PolskaPrezydent: euro to sprawa dyskusyjna

Prezydent: euro to sprawa dyskusyjna

Zakończyło się posiedzenie Rady Gabinetowej w Pałacu Prezydenckim. Rozpoczęcie narady zwołanej przez prezydenta opóźniło się o 40 minut, ponieważ nieoficjalnie premier Tusk i ministrowie protestowali przeciwko obecności prezesa NBP Sławomira Skrzypka. Był on wcześniej zaproszony na posiedzenie rządu, ale się nie pojawił. Prezydent jest zadowolony z efektów rozmów - jak określił "bez elementów spornych" - ale założenia rządu dotyczące euro określił jako "sprawę pewnej dyskusji". Będziemy się nad tym głęboko zastanawiać - podkreślił Lech Kaczyński.

Prezydent: euro to sprawa dyskusyjna
Źródło zdjęć: © AFP

28.10.2008 | aktual.: 28.10.2008 17:10

Prezydent określił atmosferę Rady Gabinetowej jako "bardzo dobrą", następna odbędzie się w grudniu i będzie dotyczyła budżetu na 2009 r. Politycy rozmawiali m.in. o światowym kryzysie finansowym, walce z jego skutkami w Polsce i tzw. mapie drogowej wprowadzenia naszego kraju do strefy euro do końca 2011 r.

Prezydent relacjonował, że minister finansów Jacek Rostowski mówił podczas Rady Gabinetowej o tym, jakim "znakomitym rozwiązaniem" byłaby "deklaracja wejścia do strefy euro".

Czy ja się opowiadam za tym rozwiązaniem? Dla mnie to jest sprawa dyskusyjna, będziemy się nad tym głęboko zastanawiać. (...) Sprawa euro powinna być sprawą pewnej dyskusji, ale na pewno pan minister Rostowski ma argumenty i my te argumenty będziemy rozpatrywać - powiedział L. Kaczyński.

Prezydent poinformował, że Rada koncentrowała się na środkach, które "mają ochronić nas przed kryzysem", którego - jak zastrzegł - "dzisiaj (w Polsce) nie ma".

Lech Kaczyński podkreślił, że we wtorek złotówka nieco się umocniła w stosunku do dolara, a "system finansowy Polski jest stabilny". Zaznaczył też, że wprowadzone są liczne środki zabezpieczające polski system finansowy: ustawa o Komitecie Stabilizacyjnym, ustawa o nowych narzędziach pomocowych wobec banków. Jak ocenił, jest "nikłe prawdopodobieństwo", że będzie potrzeba, by z nich korzystać.

Spór przed posiedzeniem Rady Gabinetowej

Prezydent postanowił zaskoczyć rząd - w ten sposób obecność prezesa NBP na Radzie Gabinetowej komentuje PO. Według PiS, prezydent miał pełne prawo do zaproszenia szefa banku centralnego, a jego udział w posiedzeniu Rady jest uzasadniony. Skrzypek był wcześniej zaproszony na posiedzenie rządu, ale się na nim nie pojawił, dlatego ministrowie i premier byli zaskoczeni jego obecnością na Radzie Gabinetowej.

Według informatora PAP, po krótkiej rozmowie Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem sprawa została wyjaśniona i obrady Rady się rozpoczęły.

Premier Donald Tusk przyznał, że na początku Rady Gabinetowej był mały zgrzyt spowodowany tym, że - w jego ocenie - obecność na niej niektórych polityków i urzędników stanowiła naruszenie litery i ducha konstytucji.

Tusk powiedział na konferencji prasowej, że poinformował prezydenta widząc jak wygląda skład Rady Gabinetowej, że nie jest zgodny z dość jednoznacznym standardem konstytucyjnym, według którego Rada Gabinetowa to Rada Ministrów, której przewodniczy prezydent.

Zdaniem premiera, obecność innych polityków, urzędników, spowodowała, że to spotkanie - w jego ocenie - nabrało innego jakby standardu, dość nietypowego.

Pan prezydent zapoznał się z moją uwagą, że oceniam to jako pewne naruszenie litery i ducha konstytucji. Powtórzyłem to także na rozpoczęciu tego spotkania - relacjonował Tusk.

Ale - jak zaznaczył - waga sprawy oraz pragnienie jego i prezydenta, by w sprawach gospodarczych, a także skutecznego zwalczania ewentualnych efektów kryzysu, mieć coraz bardziej wspólny pogląd, była ważniejsza niż długie debaty nad konstytucją.

