Powrót
Przyłączenie części Górnego Śląska do Polski było jak odwrócenie biegu rzeki, która przez setki lat płynęła w innym kierunku.
18.06.2007 | aktual.: 19.06.2007 12:59
Był 20 czerwca 1922 roku. Wojsko Polskie pod dowództwem Stanisława Szeptyckiego wkraczało do Katowic. W czasie uroczystości na rynku dokonał się symboliczny akt przekazania państwu polskiemu suwerenności nad częścią Górnego Śląska. Powstałe województwo śląskie obejmowało część Górnego Śląska i obszaru Śląska Cieszyńskiego po Olzę. W głównej roli tego dnia wystąpił oddział powstańców śląskich. Podkreślono w ten sposób, że nie byłoby tego wydarzenia bez decyzji dziesiątków tysięcy Ślązaków, którzy dobrowolnie ruszyli do walki o Ojczyznę, której nie znali. Górny Śląsk bowiem został odłączony od polskiej państwowości już w XIV w. i kolejno należał do Czech, Austrii i Prus.
Za nimi były trzy lata walk, zażartej agitacji politycznej, napięć i podziałów, które rozrywały więzy sąsiedzkie, a nawet rodzinne. Mogiły ofiar konfliktu były rozrzucone między Brynicą a Odrą. Nie było ani jednego osiedla na Śląsku, którego mieszkańcy nie uczestniczyliby w tych wydarzeniach. Nienawiść powoli topniała, u części wracała nadzieja na lepsze jutro, innych trawił niepokój o przyszłość.
Przyłączenie i podział
Przyłączenie kilku powiatów Górnego Śląska do Polski oznaczało również podział ukształtowanego przez stulecia obszaru. W niemieckiej części powstała prowincja górnośląska z centrum w Opolu. Mieszkało tam ok. 500 tys. Ślązaków, z których wielu głosowało w czasie plebiscytu w marcu 1921 roku za przynależnością do Polski. Całe wsie na Opolszczyźnie, wówczas znane z polskiej aktywności, pozostały poza kordonem. Nie było jednak możliwości wykrojenia granicy w taki sposób, aby sprawiedliwie odzwierciedlał podziały narodowościowe na Górnym Śląsku. Dotyczyło to także miast. Bytom – gdzie żywioł polski był silny i urzędował Polski Komisariat Plebiscytowy – pozostał po stronie niemieckiej. Zniemczone Katowice stały się centrum nowego województwa śląskiego, odbierając Opolu prymat historycznej metropolii górnośląskiej.
Tysiące rodzin – polskich i niemieckich – nagle zostało podzielonych granicami. W nowej sytuacji 130 tys. Niemców i 100 tys. Polaków zdecydowało się opuścić strony ojczyste i przenieść się do własnego państwa. Szczególnie boleśnie ten proces migracji politycznej dotknął polską mniejszość na Opolszczyźnie. Wyjechała stamtąd większość miejscowej inteligencji, a także wielu działaczy plebiscytowych oraz powstańców. W dłuższym czasie sprzyjało to utrwaleniu specyficznej, regionalnej tożsamości, akcentującej bardziej lokalność, śląskość, aniżeli definiującej się poprzez identyfikację narodową – polską bądź niemiecką.
Suwerenność z ograniczeniami
Województwo śląskie było integralną częścią państwa polskiego, ale jednocześnie obowiązywały na jego terytorium dwa ważne akty, nadające mu inny status prawny. Obowiązywał uchwalony przez Sejm RP statut organiczny, który nadawał województwu śląskiemu autonomię. Jej politycznym organem był Sejm Śląski. Jego kompetencje były bardzo szerokie, przede wszystkim w dziedzinie finansów. Wypracowane na Śląsku środki pozostawały tutaj, a tylko część w postaci podatku szła do centralnego budżetu, który dzielony był w Warszawie. Nie mniej ważne były konsekwencje polsko-niemieckiej umowy z maja 1922 r., zwanej konwencją genewską. Regulowała życie gospodarcze w obu częściach Śląska oraz dotyczyła praw mniejszości narodowych, m.in. wprowadzała międzynarodowy arbitraż w sprawach spornych. W praktyce oznaczało to, że mniejszość niemiecka, stanowiąca w 1922 r. około 29 proc. mieszkańców województwa, mogła odwoływać się od decyzji polskiej administracji do Międzynarodowego Trybunału w Hadze. Skrzętnie z tej możliwości
korzystała, atakując także lokalny Kościół za rzekomą dyskryminację języka niemieckiego. Najwięcej napięć wywoływała jednak organizacja szkolnictwa mniejszościowego. Niemcy, wykorzystując swą przewagę gospodarczą, wielokrotnie starali się przyciągać do szkół mniejszościowych także dzieci śląskich robotników, które nie znały języka niemieckiego. Przeciwko temu protestowała polska administracja, zresztą dość bezskutecznie. Opinia międzynarodowa raczej wspierała prawo rodziców wyboru szkoły dla własnego dziecka, nie zważając na skomplikowane miejscowe uwarunkowania. Konwencja genewska miała także chronić polską mniejszość na Opolszczyźnie oraz zapewnić jej równy dostęp do urzędów, prawo do zakładania stowarzyszeń oraz swobodnego używania języka. Jednak znacznie słabszy polski żywioł, bez instytucjonalnego wsparcia ze strony państwa polskiego, nie potrafił wykorzystać wszystkich tych możliwości.
