PolskaPrawnicza samoobrona

Prawnicza samoobrona

"Pamiętam tamto tchórzostwo, tamten obrzydliwy oportunizm" - tak 17 lutego w Sejmie Jarosław Kaczyński wspominał decyzję Trybunału Konstytucyjnego z 1993 r. TK uchylił się wtedy od oceny zgodności z konstytucją głośnej instrukcji UOP, zezwalającej na inwigilację prawicowych ugrupowań. Mocne słowa prezesa PiS wielu uznało za bezprzykładny atak na trybunał. Niestety, trybunał wielokrotnie w ostatnich kilkunastu latach potwierdzał swymi orzeczeniami, że z oportunizmu uczynił zasadę działania - pisze Jan Piński i Krzysztof Trębski w tygodniku "Wprost".

24.04.2006 | aktual.: 24.04.2006 12:20

Obrona patologii

Trybunał Konstytucyjny uznał (19 kwietnia 2006 r.) za niezgodne z konstytucją kilka przepisów znowelizowanej ustawy o adwokaturze (zwanej lex Gosiewski), którą PiS przeforsowało pod koniec kadencji poprzedniego parlamentu. Znacznie ułatwiała ona studentom prawa dostęp do zawodowych korporacji prawniczych. - Nowa ustawa o adwokaturze była zwycięstwem pokolenia młodych nad ograniczającymi im dostęp do zawodu starszymi prawnikami. Decyzja trybunału przekreśla to i umożliwia powrót do dawnego, patologicznego systemu - ocenia Arkadiusz Doczyk, przewodniczący Parlamentu Studentów RP.

W trosce o interesy obecnych adwokatów (ustawę zaskarżyła Naczelna Rada Adwokacka) Trybunał Konstytucyjny uciekł się do takiej interpretacji ustawy zasadniczej, przy której blednie fantazja bezrobotnego z Dąbrowy Górniczej. Usiłował on pozwać premiera Leszka Millera o odszkodowanie z powodu niemożności znalezienia pracy, wskazując, że utrzymanie na garnuszku państwa gwarantuje konstytucja.

Profesor Marek Safjan, prezes Trybunału Konstytucyjnego, i jego koledzy sędziowie nieraz wykazywali wielką troskę o stan państwowej kasy kosztem obywateli, na przykład uchylając prawne buble, ale jednocześnie odbierając Polakom prawo do odzyskania opłat, które pobrano od nich na podstawie niekonstytucyjnych przepisów. Nie powinno więc dziwić, że bliską sobie sprawą prawniczych korporacji sędziowie TK zajęli się ze zdwojoną troską. Równie wielką jak przedstawiciele Naczelnej Rady Adwokackiej, którzy na większą konkurencję w ramach własnego zawodu godzą się tylko wówczas, gdy owymi "konkurentami" mają być ich córki lub synowie.

"Okazało się, że żyjemy w Rzeczypospolitej korporacyjnej, wskutek czego zakłócone zostały najbardziej podstawowe mechanizmy wolnego rynku. Okazało się, że korporacje prawnicze stanowią część ustroju tego kraju, a zasada, że o prawie do wykonywania zawodu decyduje potencjalny ekonomiczny konkurent, została utrwalona w konstytucji" - gorzko skomentowało decyzję trybunału stowarzyszenie młodych prawników i ekonomistów Ruch FairPlay, które walczyło o liberalizację rynku usług prawniczych.

Konstytucyjna niekonstytucyjność

Wydając werdykt, TK stwierdził, że naruszono m.in. art. 17 ust. 1 konstytucji, który samorządom zawodowym przyznaje prawo do "sprawowania pieczy nad należytym wykonywaniem tych zawodów" (zresztą tylko "w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony"). Nowa ustawa zastąpiła bowiem dotychczasowe komisje egzaminujące kandydatów do korporacji prawniczych, złożone wyłącznie z członków odpowiednich korporacji, komisjami powoływanymi przez ministra sprawiedliwości. - Owo sprawowanie pieczy powinno polegać na eliminowaniu z korporacji osób nieuczciwych i niekompetentnych.

