Premier - dobra posada
Ledwie po trzech tygodniach
pracy na stanowisku premiera Jarosław Kaczyński poczuł się tak
zmęczony, że sam się wyprawił na urlop. Kaczyński na posadzie
premiera jest takim samym pracownikiem, jak wszyscy zatrudnieni w
państwowych firmach. Jednak posada premiera to bodaj jedyna taka
fucha, która pozwala samemu wybierać sobie termin urlopu i samemu
się na urlop zwalniać - pisze "Trybuna".
09.08.2006 | aktual.: 09.08.2006 09:09
Szefem rządu Jarosław Kaczyński (PiS) został 14 lipca br. Po 21 dniach tyrania, 4 sierpnia na konferencji prasowej, 1391 raz w tym roku, choć po raz pierwszy jako premier, naopowiadał publiczności, czego to on nie zrobi, żeby zrobić nam dobrze. Na początek ogłosił, że nie będzie podwyżek dla lekarzy i nauczycieli. Po czym pożegnał się z dziennikarzami, mówiąc: a teraz idę na urlop.
Formalnie biorąc, premier jest w porządku. A mimo to w porządku nie jest. Nie wiemy, ile czasu spędzi na urlopie.
Wiemy za to, na jak długi urlop pozwala temu premierowi prawo, gdyż "T" zatelefonowała do specjalistów. Premiera, jak każdego obywatela RP, z wyłączeniem bezrobotnych rzecz jasna, obowiązuje kodeks pracy. Zgodnie z nim, po przepracowaniu 10 lat przysługuje mu 26 dni urlopu. Jeśli jednak pracownik zmienił pracę w połowie roku, to długość urlopu w nowym miejscu pracy oblicza się przez podzielenie pozostałych do końca roku miesięcy przez 12 i pomnożenie wyniku przez liczbę przysługujących, w zależności od stażu pracy, dni wolnych - tłumaczy Iwona Jaroszewska-Ignatowska, dyrektor działu prawnego w jednej z warszawskich firm.
Stosując ten przelicznik, wychodzi, że premier Kaczyński w tym roku ma prawo do 13 dni urlopu.
Jednak na taki luksus, aby po trzech tygodniach w nowym miejscu pracy iść na urlop, mało kto może sobie pozwolić._ Formalnie istnieje taka możliwość, aby wziąć wolne już po miesiącu pracy, ale w praktyce w polskich firmach raczej jest to niespotykane_ - mówi Paweł Śmigielski, specjalista prawa pracy Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Potwierdza to także Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich. (PAP)
Więcej: Trybuna - Dolce Vita