Zastrzyk siły i bogactwa
Górny Śląsk dla biednego państwa polskiego był hojnym darem. Dość powiedzieć, że z województwa śląskiego, które stanowiło tylko 1,1 proc. obszaru państwa, w 1923 r. pochodziło 73 proc. węgla, 78,5 proc. surówki, 87,7 proc. cynku, 71 proc. stali, 99,7 proc. ołowiu. Te proporcje zmieniły się dopiero w latach 30., gdy ogromnym wysiłkiem zbudowano Centralny Okręg Przemysłowy. Mało kto dzisiaj pamięta, że to dzięki koniunkturze na śląski węgiel ustabilizowała się cała polska gospodarka. W latach 20. w sukurs przyszedł nam wielki strajk brytyjskich górników, dzięki czemu węgiel z Górnego Śląska był cenny prawie jak złoto. Opierając się na dochodach z jego eksportu, min. Władysław Grabski przygotował i przeprowadził plan reform, który dał nam mocną złotówkę, dumę polskiej gospodarki. Aby wykorzystać pomyślną koniunkturę na wyroby górnośląskiego przemysłu, powstały także dwa inne wielkie projekty o znaczeniu ogólnopolskim – szybko zaczęto budować Gdynię oraz nowoczesną magistralę kolejową łączącą Śląsk z Wybrzeżem.
Krótka sielanka
Na zdjęciach z tamtych uroczystości w Katowicach widzimy bohaterów ostatnich wydarzeń, jak uśmiechnięci stoją obok siebie, świętując dzieło swego życia. Mają uzasadniony powód do dumy. Bez pracy tysięcy działaczy narodowych na Górnym Śląsku, a także trzykrotnego zrywu powstańczego nie byłoby tego święta. Narodowa zgoda nie trwała jednak długo. Gorsząc się nieraz kształtem współczesnego życia politycznego, mamy skłonność do idealizacji przeszłości. Historyk nie ma takich złudzeń. Patrząc na zdjęcie z uroczystości, wie, że bohaterowie, którzy tego dnia bez przerwy mówią o zgodzie narodowej i dziejowej chwili, wkrótce skoczą sobie do gardła z zaciętością, która zadziwi nawet Niemców, ich wczorajszych przeciwników.
Gospodarzem uroczystości w Katowicach był Józef Rymer, zasłużony działacz narodowy, który przygotował zręby polskiej administracji na terenach plebiscytowych. Został pierwszym wojewodą śląskim, ale zmarł po kilku miesiącach urzędowania. Nikomu nie zdążył się narazić, dlatego pozostał symbolem narodowej zgody i umiejętności łączenia ponad podziałami.
Powstańcy stojący w jednym szeregu za chwilę podzielą się na dwa związki, które będą zwalczać się wzajemnie. Razem staną dopiero we wrześniu 1939 r., w chaotycznej próbie obrony, albo nad wykopanym dołem, gdy będą ich rozstrzeliwać niemieckie bojówki. Ci, którzy we wrześniu 1939 r. zdołają się ewakuować, Śląska już także nie zobaczą. Znajdą grób w Miednoje bądź Ostaszkowie.
Bohater tego dnia Wojciech Korfanty zostanie w 1930 r. aresztowany i kilka miesięcy będzie musiał spędzić w brzeskim więzieniu. Dozna tam wielu upokorzeń i zniewag. Później kilka lat spędzi na emigracji, a gdy w kwietniu 1939 wróci do kraju, zostanie aresztowany. Więzienie opuści ciężko chory i umrze tuż przed wybuchem wojny. Jego zagorzałego przeciwnika, Michała Grażyńskiego, prawdopodobnie w czasie uroczystości na katowickim rynku w ogóle nie było. Choć jako powstaniec miał tego dnia także prawo do satysfakcji. Przyjedzie do Katowic w 1926 r., po przewrocie majowym, aby zostać wojewodą i będzie ten urząd pełnił do września 1939 roku. Okazał się sprawnym gospodarzem, a jednocześnie bezwzględnym graczem politycznym. Wolał zniszczyć rywala, aniżeli się z nim porozumieć. Po wojnie pozostał na emigracji, gdzie zmarł w 1965 r. po wypadku samochodowym w Londynie. Uroczystość w 1922 r. pozostała jednak punktem zwrotnym w naszej historii. Otwierała Polskę na Zachód, stwarzała szanse i możliwości modernizacji całego
państwa.
Andrzej Grajewski