Premier Włoch: zostajemy w Afganistanie
Premier Romano Prodi wykluczył wycofanie
włoskich wojsk z Afganistanu. W ten sposób odpowiedział swym
koalicjantom ze skrajnej lewicy, którzy po śmierci włoskiego
żołnierza w wyniku samobójczego zamachu, pytali głośno:
co my jeszcze robimy w Afganistanie?.
24.11.2007 | aktual.: 25.11.2007 00:40
35-letni chorąży zginął wraz z dziewięcioma afgańskimi cywilami niedaleko Kabulu w zamachu, do którego przyznali się talibowie. Rannych zostało trzech włoskich żołnierzy. Zasługą Włochów jest to, że udało im się nie dopuścić do jeszcze większej masakry, gdyż izolowali terrorystę-samobójcę od tłumu, który przybył na uroczystość otwarcia mostu. W jego budowie uczestniczył włoski kontyngent.
Prodi w reakcji na ponowienie przez włoskich komunistów żądań wycofania się z Afganistanu, oświadczył stanowczo: misja nie podlega dyskusji. Droga do braterstwa i porządku na tej umęczonej ziemi jest wciąż długa - dodał.
Minister obrony Arturo Parisi też zapewnił, że włoskie wojska pozostaną w Afganistanie. Biada tym, którzy myślą, że z powodu tego, co się stało, powinniśmy opuścić Afgańczyków, będących na łasce agresji - zaznaczył.
Dosyć zastanawiania się nad faktami. To oczywiste, kto stoi po stronie pokoju. My po niej jesteśmy, wraz z innymi składnikami wspólnoty międzynarodowej, obecnymi na mocy mandatu ONZ u boku Afgańczyków budujących przyszłość - powiedział włoski minister obrony.
Sylwia Wysocka