PolskaPrezes PiS: Lech Kaczyński jest prezydentem zmiany

Prezes PiS: Lech Kaczyński jest prezydentem zmiany

- Lech Kaczyński jest prezydentem zmiany, co do tego nie ma żadnej wątpliwości, nie jest przecież kontynuacją prezydentury Kwaśniewskiego; prezydentura Lecha Kaczyńskiego nie jest też kontynuacją prezydentury Lecha Wałęsy. To jest polityk, który chciałby, aby Polska się głęboko zmieniła - powiedział w "Sygnałach Dnia" prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.

06.11.2008 | aktual.: 06.11.2008 11:16

Jacek Karnowski:Panie premierze, jak pan przyjął zwycięstwo Baracka Obamy, bardzo wyraźne zwycięstwo w amerykańskim wyścigu wyborczym? Bo w sumie to jest jednak duża niewiadoma dla świata, kandydat niby znany, poznany w kampanii, ale operujący dość ogólnikowymi hasłami poza tym hasłem change – zmiana. Świat nie za bardzo wie, co to oznacza.

Jarosław Kaczyński: No cóż, oznacza, że zmiana i zmiana jest rzeczywista. Jest zmiana pokoleniowa, być może będą zmiany gospodarcze, być może pewna epoka w dziejach Stanów Zjednoczonych i szerzej: w dziejach tego, co kiedyś nazywaliśmy Zachodem, ale i my do tego Zachodu należymy, epoka dominacji neokonserwatyzmu się kończy. Ale nie mówmy hop i dlatego, że nie bardzo wiemy, co tak naprawdę zrobi Obama, i dlatego, że nie wiemy, jak długo będzie rządził. Czyli, krótko mówiąc, w tej chwili jest na pewno dużo więcej pytań niż odpowiedzi, których można udzielić z jakimś poziomem pewności.

I właściwie to jest wszystko, poza tym, co dotyczy bezpośrednio Polski. I tutaj tak – z jednej strony są w kręgu doradców, przynajmniej w tym szeroko rozumianym kręgu doradców Obamy tacy ludzie jak Zbigniew Brzeziński i to by wskazywało na to, że są szanse podtrzymania przynajmniej dotychczasowej polityki, jeżeli chodzi o Polskę i tę część Europy, no ale były też wypowiedzi samego kandydata, a dziś już prezydenta–elekta, które mogą niepokoić. Przypomnę choćby sprawę rozmowy o tarczy.

Michał Kamiński, prezydencki minister, powiedział, że w Polsce najbliżej do Baracka Obamy Lechowi Kaczyńskiemu. To dość zaskakujące stwierdzenie, no bo zazwyczaj sympatie polskiej prawicy lokowano raczej w obozie McCaina.

- Ale Lech Kaczyński jest prezydentem zmiany, co do tego nie ma żadnej wątpliwości, nie jest przecież kontynuacją prezydentury Kwaśniewskiego; prezydentura Lecha Kaczyńskiego nie jest też kontynuacją prezydentury Lecha Wałęsy. To jest polityk, który chciałby, aby Polska się głęboko zmieniła i żeby pewne kwestie, które stawały także teraz w trakcie kampanii w Stanach Zjednoczonych zostały postawione i rozwiązane także w Polsce.

Przede wszystkim chodzi o to, jak wielu Polaków, a tam jak wielu Amerykanów, uczestniczy w tych wszystkich dobrach, które niesie za sobą rozwinięty kapitalizm. Oczywiście, inny jest poziom w Stanach Zjednoczonych, ale my też już mamy trochę do podziału. Ten udział jest w tej chwili bardzo nierówny, pewnych grup w ogóle nie dotyczy. Idea solidarności społecznej to jest idea rozszerzenia tego udziału, rozszerzenia w sposób radykalny. I tego rodzaju idea była także formułowana w trakcie ostatnich wydarzeń w Stanach Zjednoczonych. Mniej więcej wiadomo, co zrobić, żeby w Polsce tak się stało i ta sprawa została podjęta przez rządy Prawa i Sprawiedliwości i można to w miliardach przeliczyć, ile pieniędzy zostało jakby przesunięte w stronę wsi, w stronę biedniejszych grup społecznych.

No i teraz jest pytanie: co w tej sprawie można w praktyce, a nie w deklaracjach, nie w słowach uczynić w Stanach Zjednoczonych? Ja uczciwie powiem: nie wiem, po prostu nie wiem, jakie tam są realne możliwości.

Panie premierze, czy jakieś wnioski wypływają ze zwycięstwa Obamy w sferze uprawiania polityki, kampanii, tego, jak wygrywać, jak dziś wygrywać kampanie?

- Ja sądzę, że mniejszy niżby się wydawało, bo Obama miał więcej pieniędzy, miał poparcie najbardziej wpływowych mediów i sądzę, że też większości mediów, miał poparcie sfer akademickich, więc jego kampania osobista, jego talenty, bo takie z całą pewnością ma, które pozwalały mu dobrze funkcjonować w pewnym otoczeniu, w pewnej roli, na pewno nie były bez znaczenia, ale nie były, jak sądzę, rozstrzygające. Obama jako kandydat, zobaczymy, jak będzie, jak będzie już naprawdę prezydentem, ale jako kandydat był pewną medialną kreacją. No, dzisiaj jest tak, że medialne kreacje mogą wygrywać wybory, ale to wiemy także z Polski.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)