Prezydent: mam wrażenie, że Tusków jest dwóch
Chociaż premier nie ma brata bliźniaka, czasem mam wrażenie, że jest dwóch Tusków. On się zupełnie inaczej zachowuje, kiedy rozmawia ze mną sam na sam, a zupełnie inaczej, gdy jest po spotkaniu ze swoim „komitetem konsultacyjnym" - tak w wywiadzie dla "Wprost" prezydent Lech Kaczyński ocenia premiera Donalda Tuska.
Będzie pan współpracował z Radkiem Sikorskim jako ministrem spraw zagranicznych?
- To mój konstytucyjny obowiązek.
W wywiadzie dla „Wprost" Sikorski deklarował, że chciałby się z panem spotkać i osobiście, najlepiej przy dobrym winie, wyjaśnić wątpliwości wokół swojej osoby.
- Moich zastrzeżeń do Radka Sikorskiego nie można sprowadzić do konfliktu personalnego. W przeszłości nasze relacje były bardzo dobre. Spotykaliśmy się nawet półprywatnie w obecności żon, rzeczywiście przy dobrym winie. Problem w tym, że jako minister postępował bardzo nieroztropnie.
Pozwoli mu pan wyjaśnić „pałacowe intrygi", które, według niego, konstruowało przeciwko niemu pana otoczenie?
- Żadnych intryg nie było, więc nie sądzę, by był to temat do rozmowy. Powtarzam: moje zastrzeżenia do ministra Sikorskiego nie są kwestią osobistej urazy.
Jednak te zastrzeżenia jakoś nie zszokowały Donalda Tuska.
- Odniosłem wrażenie, że w pierwszej chwili sprawa wywarła na nim duże wrażenie. Dopiero po konsultacji ze swoim otoczeniem Tusk zaczął bagatelizować problem.
Pana zdaniem, współpracownicy Tuska mają na niego aż tak duży wpływ?
- Chociaż premier nie ma brata bliźniaka, czasem mam wrażenie, że jest dwóch Tusków. On się zupełnie inaczej zachowuje, kiedy rozmawia ze mną sam na sam, a zupełnie inaczej, gdy jest po spotkaniu ze swoim „komitetem konsultacyjnym".
Którzy ministrowie się panu podobają?
- Miałem kiedyś okazję poznać panią minister Barbarę Kudrycką i zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie. Znam też od sympatycznej strony panią minister edukacji, ale jest to bardziej znajomość towarzyska, jako żony Aleksandra Halla.
Minister obrony?
- Nie mam precyzyjnej oceny Bogdana Klicha. Żałuję, że autorytatywnie wypowiadał się o takich sprawach, jak zniesienie poboru czy wycofanie polskich wojsk z Iraku, a nawet ze mną na ten temat nie porozmawiał, choć jestem konstytucyjnym zwierzchnikiem sił zbrojnych.
Oczekuje pan, że minister Klich będzie konsultował z prezydentem wszystkie swoje wypowiedzi?
- Oczywiście, że nie. Ale obronność, podobnie jak sprawy zagraniczne, to sfera kondominialna, w której konstytucja wymaga współdziałania rządu i prezydenta. W czasach premiera Jerzego Buzka obie te sfery były przedmiotem bardzo obszernej i szczegółowej korespondencji i wymiany opinii z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Ja oczekuję tego samego. Tymczasem Bogdan Klich od zaprzysiężenia rządu nawet się do mnie nie odezwał.
W końcu jednak się panowie spotkali.
- Na moje wyraźne życzenie. Obawiam się, że nie wróży to najlepiej naszej współpracy.
A pańska ocena wicepremiera Schetyny?
- Mam wrażenie, że Schetynów, podobnie jak Tusków, też jest dwóch. Jeden to sympatyczny człowiek, z którym się przyjemnie rozmawia. Drugi wyznaje zasadę, że polityka to bezwzględna gra, w której padają ofiary i nie stosuje się żadnych reguł. Tego pierwszego lubię.
Dorota Kania, Marcin Dzierżanowski i Grzegorz Pawelczyk