Premier: trzymanie nerwów na wodzy to źródło siły Platformy
Gdy zwracałem się z apelem do Stefana Niesiołowskiego o przeproszenie napastującej go dziennikarki, to mówiłem i dziś mówię: zdolność wybaczania, trzymanie nerwów na wodzy to jest m.in. źródło siły PO - mówił na Radzie Krajowej partii premier Donald Tusk.
Tusk odniósł się w ten sposób do incydentu z udziałem Stefana Niesiołowskiego i dziennikarki Ewy Stankiewicz przed sejmem w dniu głosowań nad reformą emerytalną.
25.05.2012 | aktual.: 25.05.2012 16:07
Premier podczas Rady Krajowej przeczytał fragment listu, który - jak mówił - skierowała do niego kobieta głosująca na PO. - Dzień, w którym zażądałeś - to są słowa kierowane do mnie - od legendy polskiej opozycji prof. Stefana Niesiołowskiego przeproszenia znieważającej go i łamiącej prawo PiS-owskiej propagandystki, autorki socrealistycznych produkcyjniaków, może być dniem, w którym twoi wyborcy odwrócą się od ciebie, Donaldzie. Bo twoi wyborcy znoszą już zbyt długo zniewagi, lżenie, prowokacje, oszczerstwa, chamstwo, insynuacje i kłamstwa ludzi, wobec których ty wykazujesz zbyt wiele wyrozumiałości - mówił premier, cytując list.
Jak dodał szef rządu, w liście jest wiele "uzasadnionych słów, mówiących o tym, kim Stefan Niesiołowski jest dla Platformy, kim jest dla Polski". - Tak, jest naszym bohaterem i potrafił prezentować odwagę, twardość charakteru i niezłomność wtedy, (...) kiedy to naprawdę kosztowało bardzo wiele - mówił Tusk. Zaznaczył, że zasług Niesiołowskiego zgromadzonym na Radzie Krajowej nie trzeba przypominać.
- Ale chcę wam bardzo otwarcie powiedzieć. Wtedy, gdy zwracałem się do pana marszałka Niesiołowskiego z takim apelem, by przeprosił napastującą go wówczas dziennikarkę za słowa, to mówiłem to i dziś to też powtórzę: bo takie postępowanie - to znaczy zdolność wybaczania, to znaczy nieodpowiadanie agresją na agresję, trzymanie nerwów na wodzy, to jest m.in. źródło siły PO - powiedział Tusk.
Premier mówił, że gdyby nie miał przekonania, że PO ma dalej zdolność "kreowania polityki miłości, wyrozumiałości", to nie nadawałby się na jej szefa. - Chcę powiedzieć, że rozumiem doskonale emocje, które wyrażał Stefan w czasie tamtego popołudnia. I rozumiem dokładnie to, co napisała i co myśli nasza koleżanka i pewnie wielu z was. Ale jeśli wpadniemy w taką pokusę, pułapkę, że będziemy odpowiadali pięknym za nadobne, jeśli przebierzemy się w ich stroje, to stracimy całą moc przekonywania Polaków - mówił Tusk.
Premier podkreślił: wierzę, że nadejdzie moment, kiedy uśmiechnięty Stefan Niesiołowski będzie witał się z uśmiechniętą panią redaktor (Ewą) Stankiewicz. - I to Stefanie będzie twoje drugie wielkie zwycięstwo - zwrócił się do Niesiołowskiego.
- Pokonałeś Lenina środkami dość przebojowymi, pokonasz uśmiechem tych, którzy nie wierzą w sens uśmiechu i polskiego optymizmu. Ja głęboko w ten polski optymizm wierzę. Zobaczycie w najbliższych dniach - to się opłaca Polsce, Platformie, nam wszystkim - konkludował Tusk.
"PO jest dla ludzi, nie dla ideologii"
- Platforma po to ubiegała się o władzę, by ludziom żyło się lepiej, lżej. PO jest dla ludzi, nie dla ideologii; kiedy podejmuje twarde kroki, to nie dlatego, że jest więźniem jakiejś doktryny - przekonywał premier Donald Tusk.
