PolskaPremier: kilka słów za dużo ze strony prezydenta

Premier: kilka słów za dużo ze strony prezydenta

Zdaniem premiera Donalda Tuska, prezydent Lech Kaczyński w czasie konfliktu w Gruzji powiedział "kilka słów za dużo". Tusk nie sprecyzował, którą wypowiedź prezydenta ma na
myśli.

14.08.2008 21:05

W ostatnich dniach politycy PO i SLD krytykowali treść wystąpienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego na wtorkowym wiecu w Tbilisi. Prezydent mówił wtedy m.in., że przywódcy Polski, Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy przyjechali tam, by podjąć walkę. Jak dodał, Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi (Rosja) pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie! - powiedział prezydent.

Politycy SLD ocenili wystąpienie w Tbilisi jako "wojenne" i "rusofobiczne". Z kolei w opinii szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, było nadmiernie emocjonalne.

Uważam, że kilka słów padło za dużo - powiedział w TVN i TVN24 premier, odnosząc się do słów prezydenta wypowiedzianych w Gruzji.

_ To była sytuacja szczególna, ale chciałbym, aby Polska była partnerem w UE, który nadaje ton polityce europejskiej, jeśli chodzi o politykę wschodnią i równocześnie, aby Polski nikt nie wykorzystywał jako takiego harcownika (...) na wschodnich rubieżach_ - mówił premier.

Tusk poinformował także, że na temat sytuacji w Gruzji rozmawiał telefonicznie z francuskim prezydentem Nicolasem Sarkozym i kanclerz Niemiec Angelą Merkel, która wybiera się do Moskwy.

Premier powiedział, że uzyskał deklarację ze strony Sarkozy'ego, że jeśli strona rosyjska nie zechce respektować uzgodnień, które zawarł Sarkozy z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem, Europa zareaguje w "sposób jednolity, skoordynowany i stanowczy" wobec Rosji.

_ Ten konflikt nie będzie trwał tydzień (...), napięcia i konflikty w całym regionie niewykluczone, że mogą być zjawiskiem długotrwałym_ - ocenił premier.

Tusk był pytany, czy minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który towarzyszył prezydentowi w wyjeździe do Gruzji, rzeczywiście miał za zadanie "pilnować" prezydenta. Dla mnie bardzo ważne było, by nie przekraczać pewnych granic, bo ja się czuję odpowiedzialny za bezpieczeństwo Polski i bardzo cenię gesty solidarności (...) i równocześnie bardzo chcę, by Polska nie traciła swojej pozycji, możliwości i bezpieczeństwa - odpowiedział premier.

Dlatego - dodał - "proszę zwolnić mnie z obowiązku komentarza na temat niektórych zachowań różnych polityków w czasie tego konfliktu".

_ Obecność ministra Radosława Sikorskiego, przedstawiciela rządu, była na życzenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego_ - podkreślił premier. Jak dodał, on sam chciałby, aby w takich sprawach, jak kwestia Gruzji, ośrodek rządowy i prezydencki "ze sobą współpracowały".

_ Nie ukrywałem, że chciałbym, aby polscy politycy, także pan prezydent, w uzgodnieniu z polskim rządem, zachowywali się w tej krytycznej sytuacji tak, by nie narazić na szwank polskiego interesu_ - mówił premier.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)