Prezydent będzie przewodził polskiej delegacji na szczycie NATO?
Premier Donald Tusk poinformował, że zaproponował prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, by został szefem polskiej delegacji na szczyt NATO w Bukareszcie.
21.01.2008 | aktual.: 22.01.2008 00:06
Zwróciłem się do prezydenta, aby na szczycie NATO w Bukareszcie był szefem delegacji. Z tego co wiem, podjął decyzję, że będzie szefem tej delegacji. W tej sprawie to mi w zupełności wystarcza i nie muszę nawet być obecny w Bukareszcie, bo mam zaufanie do pana prezydenta - powiedział Tusk w programie TVN24 "Kropka nad i".
Głównymi tematami zaplanowanego na kwiecień szczytu NATO mają być: sytuacja w Afganistanie, poszerzenie Sojuszu, bezpieczeństwo państw członkowskich oraz państw basenu Morza Czarnego, a także bezpieczeństwo energetyczne.
Odnosząc się do zeszłotygodniowych słów szefowej Kancelarii Prezydenta Anny Fotygi o braku konsultacji w sprawie zwiększenia kontyngentu wojskowego w Afganistanie, Tusk powiedział, że sprawdzi, czy tak było. Jak dodał, nie ma żadnego problemu z tym, żeby informować prezydenta o planach dotyczących misji wojskowych i szeroko pojętych sił zbrojnych.
Zaznaczył, że jeśli nie miały miejsca konsultacje w tej sprawie, to było to niedopatrzenie jego urzędników.
Pytany o wypowiedź Fotygi o odwróceniu wektorów w polityce zagranicznej i symbolicznej sekwencji jego wizyt: najpierw w Moskwie, a potem w Waszyngtonie, premier powiedział: niektórzy polscy politycy mają głowy i serca pełne symboli i emocji i nie chcą dostrzec, że warto pojechać danej stolicy, żeby też coś załatwić i że terminy wizyty ustalają i gospodarze i ci, którzy wizytują.
Tusk dodał, że szczegółowy plan jego planowanej na 8 lutego wizyty w Moskwie nie jest jeszcze gotowy. Na pytanie, czy spotka się z rosyjską opozycją, odparł: dla mnie ta sprawa ma fundamentalne znaczenie: chcemy poprawy relacji z Rosją, nie zmieniając naszej oceny i opinii co do takich kwestii jak demokracja, prawa człowieka.
Z Rosją można rozmawiać nawet serdecznie, ale trwając przy swoich pryncypiach - podkreślił.
Pytany o negocjacje w sprawie rozmieszczenia w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej, Tusk powtórzył, że strona polska bardzo chciałaby uzyskać techniczne, czy wojskowe gwarancje zwiększające nasze bezpieczeństwo. Jak mówił, lokalizacja tarczy może spowodować, że Polska znajdzie się bardziej w kręgu zainteresowań na przykład terrorystycznych.
Podkreślił, że obowiązkiem jego rządu jest dbanie o to, by bezpieczeństwo Polski nie doznało uszczerbku i - jak mówił - w tę stronę idą rozmowy ze stroną amerykańską. Zaznaczył, że według niego również Amerykanom zależy na tym, by tarcza zwiększała zarówno ich bezpieczeństwo, jak i Polski. Wydaje mi się, że sprawa idzie w dobrą stroną - dodał.
Jak mówił, wie, że zarówno strona polska, jak i amerykańska postarają się, żeby nikt nie przelicytował w negocjacjach, co mogłoby doprowadzić do fiaska rozmów.
USA chcą rozmieścić w Polsce wyrzutnie rakiet przechwytujących, a w Czechach stację radarową. Obiekty te stanowiłyby elementy tarczy antyrakietowej, chroniącej Stany Zjednoczone i ich sojuszników przed atakiem tzw. państw nieprzewidywalnych, takich jak Iran.