Premier: będzie śledztwo ws. przecieku informacji ze śledztwa o korupcji w służbie zdrowia
Będzie śledztwo w sprawie przecieku do "Wprost" informacji z postępowania dotyczącego korupcji w służbie zdrowia - oświadczył premier Jarosław Kaczyński. Dodał, że rozmawiał o tym z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, który podjął taką decyzję.
W opinii premiera, musiało zostać podjęte "takie drastyczne działanie", ponieważ "ten przeciek z całą pewnością temu śledztwu zaszkodził". Dodał, że to również kwestia apelu do poczucia odpowiedzialności prasy. Nie można z tego rodzaju rzeczy robić publikacji, bo później śledztwa, które mogą przynieść bardzo ważne społecznie efekty, są utrudniane albo w ogóle sparaliżowane - powiedział.
W ocenie premiera, "w sferze obrotu lekami mamy w Polsce do czynienia z nadużyciami", zaś śledztwo ma pokazać ich skalę. Podkreślił, że są to nadużycia kosztem chorych, ponieważ odbijają się na cenie leków.
Ziobro potwierdził, że rozmawiał z premierem o publikacji "Wprost" na temat "gigantycznej afery w służbie zdrowia". Podkreślił, że w rozmowie tej prezentował "negatywną ocenę, iż te fakty ujrzały światło dzienne na tak wczesnym etapie sprawy", zanim prokuratura stawia zarzuty czy domaga się tymczasowych aresztowań podejrzanych.
Ziobro zaznaczył, że we wtorek przedstawiciele prokuratury, pytani o tę sprawę, przekazywali opinii publicznej informacje oszczędne - "dla dobra śledztwa i dla dobra służby zdrowia, którą należy oczyszczać z patologii".
We wtorek prokuratura ujawniła, że 26 osobom, związanym z aferą w służbie zdrowia, postawiono zarzuty o charakterze korupcyjnym. Wśród nich jest ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala w Radomiu. Osiem osób zostało aresztowanych.
Według "Wprost", radomska policja i prokuratura badają nieprawidłowości w służbie zdrowia, m.in. umieszczanie za łapówkę produktów na listach leków refundowanych, "ustawianie" przetargów, wypłacanie pieniędzy na podstawie fikcyjnych umów o dzieło. Tygodnik pisze, że w nielegalnym procederze podejrzanych jest 300 osób, a brali w nim udział wysocy rangą urzędnicy NFZ i Ministerstwa Zdrowia.
Wiceprokurator generalny Jerzy Engelking uznał za "mało prawdopodobną" uzyskaną w śledztwie informację o możliwości wpływania na tworzenie listy leków refundowanych. Według Engelkinga, informacja taka nie została w żaden sposób potwierdzona, ale będzie jeszcze weryfikowana.
Zgromadzony do chwili obecnej materiał dowodowy w żaden sposób nie wskazuje, aby działań takich mieli się dopuszczać wymienieni w przekazach medialnych "wysocy rangą urzędnicy Ministerstwa Zdrowia" - mówił Engelking dziennikarzom we wtorek.