Poznań nie jest zagłębiem zła. Wyjaśniamy sprawę CH Posnania

Od poniedziałku Poznań jest wskazywany jako najniebezpieczniejsze miasto w Polsce, a pod tamtejszym centrum handlowym Posnania będzie wkrótce więcej patroli mundurowych. Tyle że cała afera jest sztucznie napompowana przez anonimowe zgłoszenia. - To nabijane statystki - mówi Wirtualnej Polsce szef poznańskiej komisji bezpieczeństwa, który umieścił w sieci dowód.

Centrum Handlowe Posnania
Centrum Handlowe Posnania
Źródło zdjęć: © Google Street View | Google Street View

Na Krajowej Mapie Zagrożeń Bezpieczeństwa (KMZB) galeria Posnania i jej okolice to nie tylko najniebezpieczniejsze miejsce w mieście, ale też w całym kraju. W sieci krążą spekulacje o gangach nastolatków, którzy pijani i pod wpływem narkotyków terroryzują klientów tamtejszych sklepów, zabierają im zakupy, biją ich, plują na nich i rzucają w nich różnymi przedmiotami. Nie chodzi tylko o samo centrum, ale też jego otoczenie - pobliskie ulice oraz chodniki. Niektórzy określili nawet na forach ten teren jako "zagłębie zła".

W nakręcaniu atmosfery strachu nie przeszkadza fakt, że w tym roku policja odnotowała w tej okolicy tylko pięć zgłoszeń.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Doszło już nawet do tego, że osoby ze środowisk kibiców oraz narodowców sugerowały, że muszą się zorganizować i zrobić tam porządek z nastolatkami.

Władze centrum w oficjalnym komunikacie stwierdziły: "Współpracujemy z policją w zakresie prewencji, co skutkuje tym, że Posnania jest obiektem bezpiecznym. Potwierdzają to badania przeprowadzone przez niezależny instytut badawczy, z których wynika, że 80 proc. respondentów uważa Posnanię za obiekt bezpieczny".

Niewiele interwencji mundurowych

- Do nas w ogóle nie wpływały zgłoszenia z tamtego terenu - mówi Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Poznaniu. - Od wtorku, w ramach porozumienia z policją, wspomagamy tamtejszy komisariat Nowe Miasto, ale tylko w patrolach na zewnątrz.

Zapytaliśmy policję, czego konkretnie dotyczyły zgłoszone jej interwencje z CH Posnania i najbliższych okolic.

- Dwie dotyczyły nieletnich będących pod wpływem alkoholu, a jedno zgłoszenie związane było z kradzieżą. Pozostałe dwa przypadki to grupowanie się młodzieży przed centrum handlowym, ale te nie zostały potwierdzone przez policjantów, którzy zostali skierowani na miejsce - wylicza Łukasz Paterski z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. - W tych trzech przypadkach, kiedy mieliśmy do czynienia z osobami nieletnimi, poinformowaliśmy rodziców tych osób i skierowaliśmy dokumentację do sądu rodzinnego z wnioskiem o wszczęcie postępowania wyjaśniającego.

Sztucznie nabita statystyka na mapie bezpieczeństwa

Nikt nie twierdzi, że problem nie istnieje, bo w każdym dużym mieście w kraju widać, że wśród nastolatków coraz mocniejszy jest trend spędzania czasu w centrach handlowych i nie zawsze są to grzeczne dzieci. Jeśli popełniają tam zabronione czyny, to zawsze można mieć uzasadnione pretensje do służb i ochrony. Tyle że to, co widać na Krajowej Mapie Zagrożeń Bezpieczeństwa, zostało w Poznaniu sztucznie napompowane.

Przeanalizował to dokładnie radny Wojciech Chudy, przewodniczący miejskiej Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego.

- Jeszcze kilka dni temu można było zobaczyć, że przez okres obejmujący czas od 24 grudnia w ogóle nie było tam zgłoszeń, ani jednego - zaznacza rajca. - I nagle w ciągu trzech dni pojawiło się ich ponad tysiąc w samej Posnanii i jej okolicy. Moim zdaniem to nabijane statystki. Poza tym takie sytuacje nie rodzą się nagle, one przeważnie najpierw krążą w przestrzeni publicznej, choćby i w mediach społecznościowych. A tu tak nie było.

