Trwa ładowanie...
d3sm2y2
23-06-2006 04:00

Prezes Stowarzyszenia Ofiar Wojny oszustem?

O wyłudzenie 25,8 tys. zł bielska prokuratura oskarża Mieczysława J., prezesa Stowarzyszenia Ofiar Wojny, znanego z afery Żelazo. Prezes nie przyznaje się do winy - pisze "Dziennik Zachodni.

d3sm2y2
d3sm2y2

Zdaniem prokuratury wyłudzenia dokonał Bank Słowiańskich Ofiar Wojny, którego polskim oddziałem kieruje właśnie Mieczysław J. "Dziennik Zachodni" jako pierwszy w 2003 r. napisał, że Bank zbiera pieniądze od ludzi poszkodowanych przez wojnę. Teraz te zarzuty potwierdza prokuratura.

Według jej ustaleń od września 2002 r. do czerwca 2005 na konto tego banku 258 osób wpłaciło po 100 zł. Osoby te liczyły, że w zamian dostaną po prawie 74 tys. zł odszkodowania za cierpienia spowodowane przez Niemców w czasie II wojny światowej.

Nazwisko Mieczysława J. wypłynęło szerzej na początku lat 90., gdy ujawniono udział polskich służb specjalnych w rabunkach dokonywanych na terenie Niemiec w latach 70. Mieczysław J. wraz ze swymi braćmi byli w Niemczech ludźmi polskiej SB. Potem znów było o nim głośno, tym razem już jako o prezesie Stowarzyszenia Ofiar Wojny. Przejął od oświęcimskich karmelitanek budynek tzw. Starego Teatru wraz ze Żwirowiskiem, tuż przy murze byłego KL Auschwitz.

Pozwolił działać tam Kazimierzowi Świtoniowi, który uczynił z tego miejsca dolinę krzyży. Przy tej okazji Mieczysław J. głosił, że jego stowarzyszenie ma zamiar domagać się od strony niemieckiej odszkodowań za pracę przymusową w czasie II wojny światowej i przekazywać je ofiarom.

d3sm2y2

Bank Słowiańskich Ofiar Wojny to kontynuacja tamtego pomysłu. Jak ustalili to śledczy, bank powstał w 2000 r. w Belgradzie. Bank nie dysponował jednak żadnymi środkami, miał je dopiero uzyskać od "niemieckich osób fizycznych i prawnych oraz państwa niemieckiego". Wyliczono, że chodzi o sumę 537 mld marek niemieckich o wartości z 1972 r. To dawało prawie 74 tys. zł na ofiarę.

Tak właśnie przedstawiał sprawę bank, który wysyłał informację do znanych sobie ofiar wojny i ich spadkobierców. 100 zł to był koszt świadectwa, które potem uprawniało do otrzymania odszkodowania. Jedną z takich osób był Julian Z. Stwierdził on w śledztwie, że wypełnił przysłany mu wniosek i wpłacił na konto banku 100 zł. Gdy poniewczasie zaczął interesować się dalszym losem odszkodowania, okazało się, że w świadectwie nie ma mowy o jakiejkolwiek dacie jego otrzymania.

Prokuraturę zainteresowało Stowarzyszenie Polsko-Niemieckie Pojednanie, które jako jedyne wypłaca odszkodowania ofiarom wojny z funduszy niemieckich. Śledczy ustalili, że Bank Słowiańskich Ofiar Wojny nie został nawet zarejestrowany, nie uzyskał też zezwolenia od NBP na świadczenie podobnych usług. A mimo to pobierał stuzłotowe opłaty.

Obietnica uzyskania 74 tys. zł odszkodowania za wykupienie za 100 zł świadectwa, zdaniem prokuratury była wprowadzaniem ludzi w błąd. Bank nie posiadał środków finansowych na wywiązanie się z tego zobowiązania, nie miał również możliwości ich wyegzekwowania z zagranicy. Tym samym doprowadził 258 osób do niekorzystnego rozporządzenia swoimi pieniędzmi.

d3sm2y2

Mieczysław J. nie przyznał się do winy, odmówił też składania wyjaśnień. Śledczym zadeklarował, że skontaktuje się z tymi osobami i jeżeli będą chcieli, to odda im te 100 zł. Jak na razie nic nie zwrócił. Uznał też, że policja podstępnie wymusiła zeznania od poszkodowanych przekonując ich, że pieniędzy od Banku Słowiańskich Ofiar Wojny nie otrzymają, gdy tymczasem część już otrzymała odszkodowanie. Nie poparł tego jednak żadnym dowodem.

Z "DZ" Mieczysław J. nie chciał rozmawiać. Nie mam zamiaru udzielać panu żadnych informacji, ani dyskutować z panem - powiedział, po czym odłożył słuchawkę. (PAP)

d3sm2y2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3sm2y2
Więcej tematów