Prasa belgijska: Polacy zwolnili Kaczyńskich
Przyspieszone wybory parlamentarne w Polsce
były w istocie plebiscytem za albo przeciwko rządom PiS. Wygrana
PO jest wyraźna dzięki wysokiej frekwencji i mobilizacji młodych
ludzi - komentuje belgijska prasa.
"Bracia Kaczyńscy stracili swoją szansę. Po dwóch latach rządów postawili Polaków przed wyborem nie tylko między dwiema formacjami politycznymi, ale zwłaszcza między dwiema wizjami świata i dwiema wizjami społeczeństwa, w którym chcieliby żyć" - pisze w komentarzu redakcyjnym liberalny dziennik "Le Soir". Rezultat wyborów podsumowuje słowami: "Polsce będzie lepiej w Europie, a Europie w Polsce".
W korespondencji zatytułowanej "Polacy zwolnili Kaczyńskich" gazeta zastanawia się, jakie będą pierwsze decyzje lidera PO Donalda Tuska, "który ma zapewnione stanowisko premiera" i jak będą wyglądały rządy Platformy Obywatelskiej, dla której wyniki wyborów to "gigantyczny rewanż".
W komentarzu redakcyjnym dziennik zauważa, że prezydentem pozostaje Lech Kaczyński i nie jest pewne, czy w tych warunkach PO dotrzyma swoich przedwyborczych obietnic.
"Będąc w opozycji, partia ta nie zawsze była modelem partii prawdziwie nowoczesnej" - pisze "Le Soir", przypominając, że to z PO wyszło hasło "Nicea albo śmierć" i postulat "pierwiastka kwadratowego, który groził zablokowaniem reformy Unii Europejskiej". "Le Soir" przyznaje jednocześnie, że dysponując kadrą doświadczonych polityków, "PO ma wszelkie szanse przywrócić swemu krajowi spokój wewnętrzny i szacunek za granicą".
Podobnie jak bardziej konserwatywna gazeta "La Libre Belgique", "Le Soir" zauważa, że wybory stały się plebiscytem, w którym Polacy powiedzieli "nie" rządom PiS. "Głosowanie zmobilizowało wyborców" - podkreśla "La Libre Belgique". "Le Soir" wyjaśnia, że wysoka frekwencja jest w dużej mierze zasługą ludzi młodych.
"Polacy, zwłaszcza młodzi, poszli do urn, bowiem zrozumieli, jaka jest stawka: wolność, ich wolność, którą otrzymali tak niedawno. I że do nich należy nie tylko korzystanie z tej wolności, ale też stanie na jej straży" - podsumowuje "Le Soir".
Michał Kot