Premier: wczoraj kapiszon, dzisiaj stary kotlet
Wczoraj był kapiszon, a dzisiaj było jeszcze gorzej - dzisiaj rzucono o ziemię starym kotletem - powiedział premier Jarosław Kaczyński na konwencji wyborczej PiS w Białymstoku.
16.09.2007 | aktual.: 16.09.2007 18:38
Premier odniósł się w ten sposób do wypowiedzi szefa Samoobrony Andrzeja Leppera na temat domniemanych nieprawidłowości w finansowaniu Porozumienia Centrum.
Starym kotletem rzucono przypominając sprawy sprzed szesnastu lat, sprawy dawno już wyjaśnionej. Tak proszę państwa, Porozumienie Centrum (...) było jedyną partią w 1991 r., która potrafiła pokazać skąd ma pieniądze - miała pieniądze z pożyczki - legalnej, opodatkowanej pożyczki i właśnie o tych pieniądzach pan Lepper mówił i o tych przelewach .
I oczywiście jak ze wszystkiego próbowano nam z tego później robić sprawę, ale nawet w ówczesnych warunkach przy falandyzacji prawa to się nie udało, skończyło się na niczym, na uniewinnieniach, na umorzeniach. Już wtedy była taka sytuacja, że jak ktoś z korupcją walczył, jak ktoś chciał uczciwej Polski to był prześladowany, a jak ktoś się korumpował to miał dobrze - powiedział.
Zgromadzeni w Białymstoku powitali premiera gromkimi oklaskami. Rzeczywiście nie mówią prawdy ci, którzy mówią, że jest nas tu półtora tysiąca - jest nas tu dużo więcej - powiedział premier.
"Są tacy którzy chcą zamykać innym usta"
21 października będziemy podejmować decyzję - czy idziemy dalej do przodu, czy też do władzy dojdą ci, którzy nie tylko nie będą kontynuowali naprawy Polski, walki z korupcją, patologią ale wręcz odwrotnie - podejmą walkę z tymi, którzy chcieli te zjawiska zwalczać - powiedział Jarosław Kaczyński.
Premier podkreślił, że pomysły wyłączenia prokuratury spod władzy ministra sprawiedliwości są po to, aby "gdy PiS powróci do władzy, nic już nie było można zrobić". Jego zdaniem, ci którzy chcą takiej zmiany chwycili do ręki "sztandar demokracji". Czy dzisiaj ktokolwiek ogranicza działalność partii politycznych, w tym tych najbardziej opozycyjnych, najbardziej agresywnych wobec obecnej władzy? Nikt nie może dać żadnego przykładu. Czy ktoś ogranicza wolność prasy, wolność słowa? Nie ma takich ograniczeń - oświadczył.
Jak jednak dodał premier, są tacy którzy chcą zamykać innym usta. Jako przykład podał decyzję Sądu Okręgowego w Toruniu, który zakazał prof. Andrzejowi Zybertowiczowi wypowiadać się na temat współpracy Zygmunta Solorza z wywiadem wojskowym PRL.
Jakie to środowisko wysyła dziś pozew za pozwem wobec tych, którzy ośmielą się je krytykować? Czy to nasze środowisko, czy może sprzyjające nam gazety? Nie proszę państwa - to ta gazeta, którą niedawno porównałem do "Trybuny" z 1953 r. To oni próbują zamykać usta, już nie tylko mnie, ale dziennikarzom wytaczają kolejne procesy - powiedział Jarosław Kaczyński.
"Sojusz PO-LiD to dla nas wyzwanie"
Jak podkreślił premier, jeden z członków Prawa i Sprawiedliwości "przeszedł do naszej konkurencji". To człowiek dobrej przeszłości solidarnościowej, jeszcze tej z opozycji lat 70-tych, człowiek o antykomunistycznym nastawieniu, człowiek który miał różne pretensje miedzy innymi o to, że mu nie powierzono w Sejmie prowadzenia ustawy dezubekizacyjnej - mówił Jarosław Kaczyński.
Ten pan - nie chcę tu jego nazwiska wymieniać - zaraz po przejściu do tamtej partii stwierdził, że trzeba poważnie rozważać sojusz PO-LiD - zauważył premier.
