Premier Serbii w Kosowie w rocznicę historycznej bitwy na Kosowym Polu
Premier Serbii Vojislav Kosztunica
przybył w środę do Kosowa na religijne uroczystości z okazji 617.
rocznicy bitwy na Kosowym Polu, zorganizowane w klasztorze
Graczanica u bram Prisztiny. Wizycie towarzyszą nadzwyczajne
środki bezpieczeństwa.
28.06.2006 | aktual.: 28.06.2006 15:57
Kosowo zawsze było i zawsze będzie częścią Serbii - powiedział Kosztunica, który o zgodę na przyjazd do tej zabiegającej o niepodległość prowincji musiał wystąpić do tamtejszej misji ONZ.
28 czerwca przypada czczona w Serbii rocznica bitwy na Kosowym Polu. Stoczona w 1389 roku bitwa z Turkami, zakończona klęską, przesądziła o upadku państwa serbskiego i przejściu ziem serbskich na kilkaset lat pod panowanie otomańskie.
Bitwa na Kosowym Polu jest dla Serbów tym, czym dla Polaków bitwa pod Grunwaldem, z tą jednak różnicą, że nie przypomina o zwycięstwie, lecz o największej w narodowej historii klęsce. Była ona dla Serbów największą bitwą w obronie chrześcijaństwa w okresie pierwszych wypraw Turków otomańskich.
Wydarzenie to stało się jednym z głównych tematów serbskiej poezji ludowej, trafiło także do literatury.
Kosowo, serbska prowincja zamieszkana w większości przez Albańczyków, administrowana jest przez ONZ od czerwca 1999 roku. Jego status ma być określony przed końcem roku w trakcie rozpoczętych w lutym pod auspicjami ONZ negocjacji.
Albańczycy domagają się niezawisłości tego terytorium, Belgrad godzi się jedynie na szeroką autonomię.
W środę setki kosowskich Albańczyków blokowały drogi, usiłując nie dopuścić do przyjazdu szefa serbskiego rządu. Policja i żołnierze z dowodzonych przez NATO sił KFOR zatrzymali ok. 80 osób.
Zdaniem byłego amerykańskiego negocjatora ds. Bałkanów Richarda Holbrooke'a, Serbia musi się pogodzić z suwerennością Kosowa. Serbia ostatecznie straciła Kosowo - powiedział Holbrooke belgradzkiej gazecie "Press" i wyraził opinię, że winę za taki stan rzeczy ponosi "Slobodan Miloszević i jego szaleńcza polityka".
Niepodległe Kosowo oznacza kres szaleńczego serbskiego snu o jakimś wielkim imperium na Bałkanach - uznał Holbrooke i wyraził przekonanie, że służy to stabilności i pokojowi w całym regionie.