Prawica oburzona słowami Andrzeja Chyry. Wszystko przez jedno zdanie na Festiwalu w Gdyni
Podczas wywiadu na Festiwalu w Gdyni Andrzej Chyra powiedział jedno zdanie, które doprowadziło do pasji prawicowe media.
- Dzieciństwo spędziłem w Niemczech, potem przyjechałem tutaj. Wyjazd z kraju nie był moją świadomą decyzją (...)* Od jakiegoś czasu myślę, że jestem z Polski. Nie mówię, że jestem Polakiem, bo mnie to w ogóle nie interesuje, w takim zestawie bycia Polakiem ja się nie mieszczę* – powiedział Andrzej Chyra. Aktor zwrócił uwagę, że na skutek "dobrej zmiany" bycie Polakiem i Europejczykiem "próbuje się wykluczać".
Za te słowa na znanego aktora posypały się gromy. Portal Niezależna sugeruje, że dla Chyry polskość musi oznaczać "nienormalność", a jego poglądy świadczą o dołączeniu "do licznego już chóru artystów-celebrytów, epatujących oburzeniem i niezadowoleniem z działań polskiego rządu i sytuacji w kraju". Największe głosy oburzenia posypały się na Twitterze, gdzie internauci nazywają go "menelo-aktorem" i sugerują, że powinien zrzec się obywatelstwa.
W odpowiedzi na inwektywy Chyra udzielił wywiadu portalowi Na Temat, w którym wyjaśnił, że jego słowa wyrwano z kontekstu. Dodał, że nie zgadza się na zaściankowość, którą obserwuje obecnie w kraju:
- Jakąś formą wyrażenia mojej niezgody na to, co się dzieje w Polsce, będzie właśnie mówienie, że jestem z Polski zamiast przyznawanie się do bycia Polakiem. W obecnej sytuacji wolę być Europejczykiem niż zaściankowym, zakompleksionym Polakiem - powiedział.
Co jest źródłem zaściankowości Polski? Według aktora - Jarosław Kaczyński i jego brak obycia:
- To zamknięcie w sobie zwolenników "dobrej zmiany" w dużym stopniu może wynikać z tego, że prezes Kaczyński nie zna języków i nie podróżuje po świecie - mówi aktor. - Musimy się pozbyć naszych narodowych kompleksów. Wcale nie jesteśmy lepsi czy gorsi. Proszę zobaczyć, mieliśmy szansę poznać innych ludzi, przyjąć ich, ale zamknęliśmy się przed nimi. Musimy na powrót się otworzyć na świat - dodał.