Premier: robić dalej to, co się robi, ale bardziej konsekwentnie
Z tamtego wspomnienia leśnego wyciągnąłem wniosek następujący: trzeba dalej robić to, co się robi, tylko jeszcze bardziej konsekwentnie. Tak odczytuję ten znak - powiedział Leszek Miller, telewizyjny Gość Jedynki, pytany, czy po wypadku śmigłowca nie myślał o rozstaniu się z polityką.
23.12.2003 | aktual.: 23.12.2003 19:24
Zapytany przez dziennikarza o to, czy po przezyciu wypadku nie naszła go myśl "a na cholerę mi ta polityka?" Miller odpowiedział: "W takiej sytuacji myśli się o swoim życiu, o swoich bliskich, o rozmaitych serdecznościach, które pana spotkały w życiu. Człowiek zastanawia się nad swoją drogą i z tamtego wspomnienia leśnego wyciągnąłem wniosek następujący: trzeba dalej robić to, co się robi, tylko jeszcze bardziej konsekwentnie. Tak odczytuję ten znak".
Zapytany o to, czy zna dowcipy o tym, dlaczego doszło do wypadku, premier powiedział: "Słyszałem bardzo dobry dowcip o Oli Jakubowskiej, że chodziło o to, żeby wyciągnąć z niej twardy dysk...".
Premier powiedział również, że SLD może "po jeszcze kolejnych miesiącach kadencji uzyskać końcowy sukces. Jeśli słyszę, że ktoś w to wątpi - oczywiście mówię o szeregach SLD - to ja mam tylko jedną radę: to proszę wypisać się z SLD, bo nie można być w formacji, co do której nie ma się pewności, że stać ją na zwycięstwo".
Jako tylko jedną z opinii nazwał Miller tę, która mówi, że Jerzy Jaskiernia jest złym szefem SLD._ "Ja słyszę też inne opinie, ale tym kwestiom musi być poświęcone jedno z pierwszych spotkań w przyszłym roku. Ja je planowałem zaraz na początku roku, nie wiem, czy będę w stanie je przeprowadzić, ale na pewno w styczniu musi być czas bardzo istotnej dyskusji w SLD i różnych ważnych decyzji w SLD"_ - powiedział.
Pytany, czy w Brukseli było miejsce na kompromis, premier powiedział, że była taka próba, ale okazało się, że jest za mało czasu. "Czasami słyszę, że byłem zmuszony do takiego zachowania - bo sytuacja zewnętrzna, bo sytuacja wewnętrzna, bo ciśnienie opozycji. Pragnę powiedzieć, że mnie nikt do niczego nie zmuszał. Moje stanowisko w Brukseli wynikało ze świadomego wyboru i świadomego przekonania, że trzeba być uczciwym w stosunku do społeczeństwa, któremu przed referendum, w czasie kampanii referendalnej, przypominaliśmy, na jakich zasadach Polska będzie reprezentowana w różnych gremiach unijnych na podstawie Traktatu Nicejskiego" - mówił szef rządu.
Premier życzył z "całego serca wszystkim polskim rodzinom wspaniałych, spokojnych świąt, tej magicznej wigilijnej nocy i dobrego Nowego Roku".