Jak mówił premier, przez 6 ostatnich miesięcy PO przeszła "bardzo poważną próbę". - Doprowadziliśmy właściwie do finału te najtrudniejsze, najbardziej ryzykowne z naszego punktu widzenia punkty z mojego expose. I podjęliśmy to ryzyko nie dlatego, abyśmy zmienili nasz pogląd na ważne rzeczy w Polsce i na sposób postępowania władzy i Platformy - podkreślił Tusk.
Przyznał, że politycy PO nie są już tacy "uśmiechnięci, jak kiedyś", bo - mówił - "przy takiej operacji jak podniesienie wieku emerytalnego trudno się uśmiechać". - Dzisiaj trzeba bardzo wyraźnie powiedzieć tak, jak powiedzieliśmy to Polakom 5 lat temu: kiedy podejmujemy decyzje trudne i niepopularne, to nie, żeby się przed kimś popisać, tylko dlatego, że oceniamy je jako absolutnie niezbędne - przekonywał szef rządu.
Zapewnił, że PO "nie zrobi niczego wbrew ludziom ponad to, co jest absolutnie niezbędne dla bezpieczeństwa polskiego".
- Jeśli dzisiaj prezes PiS Jarosław Kaczyński mówi, że zawiesza wojnę na Euro 2012, to może pomyśli przez moment, że wojna jest gorsza od pokoju i że można to przedłużyć o dzień, o tydzień, o rok, o dziesięć lat - powiedział premier Donald Tusk.
Tusk podkreślił, że Euro 2012 może być dla Polski momentem zwrotnym. - Ktoś powie, że (Kaczyński) robi to taktycznie, bo (...) widać, że przygniatająca większość Polaków nie chce żadnej wojny domowej (...) ale dobrze, niech ulega tej presji. To jest nasza broń, dzięki której będzie można w pozytywną stronę dyscyplinować także polityków - powiedział premier.
- Wiem dobrze i myślę, że Polacy też to rozumieją, jak wielkim atutem Polski jest dzisiaj stabilna koalicja, stabilny rząd, który mimo kryzysu uzyskał ponownie zaufanie i ma przed sobą lata spokojnego rządzenia, po to, by ochronić Polskę przed tymi zewnętrznymi i wewnętrznymi zagrożeniami - powiedział premier podczas Rady Krajowej.
Premier podkreślił, że wielkim zmartwieniem dla Europy i świata jest sytuacja gospodarczo-polityczna Polski. - Cała Europa - ba, cały świat rozumieją, że dla poszczególnych narodów, ale i zagrożeniem globalnym mogą stać się rządy ludzi nieodpowiedzialnych, radykałów wszelkiej maści w dowolnie wybranym kraju naszej zachodniej cywilizacji. Niech to będzie próba jakości tego, co dzieje się w Polsce. Tym bardziej, że w żadnym kraju europejskim nie funkcjonuje tak mocna i tak radykalna w swych tezach opozycja jak w Polsce - zaznaczył.
Jego zdaniem "odporność i siła" PO służą stabilizacji nie władzy, ale "prostej nadziei Polaków na spokojne życie". Podkreślił, że przed PO "jeszcze niejedno zwycięstwo", a "prawdziwą drużynę poznaje się po tym, że walczy do końca".
- Kiedy słyszę od niektórych z lub spoza Platformy, że ta presja, agresja jest zbyt silna, że nie dajemy rady, to jakbym widział piłkarza, który traci rozum i na faule odpowiada jeszcze gorszymi faulami i kończy z czerwoną kartką - przekonywał premier.
- Widzę Wojtka Szczęsnego, który w sześćdziesiątej piątej minucie meczu finałowego z Rosją, z powodu deszczu, schodzi z boiska bo jest mu niewygodnie, bo czuje jakiś dyskomfort - mówił. - Jesteście odpowiedzialni za to, co dzieje się w Polsce i macie prawo czuć z tego powodu satysfakcję - powiedział premier.
- Reforma emerytalna nie musi być "polityczną kulą u nogi PO"; jeśli kryzys strefy euro okaże się poważny, Polacy docenią tę reformę także politycznie - przekonywał podczas Rady Krajowej PO minister finansów Jacek Rostowski.
