Prawnik ośmiesza system kar z fotoradarów. Wygrywa 100 proc. spraw, a GITD nawet nie piśnie
100-procentową skutecznością, w obronie przed zapłatą mandatu z fotoradaru, chwali się prawnik Tomasz Parol, twórca serwisu Anuluj-mandat.pl. Wykrył on dziury w przepisach karania kierowców i opracował wzory pism chroniących przed mandatami. Z jego usług skorzystało 45 tys osób.
30.08.2018 | aktual.: 30.08.2018 16:50
Tomasz Parol ośmiesza inspektorów w zielonych mundurach i masakruje stworzony przez nich system karania kierowców za pomocą zdjęć fotoradarów i odcinkowego pomiaru prędkości. Właśnie opublikował statystyki spraw, prowadzonych przez założony przez siebie portal Anuluj-mandat.pl.
- Mamy 100 procent wygranych spraw, dotyczących kar za wykroczenie, ujawnione z pomocą fotoradarów, odcinkowego pomiaru prędkości oraz kamer monitorujących wjazd na skrzyżowanie przy czerwonym świetle - mówi Wirtualnej Polsce prawnik. - Żaden z kierowców, który powołał się na naszą linię obrony nie został ukarany. GITD odpuszcza i jest bezsilna. Oczywiście w mediach będą zaprzeczać, lecz uważam, że system kar opiera się na błędach. Płacą tylko niezorientowane w prawie osoby - mówi Tomasz Parol. Ujawnia jak dziurawe prawo przygotowano na użytek karania kierowców.
Zdjęcie z fotoradaru
W przypadku fotoradarów argumentacja Anuluj-mandat.pl zmieniała się kilkukrotnie. Obecnie do oddalenia groźby mandatu wystarczy proste pismo z powołaniem się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Ten w lipcu 2015 roku stwierdził, że Główna Inspekcja Transportu Drogowego nie uzyskała legalnych uprawnień do przetwarzania i gromadzenia danych osobowych kierowców, których zarejestrowały urządzenia (więcej o wyroku tutaj). - Trybunał dał 9 miesięcy na naprawę zakwestionowanych przepisów. Po zwycięskich wyborach PiS nie wiedział jednak, czy chce utrzymać służbę. Ustawa nie powstała do dziś. W przypadku powołania się na nielegalność przetwarzania danych osobowych, GITD nawet nie idzie do sądu, tylko zamyka sprawę - mówi dalej prawnik.
"Tłit". Michał Kamiński o billboardach z Kaczyńskim: zareagowali z wściekłością, to celny strzał**
Odcinkowy pomiar prędkości
Wadą systemu ściągniętego z krajów Zachodniej Europy jest to, że nie pasuje on do polskich przepisów dotyczących karania za wykroczenia drogowe. Prawnik argumentuje, że polskie prawo wymaga podania precyzyjnie miejsca dokonania przekroczenia prędkości, czasu, w którym nastąpiło zdarzenie.
- W polskich przepisach nie ma czegoś takiego jak kara za przekroczenie średniej prędkości np. na odcinku 2 km - dodaje Parol. Jak obrazowo opisuje, do nałożenia kary na kierowcę może dojść w sytuacji ujawnienia konkretnej wartości prędkości (np. o 23 km), w konkretnym miejscu (np zakręt za sklepem w Pcimiu) i wobec osoby, która zostaje zatrzymana na miejscu.
Zabranie prawa jazdy za przekroczenie o ponad 50km/h
O wątpliwościach prawnych w sytuacji, kiedy policjant zabiera blankiet prawa jazdy, media pisały już wielokrotnie. Anuluj-Mandat.pl chwali się, że neutralizuje 80 proc. takich przypadków. - W momencie kiedy kierowca kwestionuje pomiar i nie przyjmuje mandatu, policjanci wciąż zabierają blankiety. Tymczasem nie może być tak, że od tej surowej kary nie przysługuje żadne odwołanie do wyższej instancji. W przypadku wątpliwości co do winy, decyzję od odebraniu uprawnień do kierowania powinien podejmować sąd. Ewidentny błąd, na który z sukcesem się powołujemy - dodaje prawnik.
Jak działa Anuluj-Mandat?
To system generujący automatyczną odpowiedź na urzędowe pismo w sprawie kary. Kierowca wpisuje swoje dane osobowe i uiszcza 30 zł opłaty za poradę. W ciągu czterech lat z systemu skorzystało 45 tys. osób. Skuteczność to nie przechwałki. Serwis publikuje całą kartotekę uniwinnień i umorzeń spraw swoich klientów. Najsmakowitsze pisma to te, w których samo GITD przyznaje się do braku kompetencji.
- Przykro mi mówić, ale cały ten system opiera się na wyłudzaniu milionów złotych od nieświadomych kierowców. Większość osób obawia się zdjęć z fotoradaru i płaci po pierwszym, albo drugim wezwaniu. Urzędnicy mają tego świadomość - mówi dalej prawnik. Dodaje, że kilkukrotnie zwracał się do swoich adwersarzy ze służb z ofertą pomocy w napisaniu właściwych ustaw. Nie odpowiedzieli. Unikają również konfrontacji z nim w programach publicystycznych na żywo.
Inspektorzy GITD odpowiadają: 415 tys. mandatów
- Inspekcja Transportu Drogowego działa w zakresie ujawniania naruszeń za pomocą urządzeń rejestrujących, na podstawie przepisów ustawy Prawo o ruchu drogowym. ITD w ramach swych kompetencji prowadzi czynności wyjaśniające, kieruje do sądu wnioski o ukaranie, oskarża przed sądem w trybie i zakresie określonych w Kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia - ripostuje Wojciech Król z biura prasowego GITD.
Podaje, że w 2017 r., wskutek kontroli dokonywanej przy wykorzystaniu urządzeń rejestrujących GITD, zweryfikowano 973 tys. naruszeń przepisów. 229 tys. spraw odrzucono jako nienadające się do dalszego procedowania. To ze względu na nieczytelne zdjęcia, auto cudzoziemca lub zarejestrowanie pojazdu uprzywilejowanego. Łącznie inspektorzy wygenerowali 744 tys. wezwań do właścicieli aut oraz wystawili 415 tys. mandatów. Uzyskanej kwoty z mandatów GITD nie podała.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl