Praca dzieci na Filipinach - wydobywają złoto nawet z podwodnych szybów
Pracują po 12 godzin, a czasem i całą dobę. Schodzą do wąziutkich i głębokich na 25 metrów szybów, które w każdej chwili mogą się zawalić, albo w podobnych nurkują, bo zdarzają się też podwodne wyrobiska. Do oczyszczania wydobytego kruszcu używają toksycznej rtęci. Podejmują ogromne ryzyko, ale tylko dzięki zdobytemu w ten sposób złotu potrafią utrzymać siebie, a czasem i całą rodzinę. A są tylko dziećmi. Human Rights Watch opublikowało raport, w którym opisuje pracę dzieci na Filipinach.
Szyb ma głębokość (jak wzrost) około 20 osób. Boję się, bo mogą mnie uderzyć spadające kamienie… Na dole jest wentylator, który dostarcza nam powietrza. Pracuję tam po 12 godzin. Schodzę o 6 rano i zostaję aż do 12 w południe. Potem wychodzę na obiad, a po jedzeniu znów schodzę na dół i jestem tam aż do 18. Pracuję trzy razy w tygodniu, od poniedziałku do środy. 15-letni Reynaldo (HRW zmieniło imiona wszystkich swoich małych rozmówców)
Według danych z 2011 r., na które powołuje się HRW, około trzech milionów dzieci na Filipinach pracuje w niebezpiecznych warunkach. A takie właśnie panują w malutkich, często "dzikich" kopalniach złota i warsztatach oczyszczania kruszcu, rozsianych po całym kraju. Dla najbiedniejszych jest to jednak często jedyny sposób na przeżycie.
Obrońcy praw człowieka rozmawiali z 65 nieletnimi wydobywcami - 44 chłopcami i 21 dziewczynkami. To m.in. na podstawie ich relacji sporządzono raport "'A jeśli coś pójdzie nie tak?' Niebezpieczna praca dzieci w małych kopalniach złota na Filipinach".
Tylko w ubiegłym roku w kraju tym wydobyto około 18 ton złota, wartego 700 mln dolarów - z różnych kopalni, i dużych, i mniejszych, w większości działających nielegalnie. Choć nie są to pełne szacunki, bo większość drogocennego metalu z tych drugich jest wywożona z kraju i sprzedawana poza kontrolą władz. Za jaką część wydobycia odpowiadają dzieci, tego nie wiadomo. Najdokładniejsze dane, pochodzące sprzed sześciu lat od Międzynarodowej Organizacji Pracy, mówią, że w takich miejscach pracuje nawet 18 tys. dziewczynek i chłopców.
Często ryzykują przy tym życie, bo w tunelach, w których pracują, zdarzały się już śmiertelne wypadki. HRW opisuje, jak przed rokiem dwóch nastoletnich braci udusiło się, gdy zeszli do szybu, gdzie nie pracował wentylator. Ale nawet jeśli urządzenia są sprawne, zagrożeń nie brakuje.
- Pewnego razu byliśmy na dole, gdy moi towarzysze znosili deski. Lina wokół drewna poluzowała się i wszystko spadało na nas. Na szczęście, udało nam się odskoczyć. Inaczej zginęlibyśmy tam - powiedział obrońcom praw człowieka 17-letni Edwin.
Miałem 13 lat, gdy pierwszy raz zanurkowałem. Byłem przestraszony, bo tam jest ciemno i głęboko, a to był mój pierwszy raz. Teraz przywykłem (do tego). Gdy schodzę pod wodę, używam kompresora, by mieć powietrze. Musisz czuć swoje otoczenie, by wiedzieć, czy ściany kanału się zawalą lub nie. Pod wodą zbieram mieszankę błota i kamieni, w której prawdopodobnie jest złoto. 14-letni Dennis
Jak opisuje raport HRW, część pokładów złota na Filipinach znajduje się poniżej poziomu wód, właśnie dlatego powstały podwodne szyby. To wąskie, zrobione z drewna, szerokie na ok. 70 cm i głębokie nawet na 10 metrów, pionowe kanały, które schodzą na dno rzek czy oceanu przy wybrzeżu. Właśnie do nich wchodzą nurkowie, którzy w zimnie i ciemności pakują łopatami do worków muł i kamienie, licząc, że wśród nich będzie drogocenny metal. Takie wydobywanie złota przypomina krecią pracę pod wodą. Najczęściej wykonują ją mężczyźni, ale zdarza się, że zarabiają tak też chłopcy.
- Czasem schodzę pod wodę po złoto. (Oddycham) dzięki kompresorowi powietrza. Zagryzam rurkę i oddycham przez nią. Tak samo, jak gdy oddycha się nad wodą… Schodzę na głębokość dziewięciu stóp (około trzech metrów). Zostaję pod wodą około godziny - opowiedział HRW 14-letni Albert. Organizacja opisuje, że niektórzy tacy nurkowie spędzają pod wodą nawet trzy godziny. Tymczasem każda minuta grozi utonięciem, gdyby obsunęło się błoto w kanałach albo zabrakło tlenu, jeśli zepsuje się kompresor. Do tego chodzi ryzyko choroby dekompresyjnej.
