Premier Iraku: dajcie mi broń, a będzie pokój
Premier Iraku Nuri al-Maliki powiedział, że potrafi poskromić przemoc w ciągu sześciu miesięcy, dwa razy szybciej niż oczekują tego amerykańscy generałowie, jeśli Waszyngton da mu więcej broni i większą swobodę w kierowaniu iracką armią i policją.
Maliki, którego rząd nie mógłby na razie przetrwać bez pomocy dowodzonych przez USA sił wielonarodowych, ostro skrytykował amerykańskie podejście do zapewnienia bezpieczeństwa w Iraku. Powiedział też, że wbrew temu, co twierdzą Amerykanie, wcale nie czuje się zobowiązany jakimś kalendarzem posunięć stabilizacyjnych uzgodnionych z Waszyngtonem.
W wywiadzie dla agencji Reutera Maliki oświadczył, że nie obawia się, iż Amerykanie mogą odsunąć go od władzy. Prezydent George W. Bush wspominał już, że jego cierpliwość nie jest nieograniczona, niemniej będzie wspierać Malikiego tak długo, jak długo ten będzie podejmował trudne decyzje.
Oni uważają, że zanim będziemy w stanie sami zapewnić bezpieczeństwo, tworzenie sił irackich potrwa jeszcze 12 do 18 miesięcy - powiedział Maliki, nawiązując do uwag wypowiedzianych przez dowódcę sił wielonarodowych gen. George'a Caseya.
Zgadzamy się, iż nad naszymi siłami trzeba popracować, ale myślę, że gdyby - jak o to prosimy - rozbudowa naszych sił była w naszych rękach, potrwałoby to nie 12-18 miesięcy, ale może sześć - dodał Maliki.
Premier Iraku chce, aby jego rząd miał więcej do powiedzenia w sprawach bezpieczeństwa, gdy wygaśnie obecny ONZ-owski mandat koalicji wielonarodowej, obowiązujący do końca roku.
Jeśli ktoś ponosi winę za zły stan bezpieczeństwa w Iraku, jest nim koalicja - powiedział.