Pożar w koszalińskim escape roomie. Zeznania ratownika

Przed koszalińskim sądem trwa proces w sprawie tragedii w escape roomie. Badany jest wątek przebiegu samej akcji ratunkowej. - Ciężko mi powiedzieć dlaczego lekarz podjął taką, a nie inną decyzję. Większość badań przeprowadził właśnie on. Gdyby doktor powiedział, że reanimujemy pacjenta, to ja bym to robił - powiedział jeden z ratowników.

Akta sprawy na sali Sądu Okręgowego w Koszalinie
Akta sprawy na sali Sądu Okręgowego w Koszalinie
Źródło zdjęć: © PAP | Jerzy Muszyński

26.05.2022 11:45

Wątek dotyczący przebiegu samej akcji ratunkowej prokuratura wyłączyła do odrębnego postępowania. Śledztwo trwa. Nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów.

We wtorek przed sądem w Koszalinie swoje zeznania złożył ratownik medyczny z koszalińskiej filii Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. Mężczyzna ma 26 lat doświadczenia zawodowego. W dniu tragedii pełnił dyżur w karetce specjalistycznej - podał portal gs24.pl.

Podczas pierwszego przesłuchania w prokuraturze mówił, że "gdy strażacy ugasili pożar, zaczęli oddymiać pomieszczenia i wynieśli pierwszą dziewczynkę. Lekarz sprawdził czynności życiowe – tętno na tętnicach szyjnych, źrenice, osłuchał serce i pola płucne. Stwierdził zgon i odstąpił od reanimacji". Lekarz miał wskazać, że istotny był czas pobytu ofiary w zadymionym, płonącym pomieszczeniu. - Ciała dziewcząt parowały, ale nie były mocno poparzone – cytuje słowa ratownika portal gs24.pl.

Lekarz stwierdził zgon drugiej wyniesionej 15-latki. U trzeciej z dziewczynek jeden z ratowników podejrzewał, że wyczuwa tętno. Podłączono defibrylator, ale zapis pokazał brak czynności elektrycznych serca.

- Gdy lekarz stwierdzi zgon, ratownik musi odstąpić od czynności medycznych. Gdy wszystkie dziewczynki zostały wyciągnięte, w karetce wypełniliśmy dokumentację. Zrobiłem to ja pod dyktando lekarza. Później wróciliśmy do bazy – zeznał, cytowany przez lokalny portal, ratownik. – Ciężko mi powiedzieć dlaczego lekarz podjął taką, a nie inną decyzję. Większość badań przeprowadził właśnie on. Gdyby doktor powiedział, że reanimujemy pacjenta, to ja bym to robił – podsumował. - Nie wiem, czy inni ratownicy proponowali lekarzowi jakieś działania. Jest taka hierarchia, że doktorowi nie sugeruje się, co należy robić - dodał.

Tragedia w escape roomie

Do tragedii doszło 4 stycznia 2019 roku w koszalińskim escape roomie przy ulicy Piłsudskiego. Według dotychczasowych ustaleń w korytarzu prowadzącym do pokoju, gdzie były zamknięte 15-latki, zapaliła się butla z gazem. Dziewczynki próbowały się ratować, dzwoniły po straż pożarną i do swoich rodziców. Niestety pomoc przyszła za późno. 15-latkom nie udało się wydostać z pożaru. Zatruły się tlenkiem węgla.

W grudniu 2021 roku przed przed Sądem Okręgowym w Koszalinie ruszył proces, który ma wyjaśnić okoliczności pożaru.

Źródło: Fakt, gs24.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)