Poznań. Nielegalne eksperymenty na pacjentach? Reportaż "Superwizjera"
Prokuratura bada zgony 23 pacjentów, by wyjaśnić powikłania po użyciu leku, który miał być stosowany w Szpitalu Klinicznym Przemienienia Pańskiego w Poznaniu niezgodnie z zaleceniami producenta. Dziennikarze "Superwizjera" dotarli do poszkodowanych osób a także porozmawiali z byłymi już lekarzami szpitala.
Jakub Stachowiak i Łukasz Cieśla to autorzy materiału "Eksperyment medyczny. Źle przeprowadzony" wyemitowanego w sobotni wieczór w "Superwizjerze" na antenie TVN24.
O opisywanej sprawie było już w mediach głośno. Mowa o Klinice Chirurgii Ogólnej i Naczyń podlegającej Uniwersytetowi Medycznemu w Poznaniu. To tu, jak podają dziennikarze", pacjentów przez lata leczono preparatem o nazwie Actilyse w sposob niezgodny z zaleceniem producenta.
Lekarze pracujący w klinice przy ul. Długiej, podlegającej Uniwersytetowi Medycznemu, w rozmowie z "Głosem Wielkopolski" powiedzieli, że na podanie leku Actilyse miał nalegać poprzedni szef kliniki. Według informacji "Polska The Times" szef kliniki zasiadał w radzie doradczej producenta leku i to on naciskał na zastosowanie go bez zachowania odpowiednich procedur.
Aleksander Kwaśniewski wybaczy agentowi Tomkowi? Były prezydent odpowiada
"Tylko go bolało pod kolanem"
Kilka miesięcy temu dziennikarze "Superwizjera" dotarli do pacjentów, którzy przebywali w klinice. Porozmawiali m.in. z żoną pana Leszka, który trafił tam z bólem nogi. – Podłączyli mu jakieś urządzenia i zaczęli podawać leki. On był zdrowy tylko go bolało pod kolanem - mówiła dziennikarzom pani Gabriela.
Z dokumentacji medycznej, do której dotarli reporterzy wynika, że postawiono diagnozę: wykrzepnięty tętniak. Lekarz miał podłączyć lek Actilyse. Dwa dni po przyjęciu stan pana Leszka był już poważny, a jego tętno dochodziło do 170 uderzeń - mówią dziennikarze. Lek odstawiono. - Co żeście mężowi nogę obcięli? - spytała żona pana Leszka lekarza, kiedy kazał jej usiąść. - Lekarz powiedział no nie. A ja na to, a co, nie żyje? Powiedział tak, nie żyje - wyznała pani Gabriela.
Wypowiadający się w materiale chirurg przyznał: - Stosowanie leku zaczynaliśmy od dużych dawek. Kończyło się krwotokami lub zgonem pacjentów.
Przeszczepy żył i handel organami
W materiale "Eksperyment medyczny. Źle przeprowadzony" pojawił się również wątek dotyczący tego, że w placówce miały być m.in. przeprowadzane przeszczepy żył, które pobierano od pacjentów po zabiegach usuwania żylaków.
Tu dziennikarze również porozmawiali z pacjentem szpitala. Pan Marek trafił do kliniki z bólem nogi. Zapewniano go, że czeka go niegroźna operacja - powiedział reporterom. Zamiast jednej operacji przeszedł dwie. Później w szpitalu lekarze mieli go zmusić do podpisania zgody do wykonania trzeciej operacji pod groźbą tego, że "inaczej umrze".
Wszczepiono mu wycięte wcześniej żyły. Jak podali reporterzy, został zakażony bakterią. Został wypisany do domu. Rany nie chciały się goić, więc lekarz rodzinny kazał panu Markowi wrócić do szpitala. Dowiedział się, że będzie miał amputowaną nogę. - Nie byłem świadomy, jak daleko ją utną. Mam ją wyciągniętą z biodra. Z kością. Nie mam nogi wcale. I nie wiem, czy jestem do końca wyleczony - mówił mężczyzna.
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu po nagłośnieniu sprawy przez media bada zgony 23 pacjentów szpitala. Ma wyjaśnić powikłania po użyciu leku Actilyse. - Istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa dot. eksperymentów medycznych - powiedział w materiale prok. Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Źródło: "Superwizjer"