Prezydent Krakowa wyda ponad milion na kwiaty, medale i parady
Tylko na kwiaty kancelaria prezydenta wydaje każdego roku 15 tys. złotych. Same pudełka do pamiątkowych medali kosztują podatnika 20 tys. złotych. Wrażenie robi także suma, jaką pochłonie organizacja obchodów dwóch największych świąt państwowych. Krakowianie, 3 maja i 11 listopada mocno bijcie brawo w trakcie parady kawalerii konnej. Ta atrakcja kosztuje Was 150 tys. złotych. Suma robi duże wrażenie, ale efekt jeszcze większe - twierdzi Marcin Helbin, rzecznik prezydenta miasta.
12.02.2007 | aktual.: 12.02.2007 08:57
Tradycja - rzecz święta - Nie wyobrażam sobie świąt państwowych bez przemarszu kawalerii konnych. Koń jest historycznie związany z naszym miastem. Dodatkowo, jest to ogromna atrakcja turystyczna - mówi Helbin. Pytanie brzmi: czy stać nas na tak kosztowną atrakcję turystyczną? Kwota jest ogromna. Nie wierzę, że koszt wynajęcia koni jest aż tak wysoki. To ponad 20% wszystkich wydatków prezydenta na kontakty publiczne! - oburza się Grzegorz Stawowy (PO), radny miasta. Jestem patriotą, uważam, że obchody świąt państwowych powinny mieć stosowną oprawę. Ale ta suma jest skandalicznie duża - uważa Maciej Twaróg (LPR), były radny miasta.
Kosztowna lekcja muzyki
Drogo, bo w sumie 33 tys. złotych, kosztować będą krakowian lekcje śpiewania, organizowane na Rynku Głównym. Lwią część kwoty pochłonie druk kilku tysięcy śpiewników oraz wynagrodzenie dla artystów Loch Camelot. Na ten rok zaplanowano dwie takie imprezy. Mieszkańcy wystawiają im wysokie oceny. Uważam, że podobne przedsięwzięcia propagują zachowania patriotyczne. To bardzo ważne - mówi Helbin. Może lepiej przeznaczyć te pieniądze dla szkół publicznych, które również uczą muzyki i patriotyzmu? - pyta Twaróg.
Wigilia nie dla ubogich
Każdego roku, w niedzielę przed Bożym Narodzeniem, prezydent Krakowa organizuje na Rynku Głównym spotkanie opłatkowe oraz wigilię dla ubogich. Tego dnia krakowianie wspólnie zaśpiewają kolędy. Rozdanych zostanie 3 tys. śpiewników za 5 tys. złotych. Ulotki i plakaty reklamowe, zachęcające do wzięcia udziału w spotkaniu kosztować będą 10 tys. złotych. Jednak na zakup jedzenia na wigilię dla ubogich przeznaczone będzie jedynie... 2,5 tys. złotych. To porażające. Nie wiem, czemu i komu ma służyć taka symboliczna kwota - zastanawia się Wojciech Kozdronkiewicz (PiS), radny miasta. To przywara nie tylko krakowskich władz. Publiczne pieniądze wydaje się zawsze lekką ręką - sądzi Twaróg.
Arkadiusz Błaszczyk