w której dano by (im) jakiś kredyt. (...) Dzisiaj jeden z dzienników jest po prostu biuletynem partyjnym i to jest oczywiste, jeden z ważniejszych dzienników - uważa prezydent.

Niech pan mnie nie przekonuje, że w normalnych regułach demokratycznych rząd, który ma takie wyniki jak przed chwilą powiedziałem, przegrywa wybory. To jest całkowicie niemożliwe. (...) To jest jeden z olbrzymich problemów polskiej demokracji. Czwarta władza jest jednym z olbrzymich problemów polskiej demokracji - powiedział Lech Kaczyński.

Jak dodał, dopóki obywatel nie będzie informowany prawdziwie, "demokracja jest żartem". I mówię to z najlepszą wolą, bo zdaję sobie sprawę, że myśmy już w Polsce zdołali wiele zmienić, i może i to zdołamy - powiedział prezydent.

Pytany, czy uważa zatem, że "przez media w Polsce demokracja nie jest normalna", Lech Kaczyński odparł: sądzę, że gdyby media prezentowały ocenę rzeczywistości, która bardziej odpowiada temu, co jest naprawdę, to bylibyśmy w sytuacji bliższej rzeczywistej demokracji, bo obywatel nie ma innego pośrednika (...) niż media, jeżeli ma się dowiadywać o tym, co się w kraju dzieje.

Prezydent ocenił, że dzisiaj władza jest oblewana miodem. Przy całym szacunku, przy mojej głębokiej chęci, żeby z tym rządem być w jak najlepszych stosunkach - bo ja naprawdę chcę - zdaję sobie sprawę, że takie były obiektywnie wyniki wyborów i trzeba się z tym pogodzić - dodał.

"Nie będzie żadnych przeszkód z podpisaniem Traktatu"

W opinii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie będzie żadnych przeszkód z podpisaniem Traktatu Lizbońskiego. Prezydent zaznaczył jednak, że podpisze Traktat w ramach umowy politycznej, którą zawarł z premierem Donaldem Tuskiem.

Lech Kaczyński powiedział, że umowa zawarta z premierem podczas kwietniowego spotkania na Helu nie zawierała szczegółów.

Nie rozmawialiśmy o szczegółach, rozmawialiśmy o samej zasadzie i doszliśmy - jak sądzę w miłej rozmowie - do porozumienia. Chciałbym mieć więcej takich rozmów z panem premierem - powiedział prezydent.

Helskie porozumienie między premierem a prezydentem ws. Traktatu Lizbońskiego dotyczyło zmiany tzw. ustawy kompetencyjnej - czyli ustawy o współpracy rządu z parlamentem w kwestiach dotyczących członkostwa Polski w UE.

Prezydent był pytany o to, co się stanie, jeśli nowa ustawa kompetencyjna nie będzie odpowiadała jego oczekiwaniom. Trzeba przygotować tę ustawę. W tej chwili jest jedna propozycja (projekt złożony przez PiS - przyp. red.), powinna być druga i dojdziemy do porozumienia - powiedział Lech Kaczyński.

Dopytywany, czy podpisze Traktat, jeśli z Sejmu wyjdzie ustawa kompetencyjna niezgodna z jego wizją, porównał tę sytuację do zastanawiania się nad tym, co będzie, kiedy między Warszawą a Krakowem zdarzy się trzęsienie ziemi.

Według prezydenta, prawdopodobieństwo wyjścia z Sejmu złej - w jego oczach - ustawy nie jest wcale większe od takiego trzęsienia.

W zeszły poniedziałek klub PiS przedstawił swój projekt ustawy kompetencyjnej. Przedstawiciele tej partii przekonywali, że został on skonsultowany z Kancelarią Prezydenta.

PO zapowiedziała, że go nie poprze, bo - zdaniem polityków tej partii - jest on sprzeczny z konstytucją. Zdaniem premiera Donalda Tuska, ustawę kompetencyjną "w ostatecznym kształcie" powinno przygotować Prezydium Sejmu; założenia do tej ustawy przygotowało Rządowe Centrum Legislacji.

Cel prezydentury: umocnienie pozycji Polski i solidarne państwo

Umocnienie międzynarodowej pozycji naszego kraju oraz to, by Polska była państwem solidarnym - to według prezydenta Lecha Kaczyńskiego cele jego prezydentury w polityce zagranicznej i wewnętrznej.

Zapytany o cel swej prezydentury, Lech Kaczyński odpowiedział, że jest on bardzo prosty.

W polityce zagranicznej te cele są związane z tym, żeby poprzez politykę północno - i południowo-wschodnią - co mi się udawało w istotnym stopniu i jak nikt tego nie będzie psuł, to się będzie dalej udawało - wzmocnić pozycję naszego kraju, także w Unii Europejskiej - powiedział prezydent.

Wskazał też na kwestię sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. To jest sprawa tarczy antyrakietowej i umowy politycznej, która mogła być z tym związana, i to jest istotniejsze pewnie niż inne sprawy. Chociaż ta umowa pewnie nie miałby takiego kształtu jak ja bym sobie wymarzył, bo w polityce rzadko się osiąga 100% - powiedział Lech Kaczyński.

W opinii prezydenta, jeśli chodzi o UE to wzmocnienie jest potrzebne z tego powodu, że Unia jest czymś bardzo dobrym, ale jest republiką arystokratyczną - tam największe państwa mają zdecydowanie najwięcej do powiedzenia.

Lech Kaczyński podkreślił, że w polityce wewnętrznej chce państwa solidarnego, czy - jak dodał - państwa gdzie jest także miejsce dla słabszych.

Bardzo się cieszę z wystąpienia premiera. Ale poza karmieniem dzieci, poza spacerami dla nas wszystkich (...), to jeszcze też bym chciał wiedzieć, że nie będzie płaskiego podatku, żeby wiedzieć, że służba zdrowia nie będzie sprywatyzowana, bo wtedy będzie podział na służbę dla bogatych i dla biednych - powiedział Lech Kaczyński.

Bardzo bym tego chciał i to jest też bardzo istotny cel mojej prezydentury - dodał prezydent.

Lech Kaczyński ocenił, że jest w tej chwili przeszkodą przed zbudowaniem Rzeczypospolitej dla silnych, państwa dla bogatych - państwa gdzie jest płaski podatek, czyli ktoś kto zarabia 100 tysięcy, płaci taki sam procent jak ktoś kto zarabia 2 tysiące.

Prezydent powiedział, że to jest dla niego absolutnie nie do przyjęcia. Podobnie, jak prywatyzacja ochrony zdrowia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)