Pozwy na kilkaset tysięcy. Poseł PiS i jego ludzie mają zwrócić pieniądze do RCL
Rządowe Centrum Legislacji szykuje pozwy - na łączną kwotę ponad 650 tys. zł - przeciwko siedmiu współpracownikom byłego szefa tej instytucji, obecnie posła PiS Krzysztofa Szczuckiego. Z zarzutem, że tylko pozorowali swoją pracę w RCL, a tak naprawdę zajmowali się kampanią wyborczą swojego szefa. Sam Szczucki musi się mierzyć z postępowaniem prokuratury i Głównego Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych.
To pokłosie głośnych powyborczych rozliczeń PiS, którymi zajmowała się także Państwowa Komisja Wyborcza. Krzysztof Szczucki, który szefował RCL, jest oskarżany o to, że wykorzystywał zasoby finansowe i kadrowe tej instytucji do promowania się w kampanii wyborczej do Sejmu. Jak pisaliśmy w sierpniu 2024 roku, w materiałach przesłanych do PKW Rządowe Centrum Legislacji wykazało kwotę 214 tys. zł wydaną niezgodnie z celami działalności tej instytucji, a w praktyce na kampanię Krzysztofa Szczuckiego.
Ówczesny szef RCL miał także pod sobą swoich ludzi - konkretnie siedem osób zatrudnionych w RCL, które, zdaniem obecnego kierownictwa, tylko markowały swoją pracę na rzecz tej instytucji, bo w praktyce byli zajęci działaniami kampanijnymi Szczuckiego. Z relacji naszych rozmówców z RCL wynika, że cała ekipa zatrudniona w RCL funkcjonowała w praktyce jako sztab wyborczy - była hierarchicznie ustrukturyzowana, zadaniowana i miała ściśle zorganizowany tryb pracy.
- Nawet jak się pojawiali w pracy, to zamykali się w pokoju i np. grali na gitarze. Albo gdy proszono ich o pomoc w bieżącej pracy, mówili, że są w wyłącznej dyspozycji prezesa - relacjonuje jeden z pracowników RCL.
Program PiS bez Morawieckiego. Szczucki zabrał głos
Drużyna Szczuckiego i pozwy
Już wtedy aktualna szefowa RCL Joanna Knapińska odgrażała się, że wystąpi na drogę sądową o zwrot wynagrodzenia dla siedmiu zatrudnionych przez min. Szczuckiego współpracowników za cały okres ich zatrudnienia, czyli co najmniej od grudnia 2022 roku.
I rzeczywiście sprawy właśnie przyspieszają. Jak wynika z naszych ustaleń, do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie już zostały złożone pozwy o zapłatę przeciwko dwóm byłym pracownikom RCL, na łączną kwotę 78 930 zł. W trakcie przygotowywania są pozwy o zapłatę przeciwko pięciu kolejnym byłym pracownikom RCL, na łączną kwotę 579 319,16 zł. Łącznie więc chodzi o siedmiu "przybocznych" Krzysztofa Szczuckiego, sześciu zatrudnionych przez niego w wydziale edukacji i komunikacji oraz jednej osoby zatrudnionej na samodzielnym stanowisku ds. współpracy z instytucjami szkolnictwa wyższego.
- Osoby te ściśle współpracowały z Panem Krzysztofem Szczuckim i zamiast realizować zadania na rzecz RCL, zgodnie z zawartymi umowami o pracę oraz swoimi zakresami obowiązków, podejmowały czynności nakierowane na promowanie Pana Krzysztofa Szczuckiego, jako pretendenta, a następnie kandydata na posła w wyborach do Sejmu w 2023 r., które wpisywały się w kampanię (lub pre-kampanię) wyborczą Pana Krzysztofa Szczuckiego. Częstokroć osoby te nie przychodziły do pracy i nie logowały komputera służbowego w sieci RCL w godzinach pracy - podaje w korespondencji z nami Sylwia Czernuszyn, dyrektor generalny RCL.
Jak dodaje, w złożonych pozwach RCL domaga się zwrotu wynagrodzeń i innych wypłaconych świadczeń pracowniczych w związku z nieświadczeniem w rzeczywistości przez te osoby pracy na rzecz RCL. - Podstawą prawną wniesionych pozwów są przede wszystkim przepisy Kodeksu cywilnego o bezpodstawnym wzbogaceniu w zw. z art. 80 Kodeksu pracy - wskazuje dyrektor Czernuszyn.
Poseł PiS i jego problemy
Pozwu cywilnego przeciwko samemu Szczuckiemu RCL wytaczać nie zamierza, ale nie oznacza to, że nie czekają go inne kłopoty, bowiem przeciwko niemu równolegle toczą dwa postępowania. Pierwsza kwestia to zawiadomienie złożone do Głównego Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych "o ujawnionych okolicznościach wskazujących na naruszenie dyscypliny finansów publicznych przez Pana Krzysztofa Szczuckiego". Druga to zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa - postępowanie przygotowawcze w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiono mu tam zarzut dotyczący popełnienia przestępstwa urzędniczego z art. 231 § 2 k.k., za co grozi kara od 1 roku do 10 lat pozbawienia wolności. "Podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu i skorzystał z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień" - wynikało z komunikatu prokuratury z marca br.
Szczucki się broni
Co na to sam Krzysztof Szczucki? Jeśli chodzi o pozwy wobec jego współpracowników, to mówi, że słyszał do tej pory o jednym, o pozostałych nie. Natomiast poseł PiS nie spodziewa się, żeby sąd przychylił się do pozwów.
- Pozwów nikt nie zabrania pisać, tym bardziej, że urząd de facto nie ponosi żadnych kosztów sądowych. Normalny człowiek musiałby się zastanowić jakiej sumy zażąda, bo od tego często zależą opłaty sądowe, musi też opłacić koszt prawnika. W tym przypadku koszty poniesie budżet państwa. Pytanie, co sąd zrobi z tym pozwem? Ja nie mam wątpliwości, że będą oddalone prędzej czy później - podkreśla Szczucki.
Zwraca uwagę, że pracownik podpisujący umowę o pracę oddaje się do dyspozycji pracodawcy, to on odpowiada za jego pracę, a skoro jest w dyspozycji pracodawcy, to ma prawo otrzymać wynagrodzenie. - To RCL, pan Berek (minister ds. nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu - red.) i pani Knapińska muszą dowieść swoich racji w sądzie, a nie byli pracownicy swoich. Sprawa pozwów pokazuje, że próbują ten temat podgrzewać, by pokazać, że są konsekwentni. Natomiast ja nie znam takich wyroków sądów pracy, które nakazują pracownikom, którzy byli zatrudnieni, oddawanie wynagrodzeń - dodaje były szef RCL.
Poseł dodaje, że o postępowaniu wobec niego przez Głównego Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych nie ma żadnych informacji. Z kolei jeśli chodzi o działania prokuratury, od momentu przedstawienia zarzutów też nie ma innych informacji. Sam podkreśla, że uważa zarzuty za bezpodstawne.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl