Premier spełnił przedwyborczą obietnicę, spotkał się z...
Premier Donald Tusk w Katowicach spełnił przedwyborczą obietnicę rozmowy, daną miejscowemu emerytowi Czesławowi Doleckiemu. Podobnie jak w październiku, spotkali się w Spółdzielni Socjalnej "Rybka" w katowickiej dzielnicy Giszowiec.
21.12.2011 | aktual.: 21.12.2011 16:19
- Nie miałem wrażenia, ani wtedy, ani teraz, aby (Dolecki) jakoś szczególnie się gniewał. Zjedliśmy, uściskaliśmy się na Święta. Muszę powiedzieć, że jest fascynującym rozmówcą - mówił po spotkaniu Tusk.
Jak relacjonował po spotkaniu premier, Dolecki ma wiele pomysłów. - Nie ze wszystkimi się zgadzam, ale parę rzeczy chyba wspólnie jeszcze może poprowadzimy - powiedział szef rządu. Za dobry pomysł uznał np., by posłowie czekający na ludzi w biurach poselskich wyszli do ludzi "w sposób bardziej zorganizowany - przy uczestnictwie np. środowisk emeryckich na osiedlach".
Jak wyjaśnił, chodzi o to, żeby organizować razem z takimi liderami systematyczne spotkania. - Aby pan Czesław nie musiał czekać na mnie, tylko rozmowa, co ludzi dręczy albo wkurza czasami, mogła być ciągła. I żeby ludzie nie czuli się klientami w biurach poselskich, czyli żeby to raczej posłowie pamiętali, że są klientami ludzi - mówił premier.
Pytany, co dało mu spotkanie z panem Czesławem, premier zaznaczył, że przede wszystkim spadł mu kamień z serca - wynikający z niespełnionej dotąd obietnicy takiej rozmowy. - Mam wrażenie, że ludzie też będą widzieli, że trzeba dotrzymywać słowa - to chyba też ma znaczenie - stwierdził.
Jak dodał, usłyszał w Katowicach wiele "trzeźwych punktów widzenia". - Nawet jeśli nie ze wszystkim się zgadzamy, warto mieć możliwość - nie przy kamerach, przy wigilijnym barszczu - rozmowy z ludźmi, którzy widzą rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy niż kancelaria premiera - ocenił.
Na pytanie, czy zamierza kontynuować takie spotkania odparł, że należy tu raczej mówić o krótkiej przerwie związanej z tworzeniem rządu czy finałem prezydencji. Przypomniał, że ponieważ najbliższy rok ma być wypełniony wieloma zmianami, z których "nie wszystkie są przyjemne", "w ramach zdrowego rozsądku" będzie musiał być między ludzi.
Dolecki powiedział przed spotkaniem dziennikarzom, że przygotował się trochę do rozmowy z premierem i chciał poruszyć tematy m.in. problemów w służbie zdrowia ("Leczenie kanałowe u dentysty kosztuje 300 zł: kogo na to stać - biznesmenów, prezesów, ale nie zwykłego człowieka"), górnictwie ("To, co zrobili - górnik zjeżdża jak do grobu, ani nie wie czy wyjedzie do góry - za sam zjazd 200 zł powinno się płacić górnikom dodatkowo") czy przywilejach ("Te mieszkania służbowe, biura poselskie to 11 tys. miesięcznie na to idą, a czy choć jeden człowiek poszedł tam rozmawiać?").
Po rozmowie z Tuskiem mówił, że jest z niej zadowolony. - Szczera rozmowa była. Poruszyliśmy pewne tematy, tylko teraz trzeba je wdrożyć - powiedział Dolecki. - Umówiliśmy się, że jeśli chociaż połowę zrobimy, to nie będzie źle - zaznaczył premier. Środowa rozmowa - prócz spraw państwowych - dotyczyła też jego rodziny i wieloletniej pracy w kopalni.
Pan Czesław z "Rybki"
Premier po raz pierwszy rozmawiał z Czesławem Doleckim 3 października. W ramach przedwyborczej kampanii zjadł wtedy śniadanie w Spółdzielni Socjalni "Rybka" założonej w katowickiej dzielnicy Giszowiec przez grupę okolicznych bezrobotnych. W rozmowie z szefem rządu katowiczanie skarżyli wówczas się m.in. na patologie w górnictwie, niskie świadczenia, wysokie ceny czy brak pracy dla młodych.
Jednym z mieszkańców wyjątkowo głośno i dobitnie wykrzykującym wtedy swoje opinie był Czesław Dolecki. Premier zachęcał go do wzięcia udziału w wyborach, a jednocześnie zaprosił do udziału w śląskim obiedzie, który miał zjeść w tym samym miejscu kilka dni później.
6 października, mimo że Tusk przyjechał znów do Katowic, do spotkania z Doleckim nie doszło. Jak tłumaczył później dziennikarzom, gospodarze "Rybki" nie mieli namiarów na pana Czesława i nie udało się go zaprosić w czasie, w którym był akurat w spółdzielni. Dzień później premier rozmawiał telefonicznie z Doleckim, przeprosił go, że nie udało im się spotkać i umówił się na kolejne spotkanie w Katowicach, do którego miało dojść jeszcze w październiku. Jak ocenił, pan Czesław przyjął wtedy jego zaproszenie "bez pretensji".
Spółdzielnię socjalną "Rybka" w katowickim Giszowcu stworzyło kilkanaście osób, wśród nich niepełnosprawni i długotrwale bezrobotni. Grupa własnymi siłami remontuje stuletni budynek w dzielnicy Giszowiec, gdzie niegdyś mieściły się pralnia, łaźnia i magiel. Na początku stycznia otworzy tam kawiarenkę.
W Katowicach premiera powitali członkowie spółdzielni "Rybka", którzy przygotowali świąteczne potrawy, m.in.: smażoną rybę, rybę w occie, kapustę z grochem, kompot z suszu, barszcz, makówki i makowiec. Donald Tusk podczas powitania powiedział, że będzie to "wyjątkowo smutna wigilia", nawiązując do wiadomości o śmierci pięciu polskich żołnierzy w Afganistanie.
Premier zapowiedział, że realnie będzie mógł znów przyjechać do Katowic, w okolicy Wielkiej Nocy. Na wcześniejszy termin zaprosił członków "Rybki" do Warszawy, "by też jakoś się zrewanżować". "Mimo, że nastawialiśmy się, że główną gwiazdą będzie pan Czesław, też zdążyliśmy sobie z premierem porozmawiać - o następnym spotkaniu, o naszych planach, jak przebiegał remont" - wyjaśniła PAP prezes "Rybki" Gabriela Szymkowiak.