- Czasami trzeba wypłynąć bardzo szybko, zwłaszcza jeśli brakuje tlenu w twojej rurce, bo maszyna przestała działać. To się zdarza - relacjonował 16-letni Joseph.
Niektórzy z nas, zwłaszcza gdy pada deszcz, są bladzi i trzęsą się. Dzieje się tak już od jakiegoś czasu. Przydarza się to mnie i moim przyjaciołom. To może być z zimna. Nazywamy to 'pasma' - to takie drgawki - Głównie w rękach, czasem nogach. A czasem na całym ciele. To dzieje się przez dwa z trzech dni, kiedy pracuję przy kopalni. 15-letnia Michelle
Nawet jeśli dzieci nie zajmują się bezpośrednio wydobywaniem kruszcu, i tak często pracują ponad własne siły przy kopalniach. Noszą drewno do budowy szybów, przenoszą urobek do pobliskich chałupniczych zakładów jego oczyszczania lub zajmują się właśnie tym procesem. Tymczasem, jak zaznacza raport HRW, wykorzystuje się podczas niego toksyczną rtęć. Pierwiastek ten bardzo szybko łączy się ze złotem, tworząc amalgamat. Filipińczycy najczęściej nie są jednak świadomi konsekwencji (dla siebie i dla środowiska) używania rtęci bez żadnych zabezpieczeń.
- Dodajemy rtęć do naczynia i wyciskamy wodę. To, co zostaje, to amalgamat… Podgrzewamy go. (…) To ja zajmuję się podgrzewaniem - w raporcie przytoczono słowa 15-letniej Michelle, która zaczęła pracować z rtęcią, gdy miała osiem lat. Dziewczynka opowiada, że każdego dnia udaje jej się zarobić 7-11 dolarów. - To dobra zapłata - mówi.
Konsekwencje stosowania toksycznego metalu ciężkiego mogą jednak być opłakane. Wypłukiwana woda z rtęcią trafia najczęściej z powrotem do rzek, zatruwając ryby, które stają się groźne dla tych, którzy je jedzą - zauważa HRW. Niebezpieczeństwo grozi też osobom bezpośrednio pracującym z rtęcią, bo nie stosują żadnych zabezpieczeń. Wdychają oni m.in. toksyczne opary ciężkiego metalu podczas odparowywania go z amalgamatu złota. Drżenie mięśni i gorączka, o której wspominała 15-latka, mogą być właśnie objawami zatrucia rtęcią. Choć HRW podkreśla, że dzieci, z którymi rozmawiała nie zostały pod tym kątem przebadane.
Jestem w trzeciej klasie szkoły podstawowej w Panique. Zbieram kamienie przy tunelu i noszę je do młynów kulowych (w nich przetwarza się urobek właśnie dzięki rtęci - red.). Przychodzę w weekendy albo w czasie świąt. Pracuję ze starszym bratem. 9-letni Hernando
Większość dzieci, z którymi rozmawiało HRW, miało między 11 a 17 lat, ale zdarzały się też młodsze, jak Hernando. Chłopiec przyznał, że chodzi do szkoły, ale wielu nieletnich wydobywców złota zrezygnowało z edukacji. Jeszcze inni chodzą na zajęcia tylko 2-3 dni w tygodniu, próbując pogodzić szkołę i pracę. Choć bowiem filipińskie prawo zabrania pracy dzieciom poniżej 15. roku życia, a w ciężkich warunkach do 18. roku życia, bieda sprawia, że wiele z nich nie ma wyboru.
Co więcej, mimo że na Filipinach są specjalne obszary, na których drobni wydobywcy mogą legalnie, jeśli posiadają odpowiednią licencję, szukać złota, to jest ich bardzo mało. Większość małych kopalni złota działa więc de facto nielegalnie - zauważa w raporcie HRW.
Organizacja ta podkreśla, że choć Filipiny mają więc odpowiednie ustawodawstwo, tak w zakresie praw dzieci, jak i funkcjonowania niedużych kopalni, nie jest ono egzekwowane. W dokumencie obrońców praw człowieka podkreślono, że inspektorzy górniczy rzadko odwiedzają takie miejsca, by sprawdzać, czy nie są łamane tam przepisy. Z kolei lokalni oficjele często w jakiś sposób korzystają na wydobyciu złota i tym mniej chętnie wdrażają krajowe regulacje.
Często dostaję gorączki od pracy, bo jestem zmęczona… Po prostu kładę się i leżę. Nie jestem w stanie się podnieść. Za każdym razem, gdy to się dzieję, po prostu mówię sobie, że muszę pracować, by utrzymać rodzinę. 15-letnia Michelle.