Ja w tym momencie doszedłem do wniosku, że skoro ten człowiek, żeby dostać pierwsze miejsce na liście tak mówi, to z tego wynika, że ta koncepcja została już tam przyjęta, że on traktuje to oświadczenie jako warunek swojej przynależności, swojej wysokiej pozycji w tym środowisku - powiedział szef rządu.
A więc tak proszę państwa, ma być sojusz PO-LiD, sojusz Platformy Obywatelskiej z postkomunistami - oświadczył.
Nie oszukujmy się. To dla nas jest zadanie, to dla nas jest wyzwanie, my musimy mieć więcej posłów niż obydwie te partie naraz - zadeklarował Jarosław Kaczyński.
I to jest proszę państwa możliwe, ale musimy ze wszystkich sił przekonywać wszystkich obywateli, ale także naszych politycznych oponentów, także ludzi z Platformy Obywatelskiej, że wchodząc na tę drogę, wchodzą na drogę narodowej zguby, wchodzą na drogę, która prowadzi donikąd, wchodzą na drogę odbudowy czegoś co Polsce w najwyższym stopniu szkodziło, wchodzą na drogę zakwestionowania demokracji - oświadczył szef rządu. Przed tygodniem szeregi Prawa i Sprawiedliwości opuścił toruński poseł tej partii Antoni Mężydło, który w wyborach do Sejmu będzie startował jako nr 1 z listy Platformy Obywatelskiej w Toruniu.
"To nie my nienawidzimy"
Zdaniem premiera, PiS - niezależnie od wszystkich kłopotów - "pchnęło" Polskę do przodu. Polska, można powiedzieć, ruszyła z miejsca, historia w Polsce ruszyła z miejsca - podkreślił.
Według Jarosława Kaczyńskiego, kampania wyborcza musi być "poważną rozmową o Polsce, o jej przyszłości, a nie kolejnym wybuchem gniewu i nienawiści". To nie my nienawidzimy - zapewnił.
Jak zaznaczył, program PiS - "Polski Solidarnej" wywodzi się z uczuć jak najlepszych - "przede wszystkim z uczucia zwanego empatią, z umiejętności utożsamienia się z tymi słabszymi, tymi którym jest gorzej".
Szef rządu dodał, że z tego wynika konsekwentne dążenie PiS do tego, aby zrównały się szanse różnych regionów Polski. Podlasie, to ziemia szczególna, która przez lata PRL była dyskryminowana i to nieprzypadkowo, bo tu był najtwardszy i najdłużej trwał opór przeciwko komunizmowi - podkreślił.
Premier podkreślił, że Podlasie w PRL płaciło za to brakiem inwestycji, brakiem zainteresowania władz. Dzięki odwadze ludzi tej ziemi jesteśmy dziś w Polsce - oświadczył Jarosław Kaczyński.
Naszą wolą - która przejawiła się już w decyzjach - jest to, aby ta ziemia otrzymała szanse szybkiego, szybszego niż gdzie indziej rozwoju, nadrabiania strat i historycznych zaległości - powiedział premier. Jak zaznaczył, ma to dotyczyć wszystkich dziedzin.
Ale to jest zadanie, które komuś najwyraźniej przeszkadza - ktoś najwyraźniej chce żebyśmy nie mogli tego zrealizować. Ktoś knuje, ktoś próbuje tutaj wrzucać piasek w tryby. Organizowane są różnego rodzaju akcje, sięgające aż Brukseli, po to żeby różnego rodzaju bezwzględnie konieczne inwestycje - jak choćby obwodnica Augustowa - nie mogły być wybudowane - ocenił premier.
Zapewnił, że rząd PiS działa rozsądnie. Rząd wie, jakie są europejskiej realia, wie jak trzeba funkcjonować w tych okolicznościach (...) ale nasza władza w tej sprawie będzie całkowicie konsekwentna. Nie damy się tutaj wyprowadzić w pole, nie damy sobie wmówić, że jest inaczej niż jest - podkreślił.
Premier zapewnił też, że PiS po wyborach będzie kontynuowała swoją misję, aby ziemie wschodnie "dogoniły resztę Polski".