Prawicy monopol na patriotyzm [OPINIA]
Oddając prawicy patent na patriotyzm, obóz liberalno-lewicowy skazuje się na przegraną w kolejnych wyborach parlamentarnych i prezydenckich - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Co zapamiętamy w obchodów 81. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego? Jakie obrazy zostaną nam w pamięci? Zapewne dwóch prezydentów (obecny i przyszły) razem śpiewających "niezakazane" piosenki (w dodatku ubrani w identyczne koszulki, choć chyba niekupione już w sklepie "Red is Bad"). Także Robert Bąkiewicz idący w pierwszym szeregu patriotycznego marszu (z opaską powstańczą na ramieniu, choć od lat dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego prosi, by akurat ten symbol zarezerwowany był dla prawdziwych uczestników wydarzeń z 1944 r., a nie współczesnych przebierańców).
W pamięci zostanie nam także fotografia Sławomira Mentzena i jego kolegów, którzy w Berlinie stali z transparentem, mającym przypominać Niemcom o tym, że ich żołnierze zabili w Warszawie 200 tys. osób (lider Konfederacji swego czasu uświadamiał we Lwowie Ukraińców w sprawie ich odpowiedzialności za Rzeź Wołyńską - nasuwa się pytanie, kiedy przestanie korzystać z praworządności demokratycznych państw z nami zaprzyjaźnionych i pojedzie na plac Czerwony w Moskwie, by przypomnieć Rosjanom o Katyniu, a nam udowodnić, że nie jest tchórzem bawiącym się w happeningi u naszych przyjaciół, które niczym mu nie grożą).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Godzina "W" na Pol'and'Rock Festival. Przerwano koncert
Trochę się wyzłośliwiam, ale prawda jest taka, że prawica całkowicie zawładnęła wyobraźnią Polaków w zakresie manifestowania postaw patriotycznych. I nie dotyczy to tylko PW44, ale także obchodów 11 listopada czy 3 maja.
Obóz liberalno-lewicowy dał się zepchnąć w tej kwestii do defensywy i rzadko podejmuje jakiekolwiek działania, by coś w tej materii zrobić.
Na pewno jakimś pomysłem było wykorzystywanie w kampanii 2023 r. przez Koalicję Obywatelską symbolu serduszka w biało-czerwonych kolorach, więc widać, że ktoś na zapleczu największego ugrupowania obecnej koalicji ma świadomość tego problemu. Ale próby wejścia na to pole kończą się zazwyczaj albo tylko takimi małymi gestami, albo totalnymi wpadkami, jak słynny czekoladowy orzeł, który miał być symbolem świętowania 3 maja na wesoło, a stał się kultową już wpadką Bronisława Komorowskiego i jego ludzi.
Każdy, kto czytał moje książki, zwłaszcza "Naród urojony" i "Budowanie narodu", wie, jaki mam stosunek do procesu tworzenia narodów i jego sztuczności, ale w obecnym świecie identyfikacje patriotyczne są jednymi z najmocniejszych. Bez ich wykorzystania niemożliwe staje się dojście do władzy i jej późniejsze sprawowanie.
Żeby być obecnym w sercach większości wyborców, trzeba być rozpoznawanym jako hurra-patriota, bez względu na to, czy ma to sens, czy nie. Granie tymi wartościami staje się warunkiem koniecznym skutecznego uprawiania polityki. Na całym świecie - nie tylko w satrapiach takich, jak Rosja, Chiny czy Turcja (oraz zmierzające w tym kierunku Indie), ale także w tak zwanym wolnym świecie, ze Stanami Zjednoczonymi na czele.
Tymczasem w obecnej koalicji rządzącej jedynie PSL nie dało sobie odebrać prawa do posługiwania się tymi wartościami. Platforma Obywatelska i PL2050 mają z tym problem (choć na przykład Rafał Trzaskowski - jako prezydent stolicy - wiele zrobił dla powstańców), a politycy Nowej Lewicy czy Partii Razem w ogóle nie wiedzą, jak mówić o ojczyźnie.
Obóz liberalno-lewicowy nie potrafi znaleźć odpowiedniego języka i przekazu, by pokazać, że jego realne działania mogą nawet bardziej służyć Polsce, niż słowa, pozy, gesty i zaklęcia prawicy. Nie potrafi wejść w tę tematykę i odebrać PiS oraz Konfederacji patentu na patriotyzm.
Obchody 1 sierpnia dobitnie to, po raz kolejny zresztą, udowodniły. A bez odwojowania tej sfery wartości, tak bliskiej Polkom i Polakom, nie uda się obecnej władzy obronić przed ofensywą prawicy i jej zwycięstwem już w 2027 r.
Dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski
Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".