Dlaczego samorząd adwokacki domaga się kontroli nad osobami, które zawodu adwokata nie wykonują, bo dopiero starają się o spełnienie niezbędnych do tego warunków, na przykład zdanie egzaminu zawodowego? - pyta Michał Kłaczyński, absolwent wydziału prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zasłynął odwołaniem się do NSA od decyzji korporacji adwokackiej, uniemożliwiającej mu dostanie się na aplikację. Jego sprawa trafiła w końcu do TK, który w 2004 r. uznał, że zasady określania limitów przyjęć na aplikację powinny być zawarte w ustawie, a nie w wewnętrznych regulacjach korporacji prawniczych.

Tak naprawdę to staremu systemowi naboru na aplikacje i przeprowadzania egzaminów można było zarzucić niekonstytucyjność, w najlepszym razie uznając, że państwo dobrowolnie oddało kontrolę nad nim samorządom prawniczym. I tak samo może ją odebrać. Trybunał Konstytucyjny w swoim orzeczeniu nie dość, że bezpodstawnie wywiódł z przepisu konstytucji prawo samorządu adwokackiego do wpływu na egzaminy zawodowe (co ciekawe, we wstępnym uzasadnieniu nie ma mowy, jak w sentencji wyroku, o "wpływie", lecz o "ustalaniu" zasad składania egzaminu adwokackiego przez samorząd adwokacki), to jeszcze zatroszczył się, by ów wpływ był odpowiedni. - Ilu ma być przedstawicieli samorządu adwokackiego w komisji egzaminacyjnej, nim ich liczba zostanie uznana za stosowną: dwóch, trzech, dziesięciu? Izby lekarskie również sprawują pieczę nad należytym wykonywaniem zawodów lekarskich, lecz nie mają żadnego wpływu na samo dopuszczenie kogoś do zawodu - wskazuje prof. Zbigniew Hołda, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jak w praktyce wygląda obecna "wysoka jakość" usług prawniczych, której niczym lew broni Stanisław Rymar, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej? Jak wynika z informacji Trybunału Konstytucyjnego, na 220 skarg konstytucyjnych, które wpłynęły w 2005 r., ledwie 33 (15 proc.) przekazano po wstępnym rozpoznaniu do merytorycznego rozpatrzenia - trybunał z przyczyn formalnych odmówił przekazania do dalszego biegu prawie stu skarg, resztę zwrócił do poprawienia. Rok wcześniej trybunał już na wstępie odrzucił około 76 proc. zgłoszonych skarg.

Tymczasem skargę konstytucyjną sporządza dla skarżącego nie kto inny, jak adwokat albo radca prawny (samodzielnie ma prawo to zrobić tylko sędzia, prokurator, notariusz, profesor i doktor habilitowany nauk prawnych we własnej sprawie), nad którego "doświadczeniem, mądrością" - używając słów Rymara - ponoć sprawuje pieczę samorząd. Zresztą ilu z nas zetknęło się z lekceważeniem spraw przez prawników lub stawianiem klientów na przegranej pozycji przez niedbalstwo adwokatów (zwłaszcza niepilnowanie terminów)?

TK uznał za niekonstytucyjne m.in. te przepisy, które pozwalały podchodzić do egzaminu adwokackiego bez aplikacji absolwentom prawa z co najmniej pięcioletnim doświadczeniem w doradztwie prawnym, tworzeniu lub stosowaniu prawa (na przykład zatrudnionym w kancelariach) oraz doktorom prawa. Uchylił także przepisy umożliwiające tym, którzy zdali egzaminy sędziowskie, prokuratorskie lub radcowskie, lecz nie pracowali w zawodzie, uzyskanie wpisu na listę adwokatów bez żadnych dodatkowych wymogów.

Prezes TK prof. Marek Safjan na równi z adwokatami szermuje wydumanymi przykładami o prokuratorach czy sędziach, którzy nie mając "praktyki w zawodzie", nagle postanowiliby rozpocząć kariery adwokatów (w domyśle: sprowadziliby swą niekompetencją katastrofę na głowy klientów). - Przecież tacy ludzie musieli wcześniej ukończyć aplikację: sędziowską, prokuratorską czy radcowską, czyli odbyć praktykę zawodową - zauważa prof. Zbigniew Hołda.

Odbierając możliwość łatwego uzyskania wpisu na listę adwokatów sędziom, prokuratorom i notariuszom, trybunał pozostawił ten przywilej doktorom habilitowanym prawa. Zbiegiem okoliczności jest zapewne fakt, że czternastu z piętnastu członków trybunału jest doktorami habilitowanymi nauk prawnych - pisze Jan Piński i Krzysztof Trębski w tygodniku "Wprost".

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)