PolskaPremier: nie ma po co strajkować, bo Polska się rozwija

Premier: nie ma po co strajkować, bo Polska się rozwija


Nie ma dzisiaj żadnych przesłanek do strajków. Polska znakomicie się rozwija, rosną płace, rosną płace także tych, którzy mówią o strajkach. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z dosyć niezwykłą sytuacją - powiedział w audycji "Sygnały Dnia" premier Jarosław Kaczyński, prezes PiS.

Premier: nie ma po co strajkować, bo Polska się rozwija
Źródło zdjęć: © AFP

29.05.2007 | aktual.: 29.05.2007 10:54

Jacek Karnowski: Wokół na rzeczywistość coraz bardziej strajkowa. Pan w poniedziałek sformułował tezę o opozycji, która próbuje przypisać pańskiemu rządowi niepanowanie nad sytuacją. To tzw. koncepcja chaosu. Czy to oznacza, panie premierze, sugestię, że związki są sterowane w jakiejś mierze przez opozycję?

Jarosław Kaczyński: Nie chciałbym w tej chwili tego rozwijać, bo nie mam w tej sprawie żadnych dowodów. Ja mówię o pewnej obiektywnej sytuacji. Nie ma dzisiaj żadnych przesłanek do strajków. Polska znakomicie się rozwija, rosną płace, rosną płace także tych, którzy mówią o strajkach. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z dosyć niezwykłą sytuacją. A trzeba do tego dodać, że obok chaosu, to ta sytuacja grozi jeszcze czymś innym, gdyby się rozwijała – zmarnowaniem tej wielkiej polskiej szansy, bo Polska może naprawdę w ciągu najbliższych kilku lat dokonać bardzo znacznego postępu, ale pod warunkiem, że pewne rzeczy będą utrzymane w ryzach. Ja w żadnym wypadku nie chcę przez to powiedzieć, że nie będzie podwyżek płac, bo powtarzam – płace rosną szybko i będą pewnie rosły szybko, ale jeżeli chodzi o te płace, które są z budżetu, to aczkolwiek one też muszą rosnąć, to jakiś porządek w tym wszystkim być musi.

A jeżeli chodzi o służbę zdrowia, to tu też jest wybór między dwoma postawami. Jedna sprowadza się do tego, że coraz więcej na płace, coraz mniej na procedury medyczne, a w każdym razie nie zwiększanie sum na procedury medyczne, czyli jakby coraz więcej na płace i coraz mniejsza, a w każdym razie nie ruszająca się z miejsca produkcja, czyli to, co dla pacjenta, to o to chodzi pacjentowi – pacjentowi chodzi o procedury medyczne. One go mają ratować, pomagać mu.

Z tego 5,8 miliarda, panie premierze, które rząd oferuje, jaka część może w przyszłym roku (bo to chodzi o pieniądze z przyszłorocznego budżetu) może pójść na podwyżki?

- My chcemy, żeby w przyszłym budżecie, a dokładnie w Funduszu, bo przecież to nie jest budżet, ten 15-procentowy wzrost (bo to jest prawie 15%, zresztą to pewnie będzie 6 miliardów, czyli całe 15%), żeby te pieniądze szły dla dobrych szpitali, żeby uruchomiony był ten mechanizm selekcji i żeby w tych dobrych szpitalach mogły szybko rosnąć płace.

Ja rozmawiałem właśnie przedwczoraj na Śląsku w szpitalu, w którym jest już w tej chwili lepiej niż przeciętnie, to bardzo dobry szpital, jest ogromna kolejka, ale ten szpital może korzystać tylko z 70% swoich możliwości. Gdyby mógł korzystać ze stu, to kolejka byłaby dużo krótsza, pacjenci mieliby zapewnioną znacznie szybszą pomoc, a jednocześnie – i o tym mnie dyrektor tego szpitala zapewniał – byłby w stanie nawet te wyśrubowane żądania, o których ostatnio była mowa, spełnić w swoim szpitalu. I to jest jedyny zdrowy mechanizm podwyżki płac. I taki mechanizm chcielibyśmy uruchomić. Czyli więcej pieniędzy w służbę zdrowia, a nie...

- W służbę zdrowia, w tym na płace, ale na płace tam, gdzie są efekty, a nie po prostu taki rokosz. Jest jedna sprawa, nad którą jesteśmy gotowi się zastanowić, to znaczy sprawa sytuacji w tych szpitalach, gdzie mamy taką oto sytuację – góra (tak to nazwijmy), zarabia dobrze albo bardzo dobrze nawet, a to wszystko, co poniżej, fatalnie. Tak się dzieje w niejednym powiecie. Z tym rzeczywiście trzeba coś zrobić. Ja znam takie przykłady zgoła skandaliczne, na przykład z dawnego województwa elbląskiego. Tam mam wielu znajomych i przyjaciół i opowiadają mi o lekarzach, no, naprawdę solidne uposażenia, i pielęgniarkach, które mają najniższą krajową, czyli na rękę 600 złotych. I z tym rzeczywiście chcemy walczyć i tu jesteśmy gotowi do pozytywnych rozwiązań, ale spokojnie. I tak przed przyszłym rokiem nic nie załatwimy, mamy jeszcze wobec tego siedem miesięcy i na pewno w tych sprawach możemy coś wymyślić, bo tego rodzaju niesprawiedliwości rzeczywiście być nie może. I powtarzam – chcemy się temu przeciwstawić.

Ale takiej deklaracji równej podwyżki dla wszystkich procentowej, tak jak była trzydziestoprocentowa w tym roku, nie będzie.

- Panie redaktorze, w ten sposób szkodzilibyśmy i służbie zdrowia, i Polsce, bo uruchomić możemy proces, który spowoduje, że to wszystko, co może nam się udać w najbliższych latach się nie uda ze szkodą naprawdę dla wszystkich poza jakąś garstką ludzi.

Czy ta obawa przed falą strajkową, panie premierze, będzie również dyktowała sposób podejścia do rozmów z nauczycielami, którzy dziś protestują?

- To nie jest obawa przed falą strajkową. To jest obawa przed tym, że w pewnym momencie nie uda się nam zachować warunków tak zwanego planu konwergencji, czyli planu uzyskania deficytu budżetowego, deficytu planu finansów publicznych dokładnie, poniżej 3% do 2009 roku, że uruchomimy procesy inflacyjne, że damy inwestorom i zewnętrznym, i wewnętrznym sygnał, że w Polsce się pogarsza, wobec tego nie warto inwestować. Proszę pamiętać, że w tym roku mamy wzrost inwestycji o 47% - zgoła niebywały. I to naprawdę tworzy nam piękną perspektywę, ale to łatwo można zmarnować. Każdy odpowiedzialny...

Ale ludzie, którzy zarabiają tysiąc złotych i patrzą na boom wokół, to rodzi frustrację.

- Każdy odpowiedzialny rząd musi w tej sytuacji bronić interesu narodowego. Jeżeli chodzi o nauczycieli, to przecież ja rozmawiałem z nauczycielami i mówiłem o tym, co możemy rozważyć w przyszłym roku. W tym roku nie zmienimy już budżetu i nie podniesiemy podatków. Przecież to są pieniądze budżetowe. Natomiast w przyszłym roku możemy o różnych sprawach rozmawiać, ale nie na takiej zasadzie, że w tej chwili nie wiedzieć czemu nam się robi wielką akcję strajkową i nic się nie stało. Jedyna rzecz, o której powiedziałem – to, że zlikwidujemy te pensje dla nauczycieli-stażystów po 900 złotych to tak, natomiast o całej reszcie jesteśmy gotowi, ale nie w warunkach strajkowych, tylko normalnych warunkach rozmawiać, bo przecież ten boom ma być boomem dla wszystkich i na pewno żaden rząd, a już z całą pewnością nie rząd Platformy Obywatelskiej, nie zrobi tego lepiej, jeżeli chodzi o uczciwy podział tych nowych środków, niż my. (js)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)