Precedens: Kurski ma przeprosić... na billboardach
Europoseł PiS Jacek Kurski ma przeprosić b. prezesa PZU Cezarego Stypułkowskiego za sugerowanie jego udziału w tzw. aferze billboardowej z 2005 r. - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. Niezwykła jest forma przeprosin, którą orzekł sąd: mają być zamieszczone na billboardach.
13.12.2010 | aktual.: 13.12.2010 21:36
- Wyrok jest głęboko niesprawiedliwy - powiedział Jacek Kurski, zapowiadając apelację.
Sąd - nieprawomocnym jeszcze wyrokiem - uwzględnił główną część pozwu Stypułkowskiego wobec europosła. Zgodnie z wyrokiem ma on na miesiąc wynająć pięć bilbordów (po dwa w Gdańsku i w Warszawie oraz jeden w Olsztynie), na których odpowiednio dużymi literami przeprosi powoda.
- To precedensowe rozstrzygnięcie ma na celu rzeczywiste naprawienie skutków naruszenia dóbr osobistych mego klienta przez dotarcie do jak najszerszego kręgu odbiorców zniesławiającej wypowiedzi - powiedziała mec. Barbara Kardynia-Bednarska, adwokat Stypułkowskiego.
Ponadto Kurski ma przeprosić w TVN Stypułkowskiego za zarzucenie mu, że spowodował wypadek drogowy z trzema ofiarami śmiertelnymi oraz wpłacić 10 tys. zł na cel społeczny (w pozwie żądano 30 tys.). Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie wypadku, uznając że Stypułkowski nie był jego sprawcą.
Kurski, którego nie było na ogłoszeniu wyroku, może się odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. W procesie wnosił o oddalenie pozwu, powołując się na "obronę społecznie uzasadnionego interesu".
Kilka minut później ten sam sąd nakazał przeprosiny publicyście "Rzeczpospolitej" Rafałowi Ziemkiewiczowi za przypisanie sprawstwa tego wypadku Stypułkowskiemu w książce pt. "Michnikowszczyzna. Zapis choroby". Przeprosiny miałyby się ukazać w "Rz" i w "Gazecie Wyborczej".
W kwietniu 2006 r. w telewizji TVN Kurski oświadczył, że w 2005 r. PZU wycofało się z kampanii "Stop wariatom drogowym" i sprzedało przeznaczone dla tej kampanii billboardy za 3% wartości firmie związanej z synem Andrzeja Olechowskiego, od którego miała je odkupić PO na kampanię prezydencką Donalda Tuska.
Te słowa wywołały poruszenie w świecie polityki i opinii publicznej. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo. W końcu stwierdzono, że nie ma śladów, by doszło do afery billboardowej i umorzono je.
Także sam Tusk pozwał Jacka Kurskiego i uzyskał sądowy nakaz przeprosin. Zdaniem sądu Kurski nie sprawdził dostatecznie zarzutów, które postawił. Podczas przesłuchań w tym procesie okazało się, że świadkowie, na których powoływał się Kurski, nie potrafili przedstawić dowodów, mówili jedynie, że "o sprawie słyszeli".
Łukasz Starzewski