PolskaPremier: prezydent i Tusk zawarli dżentelmeńską umowę

Premier: prezydent i Tusk zawarli dżentelmeńską umowę


Prezydent Lech Kaczyński i lider PO Donald
Tusk zawarli "dżentelmeńską umowę", że przedterminowe wybory
parlamentarne odbędą się 21 października - powiedział w wywiadzie
dla "Wprost" premier. Według Jarosława Kaczyńskiego, objęcie
władzy przez PO oznaczałoby "powrót do dawnych patologii, choć nie
we wszystkich dziedzinach". Bronisław Komorowski z PO powiedział, że nic o takiej umowie nie wie.

Premier: prezydent i Tusk zawarli dżentelmeńską umowę
Źródło zdjęć: © PAP

20.08.2007 | aktual.: 20.08.2007 12:25

Umówili się na wybory 21 października. Brak komisji śledczej (w sprawie akcji CBA w resorcie rolnictwa) jest naturalną konsekwencją tej ugody, bo w tak krótkim czasie, w dodatku w ogniu kampanii wyborczej, nie ma możliwości przeprowadzenie żadnego parlamentarnego śledztwa - mówił szef rządu, relacjonując rozmowę prezydenta z Tuskiem sprzed dwóch tygodni.

Według J. Kaczyńskiego, prezydent i szef PO uzgodnili, że wniosek o samorozwiązanie Sejmu zostanie przegłosowany na drugim po wakacjach posiedzeniu Sejmu (we wrześniu). Na pierwszym posiedzeniu (22-24 sierpnia) - jak mówił premier - mają zostać przyjęte ustawy bezwzględnie potrzebne: dotyczące wejścia Polski do strefy Schengen, przygotowań do Euro 2012, utrzymujące obniżony VAT na materiały budowlane i być może reforma finansów publicznych.

W ocenie premiera, niektóre wypowiedzi liderów PO wskazują na to, że Platforma wycofuje się z uzgodnień z prezydentem. Sondaże, choć dające dziś przewagę Platformie, są bardzo niestabilne. A ostatnio różnica między nimi a PiS zmalała - powiedział.

J. Kaczyński zapowiedział, że jeśli w Sejmie zabraknie większości do przyjęcia wniosku o skrócenie kadencji Sejmu, a PO podtrzyma swoje poparcie dla wcześniejszych wyborów, to poda swój rząd do dymisji. Według niego, w takim wariancie wybory mogłyby się odbyć 18 listopada.

Szef rządu uważa, że jeśli PO obejmie władzę, będzie to "zdecydowany powrót do dawnych patologii, choć nie we wszystkich dziedzinach". Nie odbudują układu WSI, nie odtworzą takich jak dawnej powiązań polityków z biznesmenami. Nie zechcą też prawdopodobnie cofnąć lustracji ani zbudowanych przez minister Gęsicką mechanizmów absorpcji funduszy unijnych. Pewnie nie da się też pogrzebać osiągnięć ministra Ujazdowskiego w sprawie polityki historycznej - dodał premier.

Na pytanie o sferę polityki zagranicznej, szef rządu odpowiedział: tu będzie odwrót od naszej twardej polityki, zwłaszcza budowy partnerskich relacji z Berlinem. Platforma jest za bardzo uzależniona od Niemców - powiedział.

PO zbyt silnie tkwi w strukturach Europejskiej Partii Ludowej, co, niestety, oznacza dziś akceptację dominacji niemieckiej. A każda dominacja jest skrajnie szkodliwa dla Polski i Europy - dodał J. Kaczyński. Jak mówił, ma szacunek dla intelektualnej i życiowej drogi Donalda Tuska, ale chodzi o "intelektualną fascynację środowiska gdańskiego niemieckością".

Premier przyznał, że odbyła się rozmowa na temat postępowania w sprawie Barbary Blidy, w której uczestniczył on, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz ówczesny szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Taka rozmowa rzeczywiście się odbyła, ale nie przebiegała tak, jak relacjonuje ją Kaczmarek. Wspólnie zastanawiano się, czy obciążające panią Blidę zeznania Barbary Kmiecik są weryfikowane przez fakty. I wspólnie zgodzono się, że tak - powiedział J. Kaczyński.

Zaznaczył, że nie pamięta szczegółów, ale "z całą pewnością Kaczmarek nie oponował". Szef rządu dodał, że on sam raczej słuchał niż mówił jeśli chodzi o materiał dowodowy; poprosił natomiast, by przeszukanie u Barbary Blidy odbyło się "bez poniżania jej godności". Nie chciałem, by wzorem gangsterów była skuwana kajdankami czy rzucana na ziemię, choć paradoksalnie dziś nie można wykluczyć, że takie brutalne potraktowanie zapobiegłoby tragedii - powiedział premier.

J. Kaczyński podkreślił, że nie wierzy, by po samobójstwie Blidy minister sprawiedliwości dzwonił roztrzęsiony do Kaczmarka z prośbą o pomoc (mówił o tym Kaczmarek w mediach). Ziobrę znam jako osobę twardą, która nie popada w histerię. A znając jego relacje z Kaczmarkiem trudno mi uwierzyć, że wypłakiwał mu się w słuchawkę - mówił. Premier dodał przy tym, że powołanie Kaczmarka do rządu jako szefa MSWiA było jego decyzją, a Ziobro "nie chciał Kaczmarka w rządzie".

Premier dodał, że Kaczmarek zaczął tracić jego zaufanie już miesiąc po nominacji. Na pytanie, dlaczego Kaczmarek miałby ostrzegać Andrzej Leppera o akcji CBA w sprawie podejrzenia korupcji w resorcie rolnictwa, szef rządu odparł: wiele wskazuje na to, że chodziło o to, że obaj panowie funkcjonowali w strefie bardzo silnego układu biznesowego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)