"Powstanie Warszawskie poniosło absolutną klęskę"
Powstanie Warszawskie wykrwawiło Warszawę, unicestwiło polską młodą elitę i poniosło absolutną klęskę. Mam wielki szacunek dla jego uczestników, rozumiem konieczność podjęcia działań, które odbudowały poczucie narodowej godności i sprzeciwiły się zniewoleniu. Nie rozumiem jednak kultu cierpienia, martyrologii i militarnego fiaska, w który wpisany jest polski patriotyzm, a którego dobrym przykładem jest Powstanie - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Magdalena Środa.
02.08.2010 | aktual.: 02.08.2010 11:50
To właśnie na nim skupiają się emocje patriotów. To własne ono definiuje istotę naszej historycznej wspólnoty. To tak jakbyśmy budowali ją wyłącznie na klęsce, katastrofach, ofiarach, nieudacznictwie politycznym i na śmierci (im bardziej beznadziejna i okrutna tym lepiej). Historia Polski to historia małych i wielkich katastrof, zawinionych i niezawinionych, gdzie każda z nich, nawet najbardziej przypadkowa – jak ta w Smoleńsku – jest dowodem narodowej martyrologii i wieloletnim źródłem pokarmu dla kolejnych pokoleń polityków III, a zwłaszcza IV RP.
Dziś, tak jak od wielu lat, rocznica Powstania Warszawskiego wykorzystywana jest przez polityków do załatwienia swoich interesów. Na prawicy musi być gdzieś niepisana instrukcja: gdy nie masz pomysłu na własny program polityczny, gdy nudzi cię współczesność i nie masz pojęcia o nowoczesnej polityce – zajmij się historią i przerób narodowe klęski we własne sukcesy.
Robi to Kaczyński, Macierewicz, Romaszewski. Pod pomnikiem Gloria Victis witani byli jak powstańcy, właśnie dlatego, że reprezentują martyrologiczno-symboliczny typ polskiego patriotyzmu. Władysław Bartoszewski, rzeczywisty uczestnik powstania, został w czasie uroczystości „wybuczany”. Bo przecież w kulcie powstania uprawianym przez polityków PiS nie chodzi o pamięć o faktach, nie chodzi o historię, lecz o fantazmat – rzeczywistość wyobrażoną, symboliczną i podporządkowaną doraźnym celom i ambicjom PiS.
Muzeum Powstania Warszawskiego, największe bodaj osiągnięcie zmarłego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, wygląda jak kolekcja narodowych symboli. Wielu cudzoziemców porażonych popularnością i nowoczesnością tego miejsca jest przekonanych, że powstanie zostało wygrane. Że upamiętniamy ważne zwycięstwo. W większości krajów świata muzeum narodowej klęski odpychałoby i turystów i obywateli i polityków. W Polsce przeciwnie. Jak mówi poseł Palikot, jesteśmy jak Indianie, na których wszyscy napadali. I którzy pokazali światu, jak są piękni i godni przegrywając wszystkie potyczki (no może prócz bitwy pod Grunwaldem, która jednak w tym roku okazała się być przegrana organizacyjną).
W czasie uroczystości 1 sierpnia, prezes środowisk żołnierzy pułku AK „Baszta” powiedział: że gdyby nie Powstanie Warszawskie nie byłoby „Solidarności”. Nie zgadzam się z tym. Gdyby nie powstanie, ”Solidarność” istniałaby, tylko nie przerodziłaby się w organizację pana Śniadka. Polskie elity obroniłyby ją przed taką degradacją.
Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała z kolei, że „można zniszczyć miasto, ale nie można zniszczyć ducha”. Przypadek Paryża pokazuje, że można zachować i ducha i miasto.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski