Tajny pożar w SOP. Media: szefostwo chce "wyciszyć sprawę"

Do pożaru miało dojść 2 maja na terenie kompleksu przy ulicy Podchorążych w Warszawie, gdzie siedzibę mają m.in. CBŚP, Straż Graniczna czy właśnie Służba Ochrony Państwa. Ogień pojawił się w garażu, gdzie trzymane są specjalistyczne auta, "często warte grube miliony" - mówi informator tvn24.pl.

Straż pożarna szybko uporała się z ogniem. Ale w sprawie szczegółów zdarzenia odsyłają do rzecznika Służby Ochrony Państwa, tłumacząc, że "takie mają polecenie". Według rozmówców tvn24.pl szefostwo SOP stara się "wyciszyć sprawę".

Jak nieoficjalnie ustalił tvn24.pl, funkcjonariusze nieudolnie podpięli zainstalowany w aucie sprzęt do gniazdka. Zapaliła się skoda. Jak tłumaczy informator portalu, w aucie była tzw. jaskółka, czyli sprzęt do namierzania telefonów komórkowych. - Takie urządzenie jest warte około 400 tysięcy złotych i może być używane do podsłuchiwania - mówi.

Jest to o tyle istotne, że SOP posiada uprawnienia operacyjno-rozpoznawcze od 2017 roku. Jednak do tej pory nie złożyło nawet jednego wniosku o "kontrolę operacyjną" - podaje tvn24.pl.

Rzecznik SOP, pułkownik Bogusław Piórkowski, nie odniósł się do sprawy pożaru. Przekazał tvn24.pl natomiast, że "podległa komórka organizacyjna realizuje czynności operacyjno-rozpoznawcze wyłącznie w domenie niejawnej, jedynie na podstawie i w granicach prawa, którego zakres w sposób ścisły reguluje ustawa o SOP oraz wynikające z niej akty wewnętrznego kierowania".

"Nadmieniam, że z uwagi na niejawny charakter wykonywanych zadań, wszelkie dywagacje dotyczące podejmowanych przez formację ustawowych obowiązków i okoliczności temu towarzyszące, z natury rzeczy, nie mogą i nie powinny stanowić przedmiotu informacji generowanej przez SOP w odniesieniu do pytań" - dodał.

Czytaj więcej:

Jacek Kurski wciąż obawia się o życie. Ma jednego ochroniarza i wysłużony samochód

Tak pije SOP. Bójka, alkohol, interwencja policji. Mamy nagranie

Źródło: tvn24.pl