- Nasza, bardzo stopniowa, konieczna reforma emerytalna nie ma nic wspólnego z bieżącymi potrzebami finansów publicznych. Robimy ją, aby zapewnić przyszłym emerytom wyższe emerytury i państwu polskiemu bezpieczeństwo finansowe, ale nie dziś, lecz w latach 2020-tych i 2030-tych - podkreślił Rostowski.
- Jestem pewien, że jeżeli turbulencje wokół strefy euro okażą się naprawdę groźne, to fakt, że umieliśmy podjąć tak odważną decyzję i przeprowadzić reformę emerytalną w ostatnich tygodniach, nie będzie w następnych wyborach dla nas polityczną kulą u nogi, lecz wprost przeciwnie - wtedy będzie to także politycznie docenione przez Polaków - powiedział minister finansów.
Szef MF przekonywał, że Polska dziś jest znacznie lepiej przygotowana na - jak zaznaczył - przychodzący z zewnątrz, ze strefy euro, kryzys niż była w 2008 roku. Jak mówił, o tym, że lepiej dajemy sobie radę z kryzysem niż wszystkie inne kraje Europy, świadczą "twarde dane".
- Po pierwsze rozwój. W latach 2008-2011 mieliśmy najszybszy wzrost gospodarczy w Europie, w OECD i w wielu krajach wschodzących - powiedział. Zwrócił uwagę, że Polska osiągnęła w tym okresie prawie dwa razy wyższy wzrost gospodarczy niż kraj drugi na podium, czyli Słowacja.
Minister zauważył, że KE prognozuje, że w 2012 r. Polska ponownie osiągnie najszybszy poziom wzrostu w UE.
Ponadto - mówił szef MF - w latach 20011-12 Polska osiągnęła "80 mld zł spadku deficytu w relacji do PKB" - A w tym roku już spadek długu do PKB o prawie 50 mld zł - dodał.
Rostowski zaznaczył, że w ciągu ostatnich czterech lat dług publiczny wprawdzie wzrósł, jednak "relatywnie tak mało, że jesteśmy na czwartym miejscu, jeśli chodzi o najmniejszy wzrost długu w relacji do PKB w całej UE".
Według ministra finansów, jeśli uda się pokonać kryzys w strefie euro, już w 2016 roku Polska będzie miała pierwszą nadwyżkę finansów publicznych, "którą będzie można utrzymać do 2020 roku dość łatwo".
Zdaniem Rostowskiego, sukcesy gospodarcze Polski "bolą przeciwników PO, ponieważ są najlepszym dowodem na to, że ich teza o słabości państwa jest po prostu nieprawdziwa".
Natomiast Sikorski nawiązał do listu, jaki Kaczyński napisał do boksera Tomasza Adamka po przegranej przez niego w ubiegłym roku walce z Witalijem Kliczko. Sikorski zacytował fragment listu, iż "można przegrać, a pozostać niezwyciężonym".
- To pismo prezesa Kaczyńskiego uważam za kluczowy tekst w zrozumieniu filozofii naszych konkurentów, także w dziedzinie polityki zagranicznej: rzucić się na olbrzyma, dostać lanie, a potem uważać się za zwycięzcę moralnego - powiedział Sikorski.
Przekonywał, że PO - w odróżnieniu od PiS - prowadzi politykę ambitną, ale realistyczną. - Tak w sporcie, jak i w polityce, my się nie wstydzimy naszej koszulki narodowej. A naszej reprezentacji życzymy zwycięstwa prawdziwego, a nie moralnego - powiedział Sikorski.
Nawiązał w ten sposób do wypowiedzi byłego bramkarza reprezentacji Polski, obecnie posła PiS Jana Tomaszewskiego. Na uwagę dziennikarza, że skoro wstydzi się koszulki dzisiaj, to może trzeba by zrezygnować, Tomaszewski odparł: nie, dzisiaj to ja się już nie wstydzę, ja się brzydzę. Proszę mi wierzyć. Ja się wstydziłem rok temu, kiedy chciałem wywołać temat, żeby ci ludzie nie grali. Dzisiaj, ponieważ oni już prawdopodobnie będą grali, to się brzydzę.
- Panie Janie, pan się nie krępuje - jest pan dobrym uczniem prezesa. Dzielenie Polaków na lepszych i gorszych patriotów to wasza specjalność - powiedział szef MSZ.