Rzecznik klubu PiS Mariusz Kamiński przekonywał dziennikarzy, że "konstytucja mówi jasno, że Rada Gabinetowa składa się z prezydenta oraz członków Rady Ministrów i przewodniczy jej prezydent". Jak podkreślił, "osoba, która prowadzi spotkanie ma prawo zapraszać gości, udzielać im głosu".

Były prezes Trybunału Konstytucyjnego profesor Andrzej Zoll powiedział, że Rada Gabinetowa to - według zapisów konstytucji - prezydent i Rada Ministrów. Obecność innych osób spoza tego grona jest możliwa, ale pod warunkiem, że zostaną zaproszone na takie posiedzenie. Zdaniem profesora Zolla, zaproszenie dla szefa NBP i prezydenckich doradców powinni wystosować wspólnie premier i prezydent.

Konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek uważa, że skład Rady Gabinetowej jest wprost określony przez konstytucję, dlatego dodatkowo nie należy nikogo do niej zapraszać.

Premier: jestem gotowy ustąpić prezydentowi

Premier zapowiedział, że jeśli prezydent Lech Kaczyński potwierdzi "niezłomną wolę" wyjazdu na poświęcony kryzysowi finansowemu szczyt UE do Brukseli 7 listopada, to rząd zapewni mu wszystkie potrzebne ułatwienia, a on sam "jest gotowy mu ustąpić".

Prezydent na pewno będzie tam się dobrze czuł- powiedział premier. Jednocześnie ocenił, że byłoby lepiej, gdyby to on osobiście uczestniczył w spotkaniu w Brukseli. Jak dodał, w rozmowach na szczycie UE powinna uczestniczyć jedna osoba z naszego kraju.

O składzie polskiej delegacji na szczyt UE Tusk będzie rozmawiał z prezydentem na Radzie Gabinetowej.

Michał Kamiński poinformował, że Lech Kaczyński jest przekonany, iż powinien być, wraz z premierem, na nadzwyczajnym szczycie Unii Europejskiej.

Kamiński wyjaśnił, że - zdaniem prezydenta - dobrze, jeśli w Brukseli będzie nas reprezentować dwóch polityków, ponieważ "wszyscy w Europie wiedzą, iż w Polsce jest kohabitacja, silny mandat społeczny i polityczny dla prezydenta i silny mandat dla rządu".

Materia (spotkania w Brukseli) dotyczy zdecydowanie tego, czym zajmuje się w Polsce rząd, a nie prezydent. Ale w związku z tym, że prezydent konsekwentnie zapowiada, że bardzo mu zależy na tym, żeby być w Brukseli, to nie widzę powodów, żeby w tej konkretnej sytuacji toczyć spór- powiedział premier.

Jak ocenił, zdecydowanie lepsze dla wizerunku Polski jest, aby traktowano ją poważnie i żeby polska delegacja nie zwracała na siebie uwagi z innych powodów niż merytoryczne.

Tusk powiedział, że spotkanie w Brukseli będzie roboczym spotkaniem szefów rządów i państw. Jak dodał, podczas rozmów ma być wypracowane "możliwie jednolite" stanowisko Europy, przed spotkaniem 20 największych państw świata w Waszyngtonie.

Tego typu robocze spotkania, to nie jest miejsce, gdzie się głosuje i podejmuje decyzje w UE. Charakter tego spotkania i wydarzenia na ostatnim spotkaniu w Brukseli każą mi z dużą ostrożnością podchodzić do takich propozycji, że będziemy delegacją, która zwraca na siebie uwagę niestandardowym składem - dodał premier.

Prezydent USA George W. Bush będzie 15 listopada w Waszyngtonie gospodarzem szczytu poświęconego globalnemu kryzysowi finansowemu; zaproszeni zostali członkowi Grupy Dwudziestu (G20), obejmującej główne gospodarki rozwinięte i wschodzące.

Nawiązując do sporu o delegację Polski podczas październikowego szczytu UE, Tusk powiedział, że nie chce "gorszących zdarzeń". Do dziś mam poczucie niesmaku po niektórych aspektach ostatniego szczytu w Brukseli- podkreślił.

Przed październikowym spotkaniem unijnych przywódców doszło do ostrego sporu między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem o skład polskiej delegacji. Po kilkudniowym konflikcie na posiedzeniu Rady Europejskiej w Brukseli byli zarówno prezydent, jak i premier, ale Lech Kaczyński poleciał do Brukseli wyczarterowanym samolotem, bo kancelaria premiera nie zgodziła się, by skorzystał z samolotu rządowego.

Prezydent uczestniczył w części obrad szczytu, mimo że nie znalazł się w składzie delegacji, który rząd oficjalnie zgłosił do Brukseli.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)