PolskaPracownicy Instytutu Medycyny Pracy okradli placówkę?

Pracownicy Instytutu Medycyny Pracy okradli placówkę?

17 osób jest oskarżonych ws. nieprawidłowości w Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Oskarżeni szefowie i pracownicy tej placówki wyprowadzali z niej pieniądze na fikcyjne umowy i zlecenia. Udokumentowana przez prokuraturę łączna suma strat instytutu, który w wyniku ich działalności popadł w finansowe tarapaty, to ok. 13 mln zł. Pieniędzy nie udało się dotychczas odzyskać.

30.06.2010 | aktual.: 30.06.2010 13:50

- To była bardzo skomplikowana i wielowątkowa sprawa, potrzebowaliśmy wielu opinii biegłych, żeby zakończyć ją aktem oskarżenia - powiedziała prowadząca sprawę prokurator Agnieszka Wichary.

Mózgiem przestępczego procederu była 51-letnia wicedyrektor instytutu Janina W. Ona oraz dyrektor i dwie główne księgowe usłyszały zarzut nadużycia uprawnień i wyrządzenia szkody majątkowej w wielkich rozmiarach. Grozi im do 10 lat pozbawienia wolności. Janina W. wraz z mężem Markiem odpowie też za pranie pieniędzy, a także sfałszowanie podpisów własnej matki, na nazwisko której zawierała fikcyjne umowy. Janina W. przyznała się do stawianych jej zarzutów i złożyła wniosek o dobrowolne poddanie się karze.

Pozostali oskarżeni pracownicy administracyjni i księgowi odpowiedzą za pomocnictwo w wyrządzeniu szkody w wielkich rozmiarach i czerpanie z tego korzyści finansowych. Grozi im do ośmiu lat pozbawienia wolności. - Nie udało się udowodnić, że te osoby działały od początku w zorganizowanej grupie przestępczej. Wszystkie jednak uczestniczyły w procederze świadomie i czerpały z niego zyski - powiedziała prok. Wichary.

Pracownicy wyprowadzali pieniądze z instytutu w latach 1996 - 2005, zawierając między sobą umowy m.in. na zlecenia, które nigdy nie zostały wykonane, takie, których wykonanie należało do ich obowiązków służbowych oraz na czynności, które były dla instytutu zbędne. Przestępczy proceder zaczął się od stworzenia tzw. protokołów konieczności, które miały wskazywać, że trzeba wykonać jakieś dodatkowe prace. Potem zawierano na nie fikcyjne umowy.

Najbardziej spektakularnym oszustwem oskarżonych było jednak stworzenie fikcyjnego projektu Multimeh, od początku do końca wymyślonego po to, by wyprowadzać pieniądze z placówki. Oszuści udawali, że jest on finansowany przez Unię Europejską, a mistyfikację posunęli tak daleko, że fabrykowali nawet maile od nieistniejącego pracownika Komisji Europejskiej.

Na poczet przyszłych kar finansowych zabezpieczono mienie pracowników. Wobec nikogo nie zastosowano aresztu, a jedynie łagodniejsze środki zapobiegawcze. Przed sądem będą odpowiadać z wolnej stopy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)