RegionalnePoznańPoznań. Zarzuty po adresem Jacka Jaśkowiaka. "On zarządza ludźmi przez strach"

Poznań. Zarzuty po adresem Jacka Jaśkowiaka. "On zarządza ludźmi przez strach"

Nie milknie burza wokół Jacka Jaśkowiaka. Była zastępczyni prezydenta Poznania zarzuca mu, że kwestionował jej decyzje i działania. - Dla Jaśkowiaka kompetencje mają mężczyźni, a najprawdopodobniej nie mają ich kobiety. W urzędzie miasta wszyscy się go boją. On zarządza ludźmi przez strach - stwierdziła Katarzyna Kierzek-Koperska.

Poznań. Zarzuty po adresem Jacka Jaśkowiaka. "On zarządza ludźmi przez strach"
Źródło zdjęć: © NurPhoto via Getty Images
Karolina Kołodziejczyk

Była zastępczyni Jacka Jaśkowiaka ostatnio poinformowała media, że została zwolniona przez prezydenta Poznania za pośrednictwem SMS-a. Katarzyna Kierzek-Koperska zarzuca mu, że zrobił to w mało elegancki sposób.

Jacek Jaśkowiak tłumaczył w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski, że zastępczyni przebywała od kilku miesięcy na zwolnieniu lekarskim. – Chciałem się z nią skontaktować telefonicznie, ale to połączenie było odrzucane – mówił Jaśkowiak. – Uznałem, że w tych okolicznościach wyślę jej co najmniej SMS-a, nie miałem okazji zakomunikować jej tego osobiście – dodał.

Mocne słowa o Jacku Jaśkowiaku. "On zarządza ludźmi przez strach"

Teraz pojawiają się nowe informacje. Katarzyna Kierzek-Koperska udzieliła wywiadu "Gazecie Wyborczej", gdzie stwierdziła, że "prezydent szukał pretekstu, żeby się jej pozbyć" i jest "bardzo trudnym człowiekiem".

– Byłam jedynym zastępcą pana prezydenta, który musiał umawiać się z nim przez asystenta. Jako jedyny zastępca nie mogłam występować razem z prezydentem na wspólnych konferencjach prasowych (...) Pokazywał innym osobom, że się ze mną nie liczy, a moje zdanie jest nieistotne. Nikt na to nie reagował – opowiadała Kierzek-Koperska.

Zobacz też: Andrzej Duda nagrany przez Rosjan. Bogdan Zdrojewski: to było żenujące

Sporną kwestią okazała się również decyzja podjęta podczas epidemii koronawirusa. Katarzyna Kierzek-Koperka miała zamknąć miejskie lasy bez zgody prezydenta Jaśkowiaka. – To kłamstwo. Na dzień przed wprowadzeniem zakazu wstępu do lasu konsultowałam to w gronie zarządu miasta. Wtedy nie mogłam się dodzwonić do pana prezydenta, ale wysłałam mu SMS z informacją, że lasy zamykam. Odpisał mi, że to dla niego logiczne i że robimy tak samo jak Lasy Państwowe – przekonuje Kierzek-Koperska.

To jednak nie wszystko. Była zastępczyni zarzuca prezydentowi seksizm.

- Dla Jaśkowiaka kompetencje mają mężczyźni, a najprawdopodobniej nie mają ich kobiety. W urzędzie miasta wszyscy się go boją. On zarządza ludźmi przez strach. Imponuje mu to. Czuję się potraktowana jak przedmiot. Byłam potrzebna Jackowi Jaśkowiakowi do tego, żeby wygrał wybory w pierwszej turze - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Zarzuty pod adresem prezydenta Jaśkowiaka. Jest reakcja ratusza

Do sprawy odniosła się rzeczniczka prezydenta Joanna Żabierek, która stwierdziła, że doszło do "medialnego serialu", a Katarzyna Kierzek-Koperska "manipuluje faktami". Komentując jej zarzuty ws. decyzji o zamknięciu lasów, Żabierek powiedziała że Kierzak-Koperska podjęła ją samodzielnie, pomijając "nadzwyczajny tryb procedowania ws. koronawirusa".

Odniosła się również do zarzutów ws. organizacji konferencji prasowej i umawiania spotkań z Jaśkowiakiem przez asystenta.

– Decyzje dotyczące doboru uczestników danej konferencji czy briefingu podejmuje biuro prasowe, starając się w miarę możliwości ograniczać ich liczbę. Konferencje i briefingi, w których pani Kierzek-Koperska uczestniczyła, nie wymagały osobistej obecności prezydenta. A konieczność umawiania spotkań z prezydentem za pośrednictwem asystentki to zasada dotycząca wszystkich zastępców - cytuje rzeczniczkę "Gazeta Wyborcza".

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (90)