Pożar wieżowca w Londynie. Są ofiary śmiertelne
Niemal doszczętnie spłonął wieżowiec w zachodniej części Londynu. Świadkowie zdarzenia mówią o ludziach, którzy uciekając przed płomieniami skakali z okien. Niestety nie wszystkim udało się uciec. Są ofiary śmiertelne. Cały czas trwa akcja strażaków i służb medycznych. Trwa poszukiwanie polsko-angielskiej rodziny, mieszkającej w lokalu 99.
Mieszkańcy budynku Grenfel Tower od lat ostrzegali, że standardy bezpieczeństwa są niskie i może dojść do tragedii. "Stali czytelnicy tego bloga wiedzą, że w ostatnich latach napisaliśmy liczne ostrzeżenia" - czytamy na blogu mieszkańców pod adresem grenfellactiongroup.wordpress.com
"Guardian" dotarł do instrukcji bezpieczeństwa budynku Grenfell Tower z 2014 roku. W razie pożaru - czytamy - mieszkańcy powinni pozostać w mieszkaniach, jeśli pożar wybuchł poza lokalem. "Grenfell został zaprojektowany zgodnie z rygorystycznymi standardami bezpieczeństwa" - brzmi fragment instrukcji. - "Drzwi frontowe w każdym mieszkaniu są w stanie stawić opór ogniowi do 30 minut, co dale mnóstwo czasu na przybycie straży pożarnej" - głosi instrukcja.
Według londyńskiej straży pożarnej dogaszanie pożaru i przeszukiwanie budynku potrwa jeszcze przez co najmniej 24 godziny. Londyńska policja twierdzi, że osoby, które dotąd nie wydostały się z najwyższych pięter wieżowca, mają "praktycznie zerowe szanse na przeżycie".
Polsko-angielska rodzina, która mieszkała w lokalu numer 99, jest poszukiwana po pożarze w Londynie - poinformował w TVN24 Artur Kieżun z Polskiego Radia Londyn.
Do tej stacji zadzwoniła wcześniej Polka, która poinformowała, że nie może się skontaktować z bliskimi w Londynie. Chodzi o małżeństwo: 37-letnią Katarzynę i 52-letniego Roya oraz ich córki, 8- i 13-letnią. Rozmówczyni Polskiego Radia Londyn o godzinie 2:00 w nocy odebrała telefon od zaginionej. Pani Katarzyna zdążyła tylko krzyknąć, że w budynku wybuchł pożar i nie wie, co ma robić.
Pani Joanna próbowała oddzwonić, ale bez skutku. Obdzwoniła też szpitale, ale nie uzyskała informacji.
Polsko-angielska rodzina mieszkała na 12 lub 13 piętrze budynku Grenfell Tower.
Mieszkanka budynku Corinne Jones i jej partner, Jason Miller, którzy uciekli z mieszkania na 17 piętrze wraz z małymi dziećmi, wspominali w rozmowie z BBC, że kilka dni temu w budynku przeprowadzano inspekcję dotyczącą zabezpieczenia przeciwpożarowego. Strażacy dawali też mieszkańcom wskazówki, by nie opuszczać mieszkań w przypadku wybuchu pożaru.
Ostatni bilans ofiar: nie żyje co najmniej 6 osób. 74 osoby są w szpitalach, głównie na oddziałach zajmujących się leczeniem oparzeń. Wśród nich 20 osób trafiło na oddziały intensywnej terapii.
Nick Hurd, minister odpowiedzialny za policję i bezpieczeństwo wydał oświadczenie w sprawie pożaru. Potwierdził podaną wcześniej liczbę co najmniej sześciu ofiar śmiertelnych. 74 osoby trafiły w wyniku zdarzenia do szpitali. - Moje myśli są z mieszkańcami i rodzinami osób, które zginęły - mówił. Akcja poszukiwawczo-ratownicza - jak stwierdził minter - trwa dalej. - Pragnę pochwalić straż pożarną i inne służby, które przybyły na miejsce pożaru w ciągu kilku minut i pracowały na miejscu przez cała noc - powiedział Hurd.
Firma budowlana Rydon, odpowiedzialna za ubiegłoroczną modernizację 24-piętrowego budynku, podkreśliła, że spełniał on wszystkie wymogi, w tym dotyczące prawa przeciwpożarowego. Zaznaczono, że firma "będzie współpracować z właściwymi władzami i służbami ratowniczymi w pełni wspierając je w poszukiwaniu odpowiedzi na to, co spowodowało ten pożar".
Świadkowie opisują historię, jak rodzice wyrzucali z okien swoje dzieci, by je ocalić. Jedna z kobiet relacjonuje, że mężczyzna złapał małe dziecko, które matka wyrzuciłaz 9. piętra. Nie wiadomo na razie, jakie były losy tej kobiety.
Budynek niemal doszczętnie spłonął.
RMF FM: w Grenfell Tower mieszkali również Polacy. - W tym bloku mieszkaliśmy. Jesteśmy bezpieczni, to jest najważniejsze - powiedzieli.
Strażacy, pracujący przy spalonym budynku, muszą chronić się tarczami. Z wieżowca spadają bowiem cały czas fragmenty elewacji.
To zdjęcie nie wymaga komentarza...
Burmistrz Londynu mowi o wielu osobach zaginionych.
Ewakuowano ok. 30 pobliskich budynków. Strażacy doszli do 20. piętra.
Ewakuowano okolicznych mieszkańców. Pojawiają się informacje, że w momencie pożaru w środku mogło być nawet 600 osób. W budynku mieszkało 125 rodzin.
Służby apelują, żeby nie zbliżać się do miejsca pożaru.
Dziewczyna o nicku @rsrzy około 1:40. napisała na Twitterze, że została uwięziona w budynku. "Nie mogę opuścić mojego domu, umrę od tego dymu" - pisała.
Godzinę później wysłała: "Ludzie, nie wiem, co robić. Jestem uwieziona. Panikuję, ludzie wyskakują przez okna. Nie mogę opuścić mojego domu”.
Około czwartej nad ranem opublikowała kolejny tweet: „Jestem bezpieczna, nie martwcie się”
Pożar w londyńskim bloku był nieszczęściem, przed którym mieszkańcy od dawna ostrzegali. – Mądry Brytyjczyk po szkodzie – mówi John Beauchamp, dziennikarz polsko – brytyjski. Czy lokalne władze zbagatelizowały ryzyko tylko dlatego, że w tego typu blokach mieszkają biedni Brytyjczycy?
Powiązane tematy:
Dramatyczne relacje swiadków
Podbiegłem do budynku i krzyczałem do ludzi w oknach „uciekajcie!”, a oni odpowiadali, że nie mogą, bo jest za dużo dymu - powiedział BBC kolejny świadek.