Zmiany mają na celu wprowadzanie oszczędności. - Nie może być tak, że równolegle do jadącego pociągu jedzie autobus - podkreśla Marcin Krupa. - Przejazdy pomiędzy tymi miastami powinny się odbywać koleją. Ale koleją będziemy jeździli dopiero wtedy, gdy będziemy mieli wspólny bilet. To zadanie będzie jednak bardzo trudne, ponieważ porozumienie musi nastąpić nie tylko pomiędzy prezydentami śląskich miast, a także Kolejami Śląskimi - tłumaczy.
Ponadto prezydent Katowic chce przyłączenia mniejszych miast, takich ja Mysłowice czy Siemianowice, jak sam twierdzi z korzyścią dla nich. Skutkowałoby to sprawniejszą realizacją miejskich projektów, a także korzyściami finansowymi - między innymi większy udział w podatku PIT i CIT. - Zobaczmy co stało się w Zielonej Górze, która powiększyła się z 58 kilometrów kwadratowych do 250 - budżet wzrósł tam wtedy o 100 mln zł - argumentuje Krupa.
Prezydenci mniejszych miast, wzorem Warszawy, staliby się burmistrzami. Takie pomysły nie wzbudzają jednak dużego entuzjazmu we władzach miast, które rzekomo miałyby zostać wcielone do wielkiej aglomeracji. - To nie tędy droga, aby budować jedno miasto obojętnie jakkolwiek by się ono nazywało, ale stworzyć coś na wzór naszych zachodnich sąsiadów jak chociażby Zagłębia Ruhry - podkreśla Dawid Kostempski, prezydent Świętochłowic, szef GZM.
Jednak aby na poważnie myśleć o realizacji tego projektu, trzeba najpierw stworzyć ustawę metropolitalną. O takiej ustawie mówi się na Śląsku już od wielu lat. W Sejmie do dziś nie udało się jej przeforsować. Najczęstszym problemem przy projektowaniu tego typu ustaw jest dokładna definicja, czym jest metropolia oraz szczegółowy zakres miast i obszarów, które miałyby wejść w jej zakres.
Najbardziej prawdopodobne wydaje się przyłączenie Mysłowic oraz Siemianowic. Prezydenci większych miast, np. Tychów czy Gliwic mówią takiemu projektowi stanowcze "nie".
