Powyborcze rozliczenia w PO
Odcinają się od Komorowskiego?
Politykom Platformy puszczają nerwy? - zdjęcia
Politycy Platformy Obywatelskiej wciąż analizują przyczyny porażki wyborczej Bronisława Komorowskiego. Niektórzy z nich otwarcie i głośno dystansują się od prezydenta i jego kampanii.
Czy odcinanie się polityków PO od przegranej Komorowskiego to wpadka, która może drogo kosztować Platformę w jesiennych wyborach parlamentarnych, czy jednak przemyślana strategia? Oto przykłady.
(WP, PAP, TVN24, mg)
"Był nasz kandydat, ale sztab nie był nasz"
Najostrzejsze, jak na razie, słowa padły z ust Andrzeja Biernata. - Platforma nie przegrała, dlaczego mamy jakieś konsekwencje wyciągać? Platforma nie startowała w tych wyborach. Sztab był pana Bronisława Komorowskiego, a nie Platformy. Był nasz kandydat, ale sztab nie był nasz - stwierdził sekretarz generalny PO. Jednak już następnego dnia, minister sportu i turystyki przyznał, że powiedział "o jedno zdanie za dużo".
"Od samego początku starał się kreować na kandydata spoza Platformy"
Minister Biernat nie był jedynym politykiem PO, który odciął się od wyborczej porażki prezydenta. Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann stwierdził, że niedzielne wybory "przegrał Bronisław Komorowski, który od samego początku starał się kreować na kandydata spoza Platformy".
"Nie dałabym tym samym sztabowcom kolejnej kampanii"
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz też nie kryła, że kampania Komorowskiego była słaba. - Nie dałabym tym samym sztabowcom kolejnej kampanii PO do poprowadzenia. Ja byłam odpowiedzialna za kampanię w Warszawie, gdzie wynik Komorowskiego jest dobry - oceniła Gronkiewicz-Waltz.
Prezydent Warszawy zapytana o to, czy ustępujący z urzędu Komorowski powinien stanąć na czele partii, odpowiedziała: "nie ma takiego pomysłu".
Projekt życia?
Teraz, gdy w PO pada pytanie o przyczyny prestiżowej przegranej w wyborach prezydenckich, nieoficjalnie winą obarcza się szefa kampanii Komorowskiego, Roberta Tyszkiewicza, który miał zapewnić prezydentowi reelekcję.
Wcześniej, w kuluarowych rozmowach, Tyszkiewicz (na zdjęciu) opowiadał, że jest to "projekt jego życia". O tym, jak ma się do rzeczywistości, widać było już po pierwszej turze wyborów.
"Głosowali na komedianta"
Swój kamyk do ogródka Platformy wrzucił też prezes NBP Marek Belka, który stwierdził, że młodzi wyborcy "postanowili pokazać władzy czerwoną kartkę, ale zamiast oddać głos na kandydatów osadzonych na scenie politycznej partii opozycyjnych, głosowali na komedianta".
- Jestem bardzo oburzony, że ktokolwiek mógł sądzić, że mogło to dotyczyć prezydenta elekta Andrzeja Dudy - stwierdził następnego dnia Belka, odnosząc się do słów, które wypowiedział podczas wystąpienia na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.
Ale przekaz poszedł w świat.
Różnica głosów między kandydatami wyniosła ponad pół miliona
Według oficjalnych wyników PKW niedzielne wybory wygrał Andrzej Duda. Kandydat PiS w drugiej turze otrzymał 51,55 procent głosów, a ubiegający się o reelekcję Bronisław Komorowski - 48,45 procent.
Pierwszą turę przed dwoma tygodniami również wygrał Duda. Kandydat PiS otrzymał wtedy 34,76 procent głosów, a Komorowski - 33,77 procent.