Premier Japonii: trudno przewidzieć rozwój wydarzeń
W wodzie morskiej w pobliżu uszkodzonej elektrowni atomowej Fukushima zarejestrowano niezwykle wysoki poziom radioaktywnego jodu, aż o 3355 razy przekraczający dopuszczalną normę - poinformowała w środę agencja Kyodo. Niezwykle trudno przewidzieć rozwój wydarzeń w Fukushimie - powiedział premier Japonii Naoto Kan.
30.03.2011 | aktual.: 30.03.2011 08:44
Kyodo podała także, że o połowę obniżył się poziom radioaktywnej wody w pomieszczeniu, gdzie znajdują się turbiny reaktora nr 1. Jeszcze niedawno skażona woda sięgała tam do wysokości jednego metra.
Ekipy techniczne cały czas próbują schładzać uszkodzone reaktory. Nie wiadomo jednak, kiedy ich wysiłki przyniosą widoczne efekty. - Możemy na to czekać nawet kilka miesięcy - twierdzą eksperci. - Niezwykle trudno przewidzieć rozwój wydarzeń w Fukushimie - powiedział premier Japonii Naoto Kan. O kryzysie nuklearnym po awarii w elektrowni Fukushima szef japońskiego rządu rozmawiał w środę przez telefon z prezydentem USA Barackiem Obamą.
Sytuacja w uszkodzonej elektrowni atomowej w Fukushimie jest - według oceny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej - nadal bardzo poważna. - Potwierdza to fakt wykrycia w pobliżu siłowni śladów plutonu - oświadczyła we wtorek w Wiedniu MAEA.
Śladami plutonu w pobliżu elektrowni zaniepokojone są także japońskie władze. - Obawiamy się, że doszło do częściowego stopienia prętów paliwowych - powiedział rzecznik rządu.
Tymczasem francuski koncern atomowy Areva poinformował, że wyśle do Fukushimy pięciu swoich specjalistów, którzy pomogą w wypompowaniu skażonej wody z bloków uszkodzonych reaktorów. O pomoc prosiła Francuzów spółka Tepco
Tymczasem jeden z szefów spółki Tepco, zarządzającej elektrownią, zwrócił uwagę na coraz gorszy stan psychiczny inżynierów i techników, którzy od kilkunastu dni walczą ze skutkami katastrofy w elektrowni. - Są coraz bardziej nerwowi i wyczerpani psychicznie, boją się o swoje zdrowie, a piętrzące się trudności sprawiają, że tracą nadzieję na ostateczny sukces - powiedział dla dziennika "Asahi Shinbun" menedżer Tepco.
Prezes Fukushimy zniknął
Masataka Shimizu, prezes TEPCO, czyli przedsiębiorstwa będącego właścicielem elektrowni atomowej Fukushima I, od dwóch tygodni nie pojawił się publicznie. W Japonii pojawiły się plotki, że uciekł za granicę, popełnił samobójstwo lub, co najbardziej prawdopodobne, załamał się psychicznie - podaje na swojej stronie internetowej "The Washington Post".
W całym kraju zawrzało od plotek, że przerażony skalą awarii nuklearnej w Fukushimie Shimizu uciekł z kraju, albo co gorsza - popełnił samobójstwo. Lecz najbardziej prawdopodobną wersją jest to, że przeszedł załamanie nerwowe. Istnieje też możliwość, że główni udziałowcy korporacji zdecydowali na jakiś czas ukryć Shimizu przed oczami opinii publicznej.
Przedstawiciele TEPCO przyznali oficjalnie, że prezes był na zwolnieniu lekarskim z powodu przepracowania, choć nie ujawniono żadnych szczegółów. Według służb prasowych, 66-letni Shimizu wrócił już do kierowania zespołem kryzysowym w tokijskiej siedzibie firmy.