Powieść czekała na wydanie 400 lat. Wcześniej każdy, kto ją opracowywał nagle umierał
Zakonnik Martín de León napisał kontrowersyjną powieść między 1608 a 1615 rokiem. Najpierw autor sam nie chciał jej wydać, bo bał się, że zaszkodzi to jego kościelnej karierze. Później zapis zaginął, a gdy w końcu go odnaleziono, to osoby pracujące nad nim szybko zaczęły umierać.
10.02.2018 | aktual.: 10.02.2018 16:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Historia sieroty" opowiada o nastoletnim chłopcu, który opuścił Grenadę i pojechał do Ameryki w poszukiwaniu szczęścia. W nowym miejscu poznaje blaski i cienie hiszpańskiego kolonializmu. Bohater przeżywa romantyczne uniesienia, ucieka z piratami, jest żołnierzem-misjonarzem, a na końcu zostaje mnichem.
Zakonnik początkowo chciał wydać swoje dzieło pod pseudonimem, ale zrezygnował, bo za bardzo bał się konsekwencji ze strony kościoła. Kilka lat po ukończeniu książki został konsekrowany na biskupa i już ostatecznie porzucił swoje dzieło.
Manuskrypt powieści zaginął i dopiero w 1965 roku został odnaleziony w archiwum nowojorskiego muzeum Hispanic Society of America. Pomimo licznych prób przez pół wieku nikomu nie udało się skończyć opracowania. Wszyscy, którzy zabierali się za to szybko umierali, przez co zrodziła się legenda sugerująca, że na powieść została rzucona klątwa. "Najpierw ktoś zmarł na dziwną chorobę, ktoś w wypadku samochodowym, ktoś z jeszcze innego powodu" - powiedziała Belinda Palacios, która wiele lat później podjęła się pracy nad skryptem.
Kobiecie po dwóch latach udało się dokończyć przygotowanie książki do druku i w końcu niedawno siedemnastowieczna powieść ukazała się na rynku.