Prezydent Jemenu opuścił kraj
Prezydent Jemenu Abd ar-Rab Mansur al-Hadi opuścił kraj. Dotarł do stolicy Arabii Saudyjskiej, skąd ma się udać na szczyt arabski do Egiptu - podały władze w Rijadzie. Wcześniej saudyjskie samoloty zaatakowały cele szyickich milicji w Jemenie.
- Hadi uda się do Szarm el-Szejk, chroniony przez Arabię Saudyjską - poinformowała telewizja Al-Arabija. Według Rijadu Hadi wyjechał z Jemenu w środę, a do Egiptu uda się w sobotę.
Wcześniej podawano sprzeczne informacje na temat popieranego przez Zachód prezydenta Hadiego: jego doradcy twierdzili, że przeniósł się do innego pałacu w innej części portowego miasta Aden, a siły bezpieczeństwa i przedstawiciele władz portu Aden utrzymywały, że prezydent opuścił kraj drogą morską. Niektóre jemeńskie media informowały już w środę, że prezydent Hadi mógł się udać do Arabii Saudyjskiej.
W czwartek samoloty bojowe Arabii Saudyjskiej i jej arabskich sojuszników zaatakowały w Jemenie pozycje szyickiego ugrupowania Huti, walczących o obalenie Hadiego. Telewizja Al-Arabija poinformowała, że przygotowywana jest też ofensywa lądowa wojsk z innych państw muzułmańskich.
Do niezwłocznego zaprzestania nalotów wezwał Iran, podkreślając, że stanowią one naruszenie suwerenności Jemenu.
W Jemenie walka o władzę między Hadim a ugrupowaniem Huti trwa od kilku miesięcy. Huti są wspierani przez szyicki Iran, a prezydent Hadi przez kraje Zatoki Perskiej, w tym sunnicką Arabię Saudyjską.
Czyniąc zawoalowaną aluzję do wpływów Iranu, szef saudyjskiej dyplomacji książę Saud ibn Fajsal ibn Abd al-Aziz as-Saud powiedział w czwartek, że operacja koalicji w Jemenie "ma na celu przeciwstawienie się agresji milicji Huti wspieranej przez regionalne mocarstwo".
Wysoki rangą irański polityk zapowiedział w rozmowie z Reuterem, że "Iran wykorzysta wszelkie możliwe polityczne metody rozładowania napięć w Jemenie". Dodał: "Interwencja militarna nie jest opcją, którą Teheran bierze pod uwagę".
Zdaniem ekspertów, na których powołuje się agencja AFP, Iran nie będzie jednak obserwował tej interwencji bezczynnie. "Iran może uruchomić grupy (szyickie), które utworzył na saudyjskim wschodzie, lub skłonić opozycję w Bahrajnie, by wszczęła zamieszki" - uważa saudyjski ekspert Abdelwahab Badrachan.
Interwencję w Jemenie poparły USA, Francja i Wielka Brytania. Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini oznajmiła jednak, że "operacja wojskowa nie jest właściwym rozwiązaniem" konfliktu. "W tym krytycznym momencie wszyscy w regionie powinni działać odpowiedzialnie i konstruktywnie, aby jak najszybciej stworzyć warunki to powrotu do negocjacji" - oceniła.
Prezydent Rosji Władimir Putin w rozmowie telefonicznej z prezydentem Iranu Hasanem Rowhanim wezwał "do natychmiastowego przerwania działań militarnych" w Jemenie - podały w czwartek służby prasowe Kremla.
Sekretarz stanu USA John Kerry omówił sytuację w Jemenie z ministrami spraw zagranicznych krajów Zatoki Perskiej. Rzeczniczka Departamentu Stanu powiedziała dziennikarzom, że USA opowiadają się za wynegocjowaniem rozwiązania konfliktu w Jemenie, niemniej rozumieją niepokoje Arabii Saudyjskiej, które doprowadziły do wszczęcia operacji militarnej.
Brytyjski premier David Cameron powiedział w rozmowie telefonicznej z prezydentem Rowhanim, że "kraje postronne" nie powinny wspierać milicji Huti w Jemenie - poinformowała rzeczniczka Downing Street.
Reuters zwraca też uwagę, że nasilający się konflikt w Jemenie może poważnie zagrozić globalnym dostawom ropy; ceny surowca podskoczyły w czwartek o 4 proc., a Kuwejt i Arabia Saudyjska zwiększyły środki bezpieczeństwa wokół instalacji naftowych.
Rijad zalecił też wzmocnienie ochrony granic oraz obiektów przemysłowych i budynków publicznych.
AFP cytuje saudyjskiego politologa Chaleda Batarafiego, który uznał, że interwencja w Jemenie jest próbą obrony pozycji saudyjskiego królestwa jako regionalnego hegemona przed rosnącymi wpływami szyickiego Iranu. Rijad nie mógł zaakceptować sytuacji, w której kontrolę w Jemenie przejęłaby szyicka milicja zachęcona do radykalnych działań przez rosnące wpływy Iranu w Iraku, Syrii, Libanie oraz wśród mniejszości szyickiej w Bahrajnie.
"Mając z jednej strony Państwo Islamskie, a z drugiej Iran, Arabia Saudyjska sięgnęła po radykalne środki, by nie dopuścić do przekształcenia Jemenu w kolonię Teheranu" - ocenił dyrektor Obserwatorium Krajów Arabskich w Paryżu Antoine Basbous.
Ekspert zwraca też uwagę, że jest to pierwsza decyzja o operacji wojskowej, jaką podjął nowy król Arabii Saudyjskiej Salman ibn Abd al-Aziz as-Saud, zaledwie dwa miesiące po wstąpieniu na tron. Batarafi uważa jednak, że misji tej nie zorganizowano w pośpiechu i była ona starannie skoordynowana z innymi krajami arabskimi. W istocie, Liga Arabska oznajmiła w czwartek, że "w pełni popiera" interwencje w Jemenie.(PAP)
fit/ kar/