Prezydent Francji ominie Polskę szerokim łukiem. "To śmieszne"
Emmanuel Macron pod koniec sierpnia spotka się z premierami Czech, Słowacji, Bułgarii, Rumunii i Austrii. Chociaż temat rozmów jest istotny również dla Polski, Macron nie planuje spotkać się ani z premier Beatą Szydło, ani z prezydentem Andrzejem Dudą. "To śmieszne dywagacje" - tłumaczą w rozmowie z WP politycy PiS i wyjaśniają, dlaczego decyzja prezydenta Francji nie ma większego znaczenia.
- W ostatnim czasie przedstawiciele polskiego rządu odbyli szereg spotkań z ważnymi politykami, w tym z głową największego światowego mocarstwa (prezydentem USA Donaldem Trumpem - red.). To najlepszy dowód, że w polityce międzynarodowej Polska ciągle jest liczącym się krajem - mówi Wirtualnej Polsce Małgorzata Gosiewska (PiS). Posłanka zasiadająca w sejmowej komisji spraw zagranicznych dodaje, że "nie słyszała o żadnych poważnych problemach w relacjach polsko-francuskich".
Arkadiusz Mularczyk (PiS) zwraca jednak uwagę na "konieczność koncentrowania się wreszcie na własnych interesach". - Polska musi prowadzić interesy, które są zgodne z naszą racją stanu, a nie z interesem francuskim czy niemieckim. To, że podjęliśmy właśnie taką politykę, wielu krajom się nie podoba. Polska spolegliwa, gdzie kupuje się jej liderów takich jak Donald Tusk, była Polską wygodną, bo w ciemno przyjmowała wszystko z Zachodu. Teraz prowadzimy swoją politykę i walczymy o własne interesy - ocenia Mularczyk.
"Skończmy z bajkami o tym, że ktoś kogoś lubi, czy nie lubi"
Polityk Prawa i Sprawiedliwości cytuje w tym miejscu również byłego premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, który mówił: "Wielka Brytania nie ma wiecznych wrogów, ani przyjaciół. Wielka Brytania ma tylko wieczne interesy". - Polska powinna koncentrować się na tym samym. Polityka polityką, gesty gestami, a liczy się walka o twarde korzyści gospodarcze. Skończmy więc z bajkami o tym, że ktoś kogoś lubi, czy nie lubi. Powinniśmy walczyć o dobro Polaków, a nie o to, czy ktoś przyjedzie, czy nie przyjedzie.
Pałac Elizejski potwierdził już, że podczas wizyty 23 sierpnia w austriackim Salzburgu Emmanuel Macron ma się spotkać z kanclerzem Christianem Kernem, a dołączyć do nich mają premierzy Czech i Słowacji: Bohuslav Sobotka i Robert Fico. Dzień później francuski prezydent uda się do Rumunii, a ostatnia na trasie będzie Bułgaria.
Wszystkie wizyty i spotkania mają związek z opracowywanymi przez Komisję Europejską zmianami dotyczącymi delegowania pracowników w Unii Europejskiej. Wśród proponowanych zmian jest m.in. zasada, która nakazywałaby płacić te same pensje za tę samą pracę, w tym samym miejscu. Obecnie pracownik z Czech delegowany przez pracodawcę na przykład do Francji, może zarabiać stawkę znacznie niższą niż inne pracujące tam osoby.
- Nasze kraje dobrze współpracują, ale oczywiście są pewne kwestie sporne. W kampanii prezydenckiej Macrona Polska była pokazywana jako kraj, który rzekomo zamyka francuskie firmy i powoduje bezrobocie. Faktycznie bezrobocie w ich kraju to ok. 20 proc, a w Polsce zaledwie około 7 proc., ale to oni wprowadzili np. bardzo niekorzystne przepisy dotyczące czasu pracy kierowców Jest to przedmiotem sporu, bo firmy transportowe to jeden z filarów naszej gospodarki - mówi Mularczyk.
- Francuzi bez żadnych problemów u nas inwestują. Mają sieci handlowe, banki i udziały w wielu przedsiębiorstwach. My niestety we Francji takich możliwości nie mamy, bo prowadzą bardzo restrykcyjną politykę. Ich przepisy są dla naszych inwestorów bardzo niekorzystne - podsumowuje poseł PiS.