Na mapie w okolicach CH Posnania widać, że ponad 90 proc. zgłoszeń to czyny określone jako "grupowanie się małoletnich zagrożonych demoralizacją". Do tego dochodzi głównie nielegalne spożywanie alkoholu oraz akty wandalizmu, a nie bójki czy rozboje. Tak przynajmniej wynika ze zgłoszeń.

Tyle że tych zgłoszeń można dokonywać anonimowo w dowolnej ilości. Policja nie wie, czy za tak dużą ich ilością stoi jedna osoba lub mała grupa osób.

- Naniesienie zgłoszenia na KMZB nie jest tożsame ze zgłoszeniem prośby o interwencję - podkreśla Łukasz Paterski. - Prosimy wszystkie osoby, które zauważą coś niepokojącego, aby poinformować o tym policjantów, dzwoniąc pod numer alarmowy 112.

Policjanci obiecują, że zwiększą liczbę patroli w tym miejscu.

Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa czasem kłamie

Nie ma jednak gwarancji, że nawet jeśli liczba interwencji spadnie tam do zera, to nie będą one dalej nanoszone na mapę. W ubiegłych latach takie mapy zagrożenia fałszowały już rzeczywistość m.in. w Łodzi, Kaliszu oraz Katowicach, gdzie notowano wiele niepotwierdzonych zgłoszeń. Służby podejrzewały, że mieszkańcy chcieli w ten sposób wymusić większą liczbę patroli w swoich stronach, ale nie brakowało też żartownisiów, np. gdy ktoś zgłaszał kłusownictwo w ratuszu albo nielegalne kąpielisko na rynku.

O tych problemach pisaliśmy w Wirtualnej Polsce już siedem lat temu w artykule "Krajowa Mapa Zagrożeń jednak nie taka doskonała? Mało zawiadomień, fałszywe zgłoszenia i słaba promocja". Przez ten czas nie udało się rozwiązać wielu problemów dotyczących mapy.

Władze Poznania przyjrzą się sprawie

Radny Wojciech Chudy mieszka niedaleko Posnanii i potwierdza, że swój czas spędza tam sporo młodzieży, szczególnie w gastronomicznej części. Nic mu jednak nie wiadomo o tym, żeby zażywała tam narkotyki albo wdawała się w bójki.

- Oczywiście nie twierdzę, że tam nie ma żadnych problemów, takie przypadki mogą się zdarzyć, ale widać, że ta mapa jest "napikana" w dwa lub trzy dni. Szkoda, że nikt tego nie zweryfikował na początku, bo potem potoczyło się to jak kula śnieżna. A przecież to mogła zrobić jedna osoba albo to jakaś zorganizowana akcja, tylko nie wiadomo kogo - zauważa. - Posnania jest teraz największą galerią w mieście, pod tym względem nie ma nawet konkurencji, bo centrum Malta już nie istnieje. Oczywiście to na niej w największym stopniu ciąży obowiązek zachowania porządku, ale my jako władze miejskie będziemy starali się w tym jakoś pomóc w miarę możliwości.

Szef komisji bezpieczeństwa ma nadzieję, że na terenie centrum nie dojdzie do żadnych samosądów. Przypomina, że młodzież kręci się w galeriach, odkąd one powstały, a z jego rozmów z policją wynika, że wcześniej problemem były tam raczej kradzieże sklepowe. Zauważa też, że nie wszystkie donosy na forach wyglądają na wiarygodne.

- Szkoda, że przez tę aferę Poznań dostał niedobrą reklamę - nie ukrywa Wojciech Chudy. - To nigdy nie było niebezpieczne miejsce. Prowadzimy w Poznaniu od wielu lat akcję "Bezpieczna dzielnica – bezpieczny mieszkaniec" i tam takie problemy są zgłaszane, jeśli gdzieś się pojawią. Nie mówię, że tam się nic nie dzieje, ale nie mieliśmy z tego centrum za bardzo zgłoszeń. To nie jest przecież nowojorski Bronx, gdzie królują narkotyki i gangi, a tak się je teraz przedstawia. Problem z dopalaczami mieliśmy w innej części Poznania i tam trzeba było robić wspólne akcje z policją. Tutaj nie.

W przyszłym tygodniu, podczas obrad komisji bezpieczeństwa, miejscy radni będą rozmawiali z przedstawicielami poznańskiej policji, straży pożarnej i straży miejskiej, którzy będą zdawali sprawozdania z zeszłego roku. Radny Chudy obiecuje, że temat centrum handlowego zostanie wtedy poruszony.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
galeria handlowapolicjasłużby
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (337)