PolskaPrasa o rezygnacji Cimoszewicza

Prasa o rezygnacji Cimoszewicza

"Rzeczpospolita" pisze, że Cimoszewicz nie nadaje się do sprawowania urzędu prezydenta. "Puls Biznesu" dodaje, że jeśli marszałek jest tak wrażliwy, to dobrze, iż zrezygnował teraz. "Życie Warszawy" ocenia, że przez takie zachowanie marszałka społeczeństwo może zniechęcić się do poparcia lewicy w wyborach parlamentarnych. Krytycznie do całej kampanii odnosi się "Nasz Dziennik" pisząc, że fajerwerk wyborczy Cimoszewicza zgasł równie szybko jak zabłysnął. Natomiast "Gazeta Wyborcza" i "Trybuna" stają w obronie marszałka.

15.09.2005 | aktual.: 15.09.2005 11:21

"Rzeczpospolita" pisze, że historia budowania i promowania kandydatury Cimoszewicza dowiodła, iż nie nadaje się on do sprawowania urzędu prezydenta. Bogumił Luft uważa, że "rejterując z placu boju" Cimoszewicz zadał ostateczny cios prowadzonej przez siebie kampanii wyborczej, która i tak poniosła "sromotną klęskę".

Autor komentarza przyznaje, że część podjętych przeciw marszałkowi działań "nie grzeszyła elegancją i rzetelnością". Od kandydata na najwyższy urząd w państwie należy jednak oczekiwać zimnej krwi, godności i determinacji. Zwłaszcza wtedy, gdy czuje się oskarżany niesłusznie. Zamiast tego Włodzimierz Cimoszewicz zaprezentował niechęć do spokojnego i pełnego wyjaśnienia ujawnionych wątpliwości, rosnącą agresję wobec przeciwników i lamenty nad krzywdą, jaka spotka jego rodzinę - pisze Luft. W końcu zabrał swoje zabawki i poszedł do domu. I dobrze się stało - dodaje publicysta "Rzeczpospolitej".

Przeciwnego zdania jest Marek Beylin z "Gazety Wyborczej". Pisze on, że źle się stało, iż Cimoszewicz nie chciał walczyć do końca i nie dał szansy swoim wyborcom, by głosowali "za polityką cywilizowaną czy przeciw, jak twierdzi, brudnej kampanii".

W komentarzu czytamy, że Włodzimierz Cimoszewicz, demonstracyjnie rezygnując z kandydowania, zachował się jak przyzwoity człowiek, zbrzydzony oszczerczą kampanią przeciw niemu i jego rodzinie. Miał rację, gdy winą za błoto, w którym go unurzano, obarczył media, nie tylko polityków. Głównie one zniszczyły Cimoszewicza, nakręcając klimat wrogości wobec niego - uważa publicysta "Gazety Wyborczej". Według Beylina zwyciężyła reguła: przeciwnika trzeba wykończyć za wszelką cenę. Ale pogromcom Cimoszewicza powiedzmy: wygraliście, obyście nie zginęli od tego samego miecza - kończy autor komentarza.

W opinii redaktora naczelnego "Trybuny" Wiesława Dębskiego Włodzimierz Cimoszewicz od początku traktowany był przez przeciwników w sposób niegodny kampanii prezydenckiej. Zamiast poważnego sporu politycznego, spotkał się z atakami prowadzonymi za pomocą wszelkich dostępnych fałszerstw i prowokacji, wyciąganych bez przerwy niczym królik z kapelusza - czytamy w komentarzu. Jego autor nazywa Cimoszewicza jednym z najuczciwszych polskich polityków, który wprowadził do naszego języka pojęcie „czystych rąk" i potrafił ostro przeciwstawić się patologiom we własnym obozie. Tymczasem próbowano przedstawić go jako spekulanta giełdowego i krętacza - czytamy w "Trybunie".

Dębski uważa jednak, że Cimoszewicz nie powinien był wycofywać się z prezydenckiego wyścigu. Z jego osobą wiele osób wiązało nadzieję, że w Polsce będzie ktoś, kto przeciwstawi się realizacji koncepcji państwa dla wybranych - pisze naczelny "Trybuny".

Niepoważne jest to, że Cimoszewicz zostawił na lodzie miliony swoich wyborców - pisze na łamach "Życia Warszawy" politolog Waldemar Dziak. Wskazuje, że marszałek w sondażach cieszył się poparciem około 20% społeczeństwa. Zamiast wskazać, na kogo jego zwolennicy mają teraz zagłosować, zdyskredytował wszystkich kandydatów. Tym samym w zawoalowany sposób namawiał do bojkotu wyborów - uważa Dziak. Dodaje, że zachowanie Włodzimierza Cimoszewicza może zrazić społeczeństwo do poparcia lewicy także w wyborach parlamentarnych.

Powody, dla których zrezygnował z kandydowania na prezydenta, są śmieszne i mało wiarygodne. Jeżeli faktycznie tak się przejął atakami na rodzinę, to dobrze, że nie chce już być głową państwa. Z takim prezydentem mielibyśmy same kłopoty - czytamy w "Życiu Warszawy".

Chciał czy musiał? - tytułuje komentarz na temat rezygnacji kandydata na prezydenta "Nasz Dziennik". Według Małgorzaty Rutkowskiej fajerwerk wyborczy Cimoszewicza zgasł równie szybko jak zabłysnął. I w podobnym stylu - pełnym arogancji, buty i rzucania inwektyw. Kandydat postkomunistów i lewicy, namaszczony przez media na "człowieka czystych rąk", okazał się głęboko uwikłany w patologiczne układy "rzeczpospolitej kolesi" - czytamy w "Naszym Dzienniku". Autorka zastanawia się, czy konkurenci "odnaleźli na Cimoszewicza potężnego haka", czy też dostał on "polecenie z góry", aby wybory już w pierwszej turze wygrał Donald Tusk.

"Puls Biznesu" pisze, że dopiero po rezygnacji Włodzimierza Cimoszewicza zacznie się analizowanie każdego jego czynu i słowa. Jeżeli Cimoszewicz sądził, że swoją decyzją przetnie falę spekulacji na swój temat, to znaczy, iż nie zna ani swoich kolegów polityków, ani społeczeństwa, któremu powierzył swój polityczny los - pisze Kazimierz Krupa. Dodaje, że jeśli marszałek jest tak wrażliwy, to dobrze, iż zrezygnował teraz. Co by się działo, gdybyśmy go jednak na urząd prezydencki wybrali, czymś mu - jako wyjątkowo niesforne społeczeństwo - podpadli, wtedy by się na nas wszystkich obraził - ironizuje autor komentarza. (IAR)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)