Premier wije się jak PiS‑korz – L. Wałęsa dla WP
Zastanawiam się, ile wykrętów i tanich chwytów premiera Polacy jeszcze zniosą. Z daleka i gołym okiem widać, jak to bezwzględna, pozbawiona skrupułów gra, obliczona tylko na trwanie przy władzy, a w najgorszym wypadku na utrzymanie władzy prezydenckiej. Owszem, premier realizuje swoje małe cele taktyczne, pochłania i upokarza przystawki, kpi z opozycji, zwodzi strajkujących, wijąc się niczym piskorz. Jest więc dość skuteczny, chwilami nawet tak efekciarski, jak łabędź w swoim przedostatnim śpiewie. W kluczowych sprawach pozostaje bezradny, chowając głowę w piasek.
11.07.2007 | aktual.: 11.07.2007 09:57
Jak widać jest już coraz bliżej do poważnego – a przepowiadanego przeze mnie – pokłócenia się braci Kaczyńskich. Zderzyć się tu może honor z taktyką i celami politycznymi. Na razie wygrywa to drugie. Honor gdzieś braciom umyka. Typowym chłopcem do bicia stał się w tej batalii prezydent Kaczyński, a cierpi też na tym jego małżonka, w obronie której nie potrafi po męsku wystąpić żaden z nich. Upodobał sobie prezydenta w tej roli „polityk” Rydzyk. I uderza bez skrupułów. A co brat na to? Poczekamy, zobaczymy, sprawa ucichnie – zdaje się myśleć, bo niewiele na ten temat mówi. W tym przypadku nie walnął pięścią w stół tak mocno, jak bezwzględnie chciał rozprawiać się z niewinnymi pielęgniarkami. Nie domagał się przeprosin, nie szukał w tych słowach ojca dyrektora spisku sił tajemnych - no, może o tyle, że tak naprawdę te słowa to wina szatana, który broni się przed sojuszem Rydzyka z Kaczyńskimi i różnych metod używa. Premier najwyraźniej boi się bardziej Rydzyka niż brata. Zresztą brata nigdy się nie bał.
Zawsze było odwrotnie. Ale, żeby zachować twarz znalazł trzecie wyjście. Zrobił tąpnięcie polityczne. Wiele na to wskazuje, że takie zamieszanie i kolejną kontrolowaną destabilizację przewidział już wcześniej i szykował długo. Znalazł wreszcie dogodny moment i kozła ofiarnego Leppera. I znów zadziałało. Wszystkie serwisy trąbiły o Lepperze, a nie o Rydzyku. Nie trzeba było więc domagać się mocniej wyjaśnień i przeprosin. Po co narażać się tak zdyscyplinowanemu elektoratowi, do którego dzień wcześniej mówiło się, że tam, gdzie on jest, tam jest Polska. Wszyscy inni to wrogowie.
Afera z Lepperem odkryła też inne smutne prawdy. Jedną z nich wyrażała rozdygotana twarz na pozór twardego Giertycha, kiedy zajrzało mu w oczy widmo wcześniejszych wyborów, w których on i jego ludzie są z góry przegrani. Zapomniał już, jak głosił, że jest z Lepperem jednym ciałem i zawsze podzieli jego los. Tym razem ani myślał o wyjściu z koalicji i wiernopoddańczo na kolanach wyznał lojalność premierowi. Podobnie przestraszeni byli ludzie z Samoobrony niemający w większości szans na reelekcję. Przestraszyli się końca wakacji i synekur. Nawet gotowi byli stanąć przeciwko Lepperowi, żeby tylko utrzymać się jeszcze trochę przy władzy w rządzie, agencjach i na dietach poselskich. W efekcie premier coraz mocniej wchłania i uzależnia przystawki. Mimo takiego upokorzenia Samoobrona pozostała w rządzie, a Lepper też jest już na kolanach i znaczy coraz mniej. Nawet w swojej partii.
Premier za chwilę będzie gotowy na kolejne wybory i co ważne bez balastu Leppera. Nikt mu nie zarzuci, że to on wprowadził ludzi tego pokroju na salony, że ich legitymizował. Wręcz przeciwnie - będzie głosił, że się z nimi rozprawił. Medialnie nie będzie tak wyraźne, że ciągle pozostaje w koalicji z ludźmi o różnej wątpliwej proweniencji, z wyrokami. Ważne, że ściął ich lidera, a że ten jest podejrzany w dalszej koalicyjnej współpracy Kaczyńskiemu nie przeszkadza. Zapomina, że podejrzenia to w końcu nie sprawa obywatela Leppera, a przewodniczącego Leppera, szefa koalicyjnej partii. Tym samym podejrzany staje się cały rząd! I jeszcze jedna korzyść z tego zamieszania dla premiera – bynajmniej nie dla Polski. Kto teraz zwróci uwagę na pielęgniarki? Premier odebrał im w oczach opinii publicznej– nie pierwszy to raz – moralne prawo do strajkowania. Bo przecież tu trwa walka o dobro Polski, o stabilizację, a one tu nieetycznie strajkują, chcą więcej pieniędzy, męczą tego zapracowanego człowieka, który wije się w
swojej nieudolności przemieszanej z przebiegłością jak piskorz. W ten sposób zatrzymana została większa fala strajków, niezadowolenia. Podczas permanentnego kryzysu rządowego trudno myśleć o jakichkolwiek innych sprawach niż przepychanki polityczne. Tylko to potrafi premier. W nich się realizuje.
Owszem, można się ekscytować kolejną zagrywką premiera. Pytanie, co z tego wynika? To nic innego, jak burza w szklance mdłej wody tworzona przez Kaczyńskich i ich ludzi. Taplają się w niej z lubością, a nosa na zewnątrz nawet nie wyściubią. Z daleka wygląda to coraz bardziej żałośnie. Polska jest wyśmiewana, rządy Kaczyńskich określane na świecie najbardziej autorytarnymi od 1989 roku, a rządzący zakompleksionymi i nienawistnymi ludźmi. Nie skorzystali bracia z mojej ostatniej rady, żeby wyjechali trochę dalej i najlepiej na dłużej – zobaczyliby jak są widziani i może by się otrząsnęli. To coraz mniej prawdopodobne. Do nich już żadne argumenty nie trafiają. Liczy się tylko walka o władzę i dla władzy. A taka władza zapatrzona tylko w siebie często zapomina, że póki co jest jeszcze gdzieś wyborca, jest naród – nie tylko wokół Rydzyka - który coraz mocniej ma dość, jak nigdy dotąd w wolnej Polsce. I ten naród zabierze w końcu głos. I w tym cała nadzieja.
Pozdrawiam wakacyjnie z jeszcze dalszego i piękniejszego miejsca.
Prezydent Lech Wałęsa dla Wirtualnej Polski