Pożyczka Mikosza pod lupą prokuratury
Prześwietlenie przez prokuraturę interesów
gracza giełdowego Witolda W. może przyczynić się do wyjaśnienia,
na co przeznaczył równowartość 370 tys. dolarów, które pożyczył mu
Andrzej Mikosz. Właśnie teraz pojawiła się taka szansa - zapowiada
"Rzeczpospolita".
Kiedy gazeta ujawniła kulisy pożyczki ministra skarbu, premier zdymisjonował Mikosza. Warszawska prokuratura przedwcześnie umorzyła śledztwo w sprawie majątku i interesów Witolda W., który obraca na warszawskiej giełdzie dziesiątkami milionów zł. Okazało się, że prokuratura nie miała podstaw do umorzenia - nie sprawdziła wszystkich okoliczności sprawy.
Umowa pożyczki, zgodnie z którą żona Mikosza pożyczyła matce Witolda W. 370 tys. dol. w gotówce, ma datę 20 grudnia 2002 r. W tym samym czasie generalny inspektor informacji finansowej podejrzewał, że Witold W. i jego rodzice piorą brudne pieniądze. Prokuratura zaczęła rozpracowywać operacje finansowe Witolda W. z końca lat 90. - opisuje dziennik. Śledczych interesowały powiązania Witolda W. z Januszem L., obecnie szefem XIV Narodowego Funduszu Inwestycyjnego. Janusz L. odpowiadał wtedy w banku Raiffeisen za inwestycje kapitałowe: skupował od Witolda W. pokaźne pakiety akcji różnych spółek. Bank stracił na tym co najmniej 6 mln zł. (...)Generalny inspektor podejrzewał, że doszło do zmowy: pieniądze, które poprzez transakcje Janusza L. i Witolda W. wypłynęły z banku Raiffeisen, w rzeczywistości mogły trafić na prywatne konto Janusza L.
To śledztwo było źle prowadzone. Świadków przesłuchano powierzchownie, nie zabezpieczono wszystkich dokumentów. Teraz ten błąd naprawimy - mówi "Rzeczpospolitej" Marzena Kowalska, szefowa Prokuratury Apelacyjnej. (PAP)