ŚwiatPremier Iraku odrzuca ewentualność wysłania obcych wojsk do jego kraju

Premier Iraku odrzuca ewentualność wysłania obcych wojsk do jego kraju

Premier Iraku zdecydowanie odrzucił ideę wysłania do jego kraju amerykańskich lub innych wojsk lądowych w celu wsparcia armii irackiej w walce z silami zbrojnymi Państwa Islamskiego. - To jest poza dyskusją - oświadczył Hajder al-Abadi.

Premier Iraku odrzuca ewentualność wysłania obcych wojsk do jego kraju
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Mohamed Messara

17.09.2014 | aktual.: 17.09.2014 21:38

W pierwszym wywiadzie dla zagranicznego medium, jakiego udzielił od czasu objęcia stanowiska 8 września, Abadi powiedział agencji AP, że działania lotnictwa amerykańskiego bardzo pomogły w odepchnięciu oddziałów sunnickich ekstremistów w północnym i zachodnim Iraku. Jednocześnie wezwał wspólnotę międzynarodową do ścigania sił Państwa Islamskiego w sąsiedniej Syrii, podkreślając, że nie da się zapanować nad sytuacją, jeśli dżihadyści nie zostaną pokonani również tam.

Jednak Abadi, szyicki prawnik, który podjął się niebywale trudnego zadania konsolidacji Irakijczyków w obliczu zagrożenia ze strony islamskich ekstremistów, wyrażając uznanie dla działań lotnictwa USA w Iraku, oświadczył w wywiadzie, że nie widzi potrzeby wysyłania zagranicznych wojsk lądowych do Iraku dla uzyskania zwycięstwa.

- Nie tylko nie jest to potrzebne, ale nie chcemy tego. Nie chcemy na to pozwolić - oświadczył Abadi. - Jedyne wsparcie sił USA lub międzynarodowej koalicji, jakie nam pomoże, powinno pochodzić z nieba - dodał.

Wypowiedź Abadiego - pisze AP - stanowi zdecydowaną reakcję na słowa szefa połączonych sztabów USA gen. Martina Dempseya z poprzedniego dnia. Powiedział on na spotkaniu z senacką Komisją Sił Zbrojnych, że amerykańskie wojska lądowe mogą okazać się niezbędne do zwalczenia sił Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie, jeśli zawiedzie obecna strategia prezydenta Baracka Obamy.

- Nie udzielamy międzynarodowej koalicji czeku in blanco do rażenia celów w Iraku - dodał iracki premier.

Podkreślił, że to iraccy wojskowi wybierają i zatwierdzają cele ataków, a Stany Zjednoczone nie powinny podejmować działań bez uprzedniej konsultacji z Bagdadem. Bez przestrzegania tego będzie dochodziło do strat wśród ludności cywilnej, podobnie jak to miało miejsce w Pakistanie i Jemenie, gdzie Stany Zjednoczone od lat przeprowadzają ataki za pomocą dronów.

Abadi wezwał też wspólnotę międzynarodową do rozszerzenia działań przeciwko ekstremistom na sąsiednią Syrię.

- Jest to zadanie wspólnoty międzynarodowej; jej odpowiedzialność, jaką ponosi, z rządem Stanów Zjednoczonych na czele, to uczynić coś w sprawie ekspansji Państwa Islamskiego w Syrii - podkreślił szef rządu irackiego.

Państwo Islamskie kontroluje obecnie terytoria od północnej Syrii po przedpola Bagdadu, narzucając przemocą ludności prawo islamskie, szariat, w najskrajniejszym wydaniu.

Stany Zjednoczone - przypomina AP - odrzucają wszelką współpracę z syryjskim prezydentem Baszarem el-Asadem, którego wojska prowadzą bezwzględną walkę ze zbrojną syryjską opozycją.

Abadi powiedział jednak w wywiadzie dla AP, że Irak nie może sobie pozwolić na luksus zaostrzania stosunków z Syrią i skłania się do "swego rodzaju koordynacji" działań z Damaszkiem.

- To nasz sąsiad. Nie chcemy stwarzać problemów w naszych stosunkach. Dla nas suwerenność Syrii jest bardzo ważna chociaż nie zgadzamy się z wieloma rzeczami - powiedział iracki premier.

Według oficjalnej syryjskiej agencji prasowej doradca premiera Iraku ds. bezpieczeństwa spotkał się we wtorek z Asadem w Damaszku. - Porozumieli się w sprawie współpracy w zwalczaniu terroryzmu - donosi agencja Sana.

Jeden z szefów irackiego wywiadu powiedział korespondentowi AP, że w Iraku działa obecnie 27 600 bojowników Państwa Islamskiego. 2 600 spośród nich to cudzoziemcy.

Wojsko irackie i kurdyjscy bojownicy, peszmergowie, wspierani z powietrza przez samoloty USA, zdołali w ubiegłym miesiącu przejąć z rąk ekstremistów największą iracką zaporę wodną w Mosulu. Jeszcze przed wejściem do akcji amerykańskiego lotnictwa odebrali kilka mniejszych miast.

Amerykanie mają nadzieję na zmontowanie szerszej koalicji do walki z dżihadystami, ale wykluczają współdziałanie z dwoma sąsiednimi krajami - Iranem i Syrią - które również uważają siły zbrojne Państwa Islamskiego za zagrożenie.

Abadi powiedział w wywiadzie dla AP, że wyłączenie Damaszku i Teheranu z udziału w międzynarodowej konferencji poświęconej sprawie pokoju i bezpieczeństwa w Iraku, która w tym tygodniu obradowała w Paryżu, "było błędem".

- Stawia to mnie jako premiera Iraku w bardzo trudnej sytuacji - oświadczył Abadi. Brak porozumienia międzynarodowej koalicji antyterrorystycznej z Iranem ocenił jako sytuację "katastrofalną".